Emocjonalni terroryści

Dzieci, partnerzy, rodzice, szef to ludzie, którym zdarza się nieraz zagrać na naszych emocjach, by coś na nas wymusić. Mało kto jednak wie, że osoby, które do perfekcji dopracowały sztukę emocjonalnego szantażu, to... politycy.

26 lipiec 2019
Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

Zasada jest prosta: osoba szantażująca emocjonalnie chce poprzez wpływanie na uczucia ofiary uzyskać swoje cele. Może to być skarga narzeczonej: "gdybyś mnie naprawdę kochał, to nie chodziłbyś z Frankiem na piwo", wymówka dziecka: "nie uczę się przez was, bo się rozwiedliście i nie mam pełnej rodziny", czy subtelny sygnał od polityka: "skoro zgodzisz się na to, w dłuższej perspektywie narazisz się na pogorszenie sytuacji życiowej"...

Umysł we mgle

Fear - strach, obligation - poczucie obowiązku, guilt - wina to 3 uczucia, którymi operuje emocjonalny szantażysta. Pierwsze litery ich angielskich nazw tworzą wyraz fog - mgła. Doskonale oddaje on fakt, że nasze własne uczucia i potrzeby stanowią zasłonę dymną dla działań i motywów szantażystów emocjonalnych.

Trzeba jednak powiedzieć, że takie postępowanie z ich strony to nic innego, jak manipulacja. I o ile w przypadku naszych bliskich czasem może być ona nieuświadomiona - lub sygnalizuje realną potrzebę, choć jest niefortunnie sformułowana - o tyle w przestrzeni publicznej, w polityce czy marketingu, jest ona cynicznie i na zimno zaplanowana.

Dumni i wyjątkowi... do czasu?

Wiele organizacji żyje wyłącznie z tego, że sprzedaje swym członkom poczucie wyższości i bycia kimś wyjątkowym. W każdym z nas jest ogromna potrzeba okazania się kimś wielkim, bo… tacy w istocie jesteśmy. Jednak wytworzenie w sobie poczucia godności, wiedzy, kultury i dotrzymywanie wierności kodeksowi honorowemu kosztuje dużo czasu i zasobów psychicznych. Dużo łatwiej jest zatem "kupić" takie gotowe poczucie, którego nie trzeba pieczołowicie uprawiać i pielęgnować, bo robi to za nas ktoś inny.

Lubimy, gdy ktoś podtrzymuje w nas poczucie własnej wartości, "europejskość", "postępowość", "tolerancyjność", "otwartość" i tym podobne. Szkopuł w tym, że prawdziwa cena jest ukryta. Jeśli ktoś nadaje dumę, to może ją również zabrać.

Ci, którzy rozdają nam wiarę w siebie i zadowolenie, mogą je nam również odebrać, jeśli nie zrobimy tego, czego oni chcą. Analogicznie może być zresztą w związku lub w grupie rówieśniczej. Przypomnijmy sobie "Króla much" - moc odbierania komuś czci, praw i godności to władza ogromna i straszna. A zatem w obawie przed ich utratą wiążemy się z jej dysponentami. W przypadku polityków stajemy się dużo bardziej ideowi od tych cyników i uzależniamy się od nich. Stajemy się zakładnikami postępu i tolerancji. Wciągamy się w grę hazardową pt. "Moja tolerancja jest bardziej tolerancyjna od twojej".

Następuje to, co psychologowie nazywają introjekcją - cudze poglądy i wartości autorytetów, które wystawiają nam pozytywne cenzurki ze sprawowania, stają się tak silne, że nie odróżniamy ich już od swoich własnych; uznajemy te wartości za swoje, twierdzimy z przekonaniem, że są one samodzielnie przez nas wypracowane i jesteśmy gotowi ich bronić za wszelką cenę. Wysiadujemy kukułcze jajo.

Galeria postaci

1. Prokurator Zwany też oskarżycielem. Doskonale potrafi przedstawić to, czego chce, pragnie i co się stanie, jeśli mu się sprzeciwimy: "jeśli nie pójdziesz na studia, to wykluczę cię z testamentu". Prokuratorzy zmuszają nas do dokonania wyboru, jasno stawiając swoje oczekiwania. Oni wierzą w słuszność swoich żądań i w prawo do takiego postępowania. Oskarżyciel, któremu się sprzeciwiamy, może też karać nas milczeniem.

2. Biczownik Manipuluje subtelniej od prokuratora. Wpuszcza nas w poczucie winy. Jeśli nie postąpimy zgodnie z jego oczekiwaniami, coś mu się może stać. Słowem - jeśli ofiara nie spełni żądania, to szantażysta doświadczy jakiegoś cierpienia - np. smutku czy przygnębienia: "jeżeli zdecydujesz się na ten wyjazd beze mnie, to będzie mi strasznie przykro, możliwe nawet, że się załamię". W efekcie rzucamy wszystko i spieszymy biczownikowi na ratunek.

3. Cierpiętnik Nie powie, czego od nas oczekuje, o nie, to byłoby za proste. Będzie cierpieć z naszej winy, bo nie dość nam na nim zależy. Na pytanie o co chodzi odpowie bolesne "nic" . Choć z czasem pozwoli nam posiąść tę wiedzę, to i tak przez wiele tygodni będzie trzymać nas w napięciu. Cierpiętnik oczekuje, że przejmiemy odpowiedzialność za jego stan i życie.

4. Kusiciel To najbardziej subtelny szantażysta, bo jeśli postąpisz tak, jak on sobie życzy, obiecuje nagrodę. Jak wskazuje już samo określenie, kusiciel próbuje skłonić ofiarę do postępowania zgodnie z jego oczekiwaniami poprzez wspominanie o jakiejś formie gratyfikacji. Mogą to być miłość, pieniądze, samochód, mieszkanie, spadek, awans. Jest tu oczywiście haczyk, bo jeśli nie będziemy się zachowywać tak jak on sobie tego życzy, to nagroda nas ominie. Ofierze może się wydawać, że rzeczywiście - ulegnięcie żądaniom szantażysty może przysporzyć jakiegoś zysku, jednakże nie miejmy złudzeń, kusicielowi trzeba będzie za to drogo zapłacić.

Czar przynależności

Emocjonalnym szantażystom w sukurs przychodzi jeszcze inny mechanizm. Kiedy jesteśmy w grupie, która wyznaje wspólne poglądy i wartości, zyskujemy przekonanie, że jest to grupa najlepsza i skupiająca najwartościowszych ludzi - spójrzcie tylko na jej eleganckich liderów, autorytety i męczenników! W konsekwencji zaczynamy traktować inne grupy, te na zewnątrz nas, jako mniej wartościowe. Naukowcy udowodnili niezbicie występowanie efektu strukturalizacji, czyli grupowania, który oznacza mniej więcej tyle, że w naszej percepcji społecznej nasze poglądy wydają się nam spójne i szlachetne - to oczywiste, że jesteśmy grupą zróżnicowanych, miłych i fajnych osobowości, natomiast obóz przeciwników kieruje się prostymi emocjami oraz złośliwością, wszyscy tam są tacy sami, bez indywidualności i osobowości, słowem: nierozróżnialna i groźna masa.

Siła strachu

Ludzi wewnątrz grupy najsilniej wiążą gniew i strach. Wiedzą o tym doskonale mafiozi, którzy zmuszają do wspólnego skoku nowych członków mafii, w wyniku czego zaczynają oni odczuwać wspólny, solidarny lęk przed wymiarem sprawiedliwości i powrotem ze świata drapieżników do świata ofiar. Tylko ojciec chrzestny jest gwarantem bezpieczeństwa i poczucia wyższości. Wiedzieli o tym starożytni Rzymianie - najwięksi historyczni gangsterzy - których "strach galijski" (trauma wobec najazdów barbarzyńców z Galii) poprowadził do samoopodatkowania się, sformowania armii i starcia wolnych plemion Belgii i Akwitanii wraz z przyległościami na proch. Imperium rosło w miarę wrastania w tożsamość i w psychikę Rzymian poczucia bycia jedną, wyróżnioną przez bogów grupą: my versus reszta świata.

Z tego też powodu politycy ze wszystkich sił wzbudzają w wyborcach lęk i obawy przed swoimi przeciwnikami. Otwórzcie waszą ulubioną gazetę i zobaczcie, jak intensywnie i często to robią. Po każdej stronie barykady! Oczywiście jeśli się stosuje wojenną retorykę, to o wspólnym przeprowadzaniu ustaw i reform z "tamtymi" nie ma nawet co marzyć. Fotele w spółkach państwowych też są tylko pojedyncze...

Ustawienie się w kontrze często idzie w parze z nadzieją na wyrównanie rachunków. W psychice ludzkiej zakorzeniona jest głęboka potrzeba aktów sprawiedliwości i towarzyszących im symbolicznych obrzędów. Stąd już tylko krok do hejtu, np. w postaci nawoływania do tępienia "tych drugich" i "dorzynania watahy".

Wyborcza kiełbasa

Politycy wiedzą, że osoba, z którą negocjują - np. poparcie w wyborach - będzie bardziej otwarta na ich propozycje, jeśli oni sami pójdą najpierw na jakieś ustępstwo. A zatem idą nam na rękę, np. sztucznie utrzymując ceny energii elektrycznej, zamiast dokonać zapowiadanej podwyżki. Liderzy polityczni nagle, w świetle fleszy, biorą ślub kościelny po 20 latach partnerskiego związku, by zdobyć sympatię naiwnych katolickich wyborców itd., itp.

Jak się bronić? Wydawać by się mogło, że skoro poznaliśmy już szantażystów emocjonalnych i znamy ich techniki manipulacji, to nie padniemy ich ofiarą. Niestety nie jest to takie proste. Ofiary takiego szantażu często przez wiele lat nie dostrzegają, że dzieje się coś złego. Cały czas myślą, że faktycznie zrobiły coś źle, czegoś nie dopatrzyły. Ponadto działają we mgle przekonań zbudowanych przez emocjonalnego terrorystę - "przecież rodzicom się to należy, bo tyle lat się mną opiekowali". Ponadto szantażyści często odwracają kota ogonem lub zaprzeczają samym sobie, jak np. pewien rosyjski przywódca, który wycofywał z agencji informacyjnych zdjęcia, na których miał ślubną obrączkę.

Poza tym formy manipulacji bywają bardzo subtelne, np. foch koleżanki z pracy - dawniej rozmawiała, teraz odzywa się tylko w sprawach służbowych. Niby nic, a jednak to nie jest komunikacja, tylko ucieczka od jakiegokolwiek dialogu - i forma szantażu emocjonalnego.

Co zatem możemy zrobić? Przede wszystkim nie poddawać się presji wywieranej na nasze emocje: poprzez ustalanie granic w kontaktach międzyludzkich, asertywny sprzeciw - mówienie bliskim o swoich uczuciach, tak żeby się z nimi dzielić, a nie ich oskarżać - oraz samodzielne podejmowanie decyzji (i branie za nie odpowiedzialności - bo jest to złotonośna rzeka samooceny). Kiedy idzie o naszą życiową narrację i poczucie godności, nie możemy iść na skróty i kupować gotowców od nikogo.

Warto też budować własną samoocenę, bowiem potrzeba akceptacji ze strony innych ludzi jest właśnie tym, na czym w dużej mierze opiera się polityczny szantaż. Wymaga to również samozaparcia, bo trzeba zrezygnować z domniemanej nagrody (w przypadku kusicieli), świętego spokoju lub poczucia satysfakcji z dobrze wykonanego obowiązku, jednak uzyskanie swobody decyzji (a w przypadku bliskich nam ludzi - poprawa relacji) warte są tych poświęceń.

Nic tak nie cieszy w życiu, jak to, żeśmy się na coś sami zdobyli i nie poddali.

Marek Pietrachowicz

Psycholog, astrofizyk, a także pisarz. Prowadzi gabinet Strefa Zrozumienia - poradnia psychologiczna i psychoedukacji, ul. Ludna 3A, lok. 24

kontakt@strefa-zrozumienia.pl

tel. 507 633 371
Wczytaj więcej
Nasze magazyny