Skąd się biorą kompleksy i jak z nimi walczyć? - wywiad z Małgorzatą Filipiak

Jeśli nie chcemy, aby nasze życie polegało jedynie na przetrwaniu, i pragniemy zmian na lepsze, musimy podjąć działanie. To oczywiste, ale nie wszyscy się na to decydują. Bardzo często odwagę odbierają nam kompleksy. Spróbujmy więc pozbawić je tej mocy.

19 kwiecień 2023
Artykuł na: 29-37 minut
Zdrowe zakupy

Małgorzata Filipiak

Małgorzata Filipiak

Terapeutka i hipnoterapeutka dzieci i młodzieży, osób dorosłych i par. Uczestniczka Szkoły Psychoterapii w Fundacji Vis Salutis. Absolwentka pedagogiki na UAM w Poznaniu oraz psychologii zarządzania w Wyższej Szkole Bankowej, również w Poznaniu. Ukończyła kurs terapii dzieci i młodzieży w Centrum CBT w Warszawie, a także kurs hipnozy praktycznej w Polskim Instytucie NLP w Warszawie i w Szkole Hipnozy OMNI. Prowadzi prywatną praktykę.

Małgorzata Filipiak: Kompleksy pełnią bardzo wiele funkcji. Jeśli je hodujemy, utrzymujemy przy życiu, to znaczy, że coś w zamian otrzymujemy. Kompleksy mogą być bardzo przydatne, pomagają manipulować ludźmi, zazwyczaj na początku nieświadomie, później świadomie, by otrzymać od nich to, czego sami nie umiemy zdobyć inaczej.

Kompleksy są również ucieczką. Jeśli ktoś jest bardzo nieśmiały, boi się ludzi albo ich nie lubi, często zasłania się swoimi kompleksami, aby nie wchodzić w interakcje z innymi. Na przykład rezygnuje ze spotkań towarzyskich, bo czuje się za gruby, za chudy, pozbawiony elegancji, nie wierzy, że ma coś inteligentnego do powiedzenia. Kompleksy dają mu świetne wymówki.

Na przykład dla młodego człowieka mogą być pretekstem, aby sobie odpuścić, gdy nie chce się mu włożyć wysiłku w naukę. Jeżeli z góry sobie założy, że nie ma zdolności matematycznych, że jest do niczego w kwestiach wymagających myślenia analitycznego, to będzie ściągać pracę domową i prześlizgiwać się przy minimalnym wysiłku z klasy do klasy.

W dorosłym życiu kompleksy stają się wymówką przed przyjmowaniem nowych wyzwań w pracy. Gdy z góry założymy, że sobie nie poradzimy, nie podejmiemy działania. I wtedy zaczynamy wierzyć, że kompleksy są winne kiepskiej jakości naszego życia, a nie my sami.

AP: Syndrom miękkiego fotela?

MF: Oczywiście. Nasz mózg zazwyczaj wybiera to, co jest znane, chyba że dzięki własnemu wysiłkowi uda się nam to zmienić. Jeżeli siedzimy w tym miękkim fotelu, niekoniecznie wygodnym, od dawna, wydaje się nam, że jest to najbezpieczniejsze miejsce na świecie. Przecież podstawowym zadaniem organizmu jest przetrwanie, czyli bycie bezpiecznym.

I tu się pojawia pytanie: czy chcemy, aby nasze życie polegało jedynie na przetrwaniu, czy może chcemy od niego czegoś więcej. Gdy podejmujemy decyzję, by podjąć ryzyko i przesiąść się z tego miękkiego fotela na krzesło, nasz mózg mówi "sprawdzam".

Quote icon
Jeśli przekonamy sami siebie, że coś nowego może być dla nas dobre, podejdziemy z większą otwartością do wszelkich wyzwań

I wtedy kompleksy wychodzą na wierzch, ostrzegają nas przed zmianami. Może tak być nawet wtedy, gdy świadomie podjęliśmy decyzję, że zamiast tego fotela wybieramy krzesło, bo ono - choć wygląda mniej atrakcyjnie - jest rozwiązaniem zdecydowanie wygodniejszym na przyszłość.

Dlatego musimy wykonać mentalny wysiłek, aby mieć odwagę odrzucić kompleksy i poczucie zagrożenia wywołane zmianami.

Jeśli to zrobimy i przekonamy sami siebie, że coś nowego może być dla nas dobre, podejdziemy z większą otwartością do wszelkich wyzwań i znacznie więcej w życiu osiągniemy. A wtedy przetrwanie samo w sobie przestanie być dla nas atrakcyjne, będziemy chcieli żyć pełnią życia, bez lęku.

AP:

Kompleksy są zatem wygodną wymówką, dzięki której nie musimy wykraczać poza strefę komfortu i się rozwijać.

MF: Nie tylko. Dzięki kompleksom ludzie zyskują opiekę - to forma manipulacji, o której wcześniej wspomniałam. Kompleksy przywiązują nas do świata i ludzi. To prowadzi do współuzależnienia: jedna osoba jest zakompleksiona, a więc nie ma mocy sprawczej, oddała ją w ręce partnera, przyjaciela, rodzica.

Druga osoba jest silniejsza, zaczyna się opiekować tą zakompleksioną, wykonywać za nią różne prace, podejmować decyzje, zapewniać bezpieczeństwo. Staje się wybawcą, zazwyczaj z nadzieją, że doda w ten sposób siły osobie zakompleksionej.

Po jakimś czasie jednak zauważa, że nic się nie zmienia, że ciągle jest maszynistą pociągu, który powinien prowadzić drugi człowiek. Żyje życiem dwóch osób i w końcu czuje się tym zmęczona, wykorzystana, zmanipulowana.

Wtedy bardzo często z wybawcy zamienia się w kata, żąda od tej drugiej osoby, aby wzięła się w garść, przyjęła odpowiedzialność za własne życie, samopoczucie, zarabianie. Żąda progresu, którego zakompleksiona partnerka czy zakompleksiony partner prawdopodobnie nie uczyni.

AP: Kojarzy mi się to z uzależnieniem od używek.

MF: I słusznie, bo dobrym przykładem jest tu relacja alkoholika z żoną, która raz po raz usprawiedliwia męża u pracodawcy, mówiąc, że jest chory, gdy w rzeczywistości jest pijany albo ma kaca. Po chwili idzie do męża i wrzeszczy na niego, że usprawiedliwia go przed szefem, aby dać mu szansę, a on z tej szansy nie korzysta i ciągle pije.

Żona zaczyna go rozliczać, a gdy rozliczenie nic nie zmienia, żona dochodzi do wniosku, że wszyscy mężczyźni są źli, że ona tylko takich przyciąga i jej życie jest straszne nie z jej winy.

Prawda jest taka, że kobieta, która jest silna i wierzy w siebie, nie ma kompleksów, nie będzie w związku z alkoholikiem. Albo pomoże mu przejść przez odwyk i terapię, albo odejdzie od niego, gdy on nie zechce się leczyć.

Zatem mamy tu dwoje zakompleksionych ludzi: mężczyznę, który czuje się słaby i dlatego pije, oraz kobietę, która także widzi i odczuwa siebie jako słabą i dlatego najpierw próbuje zbawiać męża, a potem staje się jego katem.

Mężczyzna, który postrzega swoją żonę jako słabą i zakompleksioną, wie, że ona i tak nie odejdzie i będzie tolerować jego picie, więc nie ma motywacji, aby cokolwiek zmieniać.

AP: Skąd się biorą kompleksy?

MF: Kompleksy, podobnie jak życie we współuzależnieniu, zazwyczaj wynosimy z domu rodzinnego. To tam po raz pierwszy ktoś nam powiedział albo dał odczuć, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy i ważni, że jesteśmy na trzecim, piątym czy ostatnim miejscu, że musimy się opiekować innymi członkami rodziny bez względu na to, co czujemy.

Albo musimy rezygnować ze swoich aspiracji, aby podążać za tradycją, bo ona jest znacznie ważniejsza dla reszty rodziny niż ewentualny sukces i osiągnięcia, jakie możemy odnieść w przyszłości.

Jeżeli najstarsza córka w rodzinie, zamiast się bawić z koleżankami, opiekuje się swoim młodszym rodzeństwem, pomaga gotować obiad i sprzątać, a maluchy mają beztroskie dzieciństwo, to w przyszłości ta kobieta będzie się stawiać na ostatniej pozycji w rodzinie, którą sama założy.

Najważniejszy będzie mąż i dzieci, jej potrzebami nikt się nie zainteresuje, bo ona przy swoich kompleksach nie będzie umiała ich wyartykułować, a nawet sobie uświadomić.

Jeśli jednak wkroczy na drogę samoświadomości i się zbuntuje, rodzina, a zwłaszcza mąż, przeżyje ciężki szok. Być może domownicy zechcą się dostosować i zmienić relacje rodzinne, a może małżeństwo się rozpadnie, bo on nadal będzie wolał mieć służącą, a nie świadomą siebie partnerkę, która ma wobec niego wymagania.

AP: Jakie jeszcze mogą być przyczyny kompleksów i czy warto z nimi walczyć?

MF: Kompleksy biorą się również z kompleksów rodziców. Gruba, nielubiąca swego ciała matka będzie obsesyjnie walczyć o to, aby jej dzieci były szczupłe, nawet jeśli nie mają ku temu żadnych uwarunkowań.

Grupy rówieśnicze w szkole również są okrutne. Dzieci, podobnie jak młodzież, nie są empatyczne, mają półkule mózgowe oddalone od siebie i niewystarczająco jeszcze rozwinięte. Oczywiście należy uczyć dzieci empatii od najmłodszych lat, ale prawda jest taka, że młodzi ludzie często myślą, iż posiedli całą niezbędną wiedzę i najlepiej rozumieją, jak ma wyglądać świat.

Quote icon
Źródłem kompleksów są też media społecznościowe, zwłaszcza Instagram z milionami sfotoszopowanych zdjęć, ukazujących idealne ciała i cudowne życie

A zatem, jeśli dana grupa młodzieży skupia się na sporcie i popularność w szkole zapewnia dobra kondycja fizyczna oraz sukcesy na WF-ie, to eteryczna artystka raczej nie zyska szacunku kolegów.

Niestety młodzi ludzie traktują swoją grupę rówieśniczą jako przedłużenie siebie, nie postrzegają siebie jako osobnego bytu, który w ogóle nie powinien się przejmować opinią innych. Dlatego tak trudno pracuje się z nastolatkami - jeśli ich tożsamość jest tożsamością grupy, to odstawanie od normy sprawia im ból.

Czują się inni, gorsi i zazwyczaj rówieśnicy też mają na to wpływ. Nauczyciele często nie zauważają przyczyny problemu i dokładają swoją cegiełkę. Czasem wystarczy mała uwaga typu "nie uczysz się już tak dobrze, jak kiedyś", "chyba cię przeceniłem" albo "jednak brak ci zdolności", aby młody człowiek na całe życie nabawił się kompleksów.

Telefon

Okrutne komentarze nie muszą być nawet wypowiadane do ucznia, wystarczy, że usłyszy on, jak jeden nauczyciel mówi o nim drugiemu, że jest za słaby albo niezdarny i dlatego nie umie złapać piłki.

Zatem kompleksów można się nabawić w sposób pośredni i bezpośredni. Ogromnym źródłem kompleksów - i to zarówno u ludzi młodych, jak i w średnim wieku - są media społecznościowe, zwłaszcza Instagram z milionami sfotoszopowanych zdjęć, ukazujących idealne ciała i cudowne życie.

Nawet kobiety, które dobrze się czują w swoim ciele, po dłuższym oglądaniu tych pięknych obrazków zaczynają się zastanawiać, czy przypadkiem nie poprawić sobie wyglądu albo nie zacisnąć pasa, aby pojechać na urlop w miejsce, które jest obecnie trendy. Zaczynają też bać się krytyki, o której nie myślałyby w ogóle, gdyby nie trwoniły większości czasu na oglądanie upiększonych zdjęć innych ludzi.

AP: Wielu rodziców jest świadomych kompleksów swoich dzieci i chce im pomóc. Czy w ogóle można uchronić dzieci przed kompleksami?
A jeśli nie, to jak im pomóc w emocjonalnym odseparowaniu się od przykrych uwag w szkole czy na podwórku?

MF: Trudno powiedzieć, czy można uchronić dzieci przed kompleksami. Wydaje mi się to niemożliwe. Rodzice mają wpływ na to, co się dzieje w domu, ale nie na to, czego dzieci doświadczają w szkole czy w innych miejscach, gdzie przebywają.

Trzeba też pamiętać, że każdy z nas rodzi się z określonymi cechami temperamentu, które raczej ciężko zmienić przez wychowanie. Niektóre dzieci są buntownicze, przewodzą grupie w naturalny sposób, mniej się przejmują, inne są ciche, nieśmiałe, bardziej zależy im na akceptacji rówieśników, na jeszcze inne bardzo łatwo wpływać, przyjmują cudze opinie bez zastanowienia.

Kobieta z dzieckiem

Okazywanie dzieciom miłości zwiększa ich poczucia bezpieczeństwa i wzmacnia je, niemniej dziecko podatne na wpływy innych łatwej wpadnie w kompleksy na skutek przykrych komentarzy aniżeli to zbuntowane i samodzielne. Rodzice powinni służyć dobrym przykładem. Gdy dziecko widzi, że rodzic potrafi się z siebie śmiać, że ma dystans do swoich porażek, że swoim zachowaniem sprawia, iż drugi rodzic i inni ludzie go szanują, że nie pozwala sobie wchodzić na głowę, wtedy nieświadomie stara się przejmować takie wzorce zachowania.

To zaś ułatwi mu nabranie dystansu do rówieśników. Jeśli rodzice są silni, szanują się nawzajem i swoje dzieci, są częścią rodziny, ale jednocześnie mają własne życie, pasje, robią coś wyłącznie dla siebie, pokazują dziecku, że bycie w grupie jest dobre, ale bycie samemu ze sobą również.

Rodzina, grupa daje wsparcie, ale samodzielność daje wolność, własne opinie, niezależność i satysfakcję. Nasiąkając takimi przekonaniami od urodzenia, dziecko zachowuje większy dystans do ludzi, jest samodzielniejsze. Krótko mówiąc, szczęście dzieci mocno zależy od szczęścia rodziców. Na pewno nie wystarczy powiedzieć: "nie przejmuj się", bo dziecko odbierze taką wypowiedź jako zbycie, machnięcie ręką na jego problemy, zaprzeczanie temu, co naprawdę czuje.

AP: Warto też dzieciom tłumaczyć, że zarówno człowiek, jak i życie ulegają zmianom.

MF: Oczywiście. Dzieci powinny usłyszeć od rodziców, że ich ciało się zmienia, że chudziutka dziewczynka będzie kiedyś smukłą, szczupłą kobietą, że mały, pulchny chłopiec urośnie w okresie dojrzewania. Również otoczenie się zmieni.

Trzeba wyjaśnić dziecku, że na razie chodzi do lokalnej podstawówki i że właściwie poza miejscem zamieszkania nic go z rówieśnikami nie łączy. Nie należy więc oczekiwać, że na pewno znajdzie w tej szkole przyjaciół na całe życie. Gdy pójdzie do liceum, będzie inaczej, tam znajdzie się w grupie, która przynajmniej częściowo ma wspólne zainteresowania, wybrała klasę o określonym profilu, zapisała się do kółek zainteresowań.

Warto wyjaśnić dziecku jego społeczną sytuację i pomóc nabrać do niej dystansu. Warto też pomóc dziecku spojrzeć na jego sytuację realnie.

Czasami dzieci przychodzą do rodziców z absurdalnymi problemami. Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić, jest zaprzeczanie. Wtedy dziecko poczuje się odtrącone i niezrozumiane. Najlepiej porozmawiać z dzieckiem, zapytać, od kiedy tak myśli, od kiedy dana sytuacja mu przeszkadza.

Wtedy dojdziemy do źródła problemu, będziemy mogli je omówić i pokazać rzeczywistą sytuację, która okaże się zupełnie inna niż wyobrażona przez dziecko. W ten sposób łatwiej nabierze ono dystansu do tego, co je boli.

AP: Jak uświadomić sobie, że mamy kompleksy, że one wpływają na nasz sposób widzenia świata?

MF: Gdy świat traci barwy, gdy porównujemy się do innych i nie odczuwamy satysfakcji albo gdy rezygnujemy z jakiegoś spotkania towarzyskiego, bo uważamy, że nie pasujemy do reszty uczestników, to sygnał, że władzę nad nami przejmują kompleksy i trzeba popracować nad poczuciem własnej wartości.

Kompleksy są wypaczonym postrzeganiem rzeczywistości. Człowiek, który uważa, że jest za gruby, wcale nie musi taki być. Może mieć taki kompleks, bo nie wygląda jak gwiazda filmowa, ale właściwie dlaczego ma wyglądać? Osoba postrzegająca siebie jako kogoś, kto ma nadwagę, wszędzie będzie widziała ludzi szczupłych.

Aby sprawdzić, czy jest się otyłym, wystarczy się zważyć. Jeśli okaże się, że rzeczywiście mamy nadwagę, należy popracować nad pozbyciem się jej w zdrowy sposób.

Kobieta cierpiąca na kompleks małych piersi wszędzie będzie widziała kobiety z dużym, pełnym biustem. Ta kobieta nie tylko zubaża obraz siebie, ale i obraz świata. Widzi tylko to, co karmi jej kompleksy. One zaś odbierają jej samoświadomość i pogarszają samopoczucie.

AP: Nie ja żyję w ciele, to ciało żyje we mnie.

MF: Zgadza się. Obraz siebie rzutuje nie tylko na obraz świata, ale również tego, jak postrzegają nas inni ludzie. Zauważmy, że osoby pewne siebie, mówiące odważnie, ze swadą, mające dystans do siebie i odważnie biorące się z życiem za bary, są powszechnie podziwiane. Ludzie lgną do nich.

Jeśli ktoś je krytykuje, to raczej nie robi tego otwarcie, tylko hejtuje w Internecie, bo w rzeczywistości sam jest zakompleksiony i zazdrosny, chciałby odnieść taki sukces jak osoba, którą krytykuje.

Człowiek świadomy siebie kocha siebie i akceptuje swoje ciało. Jeśli faktycznie ma nadwagę, uprawia sport i zmienia sposób odżywiania się na zdrowszy. Jeśli świadoma siebie kobieta ma małe piersi, to je kocha i czuje się atrakcyjna bez względu na ich rozmiar, bo wie, że ma piękną duszę i umysł, które pozwalają jej na samoakceptację i miłość do własnego ciała.

AP: Warto odebrać kompleksom siłę?

MF: Zawsze. Choć to wcale nie jest łatwe i wymaga wysiłku. Czy istnieje jakiś kompleks, który daje człowiekowi coś dobrego? Pozwala żyć pełniej, zarabiać więcej, zdobyć lepszego partnera? Nie sądzę.

Jeżeli poddajemy się kompleksom i nie mamy wiary w siebie, to nie mamy również mocy sprawczej, nie dokonujemy zmian na lepsze i tkwimy w tym samym miejscu. Aby życie stało się pełniejsze, radośniejsze i bardziej satysfakcjonujące, musimy podjąć odpowiednie działania. One zaś wynikają z chęci zmian, odwagi do wyjścia poza strefę komfortu, do podejmowania nowych wyzwań i stawiania czoła trudnościom.

Kompleksy zawsze zubożają nasze życie, a im dłużej w nas siedzą, tym silniejsza jest w naszej głowie negatywna narracja. Uświadomienie sobie, że mamy jakieś ograniczające nas przekonanie, jest pierwszym krokiem do sukcesu. Warto zwizualizować sobie sytuację, w której ono nie istnieje, wyobrazić sobie, jak byśmy się wtedy czuli i jak wyglądałoby nasze życie. Poczujmy to głęboko w sobie, w swoim ciele. Z pewnością będzie to miłe doznanie.

Gdy uświadomimy sobie, jak dobrze nam bez kompleksu, zabierzmy się do jego likwidacji. Znajdźmy jego źródło. Zastanówmy się, kto i kiedy sprawił, że ów problem się pojawił, dlaczego poddaliśmy się i straciliśmy wiarę w siebie. Jeśli nie umiemy sami odkryć, że coś jest kompleksem, a nie prawdą, ale czujemy się w jakikolwiek sposób gorsi od innych, spróbujmy zracjonalizować to uczucie.

Możemy poprosić bliskich o obiektywny ogląd sytuacji, aby sprawdzić, czy nasza opinia nie jest wynikiem braku wiary w siebie. Nie zamykajmy się w domu. Nie rezygnujmy z pójścia na basen, bo nie mamy figury modelki. Jedźmy w góry, mimo że podczas wędrówki co kwadrans będziemy musieli odpocząć.

Nie każdy jest alpinistą, ale każdy może się cieszyć z wycieczki w góry. Nie patrzmy na siebie przez pryzmat kompleksów, ale pokochajmy siebie i postrzegajmy jako wyjątkowe istoty. Wtedy będziemy się śmiać z zadyszki, wskoczymy do wody i popływamy, może niezdarnie, ale z radością. I poleżymy na słońcu bez względu na swój wygląd. Pobyt na świeżym powietrzu na pewno dobrze nam zrobi.

AP: Są ludzie, którzy z natury nie lubią zmian.

MF: Tak, istnieje grupa osób, którym wystarczy tyle, ile mają. Nie każdy chce mieć więcej. Niedawno przeprowadzono pewien eksperyment. Wyjaśniono młodej afrykańskiej kobiecie, że może mieć w życiu wszystko, że może dostać tyle pieniędzy, ile zechce, i dokonać wszelkich zmian, jakie wymyśli.

Spytano ją, czego pragnie, a ona odpowiedziała, że krowy. Ale przecież możesz mieć wszystko - usłyszała. Ale ja chcę tylko krowę, bo ona będzie dawać mleko, a ja potrzebuję mleka dla dzieci.

W Polsce czy Europie jest tak samo. Wszędzie istnieją ludzie, którzy zadowalają się minimum, nie chcą zmian, chcą mieć mleko, a do tego wystarczy jedna krowa, nie jest konieczne całe stado czy milion dolarów na koncie.

Daleka jestem od tego, aby przekonywać, że każdy musi mieć wielkie marzenia. Jeśli ktoś jest szczęśliwy z tym, co ma, to też dobrze. Ważne, aby był szczęśliwy i pogodzony ze sobą, aby nie rezygnował ze stada krów na rzecz jednej, bo uważa się za niegodnego albo boi się, że ze stadem sobie nie poradzi.

AP: Czasami ludzie nie zmieniają się, bo boją się utracić partnera albo boją się, że zmiana spowoduje rozpad rodziny.

MF: Dobry partner to taki, który kibicuje swojej żonie czy mężowi w procesie zmian na lepsze, nie boi się emancypacji, ale stara się dostrzec wszystkie pozytywy, jakie pojawią się dzięki wzmocnieniu partnera, jego zdolności do samodzielnego działania.

Pozostawanie w złym związku pokazuje dzieciom, że drugi człowiek może nami pomiatać, że nie warto walczyć o miłość. Dzieci, które wychodzą z takich domów - jeśli nie przejdą terapii - zazwyczaj tworzą takie same domy, związki, w których są nieszczęśliwe i poświęcają się dla dzieci. A potem ich dzieci znów popełniają ten błąd.

Nie, brak odwagi do zmian i zawalczenia o siebie nie jest poświęceniem się dla dzieci, jest dawaniem złego przykładu. Jeśli ktoś nie wie, czy jest szczęśliwy, niech się przyjrzy swojemu organizmowi.

  Kapelusz

Ciało jest jak barometr, w nim odczuwamy emocje, dlatego warto go słuchać. Gdy boli nas brzuch przed wyjściem do ludzi albo przed powrotem męża z pracy, należy się zastanowić, dlaczego tak jest. Jeśli ciągle czujemy się wściekli, mamy mordercze zapędy albo wręcz przeciwnie, chcemy jedynie leżeć w łóżku i doświadczyć świętego spokoju, to znaczy, że coś, co robimy, nie jest dla nas dobre. I jeśli te odczucia zbagatelizujemy, pozostawimy je samym sobie, zaczniemy stanowić zagrożenie dla siebie i innych. Bo w końcu dojdzie do erupcji, emocje wybuchną.

Doprowadzenie się do kresu sił jest receptą na nieszczęście, na zranienie siebie i innych.

Quote icon
Wraz z nabieraniem poczucia własnej wartości, człowiek nabiera też odwagi, siły, niezależności.

Dlatego warto się wziąć za kompleksy. Nawet jeśli wydaje się nam, że nie mamy sił, albo nie wierzymy, że to cokolwiek zmieni w naszym życiu na lepsze. Doświadczenia milionów ludzi udowadniają, że pozbycie się kompleksów daje moc sprawczą, że wraz z nabieraniem poczucia własnej wartości człowiek nabiera też odwagi, siły, niezależności.

A jeśli naszemu życiowemu partnerowi to nie odpowiada? Wtedy należy sobie zadać pytanie, po co jestem z tym człowiekiem. Co takiego daje mi ten związek? Czy on naprawdę jest dla mnie dobry? I czy chcę, aby moje dzieci w przyszłości też żyły w takich związkach?

AP: Jak stworzyć własny kanon piękna? Jak się wyleczyć z kompleksów cielesnych?

MF: Przede wszystkim trzeba podejść do siebie z miłością. Kanon urody kojarzy mi się z modą. To trochę tak jak z ubraniami, są pewne ponadczasowe stroje, które sprawdzają się w każdej sytuacji. Nawet gdy panuje moda na wściekłe kolory, czarna czy granatowa sukienka zawsze nadaje się do teatru. Nawet gdy były modne kolorowe marynarki, każdy mężczyzna miał w szafie klasyczny garnitur na ważne spotkania biznesowe.

Z urodą jest podobnie, warto więc zobaczyć, jak kształtowały się kanony piękna w ciągu ostatniego półwiecza. Gdy zdobędziemy więcej wiedzy, łatwiej nam będzie stworzyć swój własny kanon piękna, dopasowany do genetycznych uwarunkować naszego ciała. Oczywiście zawsze warto uprawiać sport dla zdrowia albo chociaż chodzić na spacery i dobrze się odżywiać.

Jeśli nasze ciało jest z natury pulchne i mimo zdrowego stylu życia nie chce zmniejszyć się do rozmiaru 40, zaakceptujmy to i zobaczmy, co oferuje moda. Może sukienki w kształcie litery A z lat 60. będą na nas dobrze wyglądały? Może sukienki z lat 50. podkreślą talię, którą akurat mamy ładną, i szerokie biodra będą w nich wyglądały sexy?

Podążanie za modą bywa zwodnicze. Trzydzieści lat temu modna była muskularna sylwetka kulturystów, dzisiaj panowie z grubym karkiem raczej nie wzbudzają podziwu.

Obecnie panuje moda na wypukłe pośladki. Pracuję z paroma kobietami, które nie dostrzegają w pełni swojej urody i zastanawiają się nad operacją powiększenia pupy. Czy na pewno za dziesięć lub dwadzieścia lat nie będą wyglądały same dla siebie śmiesznie? A co będzie, gdy ich ciało zacznie się starzeć? Jak będzie wyglądała staruszka z nienaturalnie wielką pupą?

Pośladki można naturalnie powiększyć za pomocą ćwiczeń na siłowni. To jest proces odwracalny, więc zmienione w ten sposób pośladki będą się starzeć i zmieniać wraz z resztą ciała. To samo dotyczy ust napompowanych botoksem, wielkich piersi, naciągania skóry. Warto się też zastanowić nad rodzajem i miejscem tatuaży.

Dawno temu moja koleżanka opowiadała mi, że jej znajoma zrobiła sobie na pośladku tatuaż róży. Teraz, gdy jej ciało się zestarzało, róża wygląda jak kapusta i tatuaż bardzo jej przeszkadza. Zatem stwórzmy własny kanon piękna na bazie tego, co dała nam natura, zmieniajmy ciało ćwiczeniami, bo takie zmiany są odwracalne. Dobierajmy ubrania, w których czujemy się dobrze, a nie te, które są modne.

W dzisiejszych czasach mamy luksus noszenia tego, co chcemy, moda jest bardzo inkluzywna. Przyjrzyjmy się klasyce, to jest zawsze dobry kierunek.

AP: Stosunek do własnego ciała determinuje nasz stosunek do bliskości z innymi ludźmi.

MF: Akceptacja siebie i swojego ciała rzeczywiście przekłada się na relacje z innymi ludźmi. Jeżeli człowiek nie lubi i nie akceptuje swojego ciała, to zazwyczaj nie lubi też być dotykany, rzadziej przytula swoje dzieci, w ogóle nie przytula bliskich. A przecież przytulenie jest naturalnym odruchem dającym poczucie bezpieczeństwa.

Oczywiście nielubienie swojego ciała niszczy życie seksualne. Jeśli ktoś musi gasić światło, aby się kochać, to nie może mieć partnera, dla którego doznania wzrokowe są ważne. Jeśli zaś zmusi się do seksu przy włączonym świetle, będzie się ciągle zastanawiać, czy dobrze wygląda, czy nie przyjąć innej pozycji, aby nie było widać np. fałdek na brzuchu, i straci możliwość cieszenia się seksem. Kompleksy zniszczą radość.

Kompleksy nie pozwolą też na próbowanie nowych rzeczy. Często wydaje się nam, że gdy się czegoś boimy, inni automatycznie też się boją. Warto się zastanowić, z czego wynika ten strach, skąd się wzięła blokada, dlaczego się ograniczamy, czy inni też tak mają. I może się okazać, że nasz partner nie otrzymawszy tego, czego się boimy, wcale nie poczuje się bezpiecznie, ale wręcz przeciwnie - poczuje się niekochany.

Wszystko, co robimy względem siebie, robimy również, choćby nieświadomie, względem swojego partnera, dzieci i przyjaciół. To trzeba mieć na uwadze w każdej życiowej sytuacji, w którą są zaangażowane inne osoby. Poddając się kompleksom i lękom, ludzie zubożają nie tylko własne życie, ale też życie swoich bliskich, a nawet współpracowników.

AP: Co zyskujemy, pokonując kompleksy?

MF: Życie. Wolność. Niezależność. Poczucie godności. Radość życia. Szacunek do siebie. Poczucie mocy sprawczej. Jeśli towarzyszy mi poczucie, że mam moc sprawczą, oznacza to, że mogę zmieniać swoje życie, kształtować je tak, jak chcę. I nie muszę kierować się wzorcami, jakie wpojono mi w dzieciństwie, ani tym, czego wymaga religia, społeczeństwo czy rodzina.

Mogę wymyślać najbardziej zwariowane projekty i je realizować. Mogę się przeprowadzić na koniec świata, zmienić zawód, partnera, zerwać relacje, które nie przynoszą nic dobrego, i nawiązać nowe, z ludźmi, którzy wcześniej, gdy ogląd rzeczywistości przesłaniały mi kompleksy, wydawali mi się zbyt dobrzy dla mnie. Mogę sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga, parafrazując Mickiewicza. Poczucie wolności i odwaga do spełniania marzeń są bezcenne.

Wczytaj więcej
Nasze magazyny