Doktor pies, czyli kiedy zwierzę pomoże Ci wrócić do zdrowia

Do serca przytul psa, weź na kolana kota... Tak śpiewali Jan Kaczmarek i Jerzy Skoczylas z Kabaretu Elita i jak się okazuje, mieli sporo racji. Zwierzęta nie tylko potrafią wcześnie wykryć chorobę, ale również wspomagać leczenie wielu schorzeń.

23 sierpień 2017
Artykuł na: 23-28 minut
Zdrowe zakupy

W 2003 r. w czasopiśmie medycznym The Lancet pojawiły się publikacje dotyczące psów, które spontanicznie, bez szkolenia, przyczyniły się do wykrycia czerniaka u swoich właścicieli. Każdy z nich bardzo interesował się chorobowo zmienionymi znamionami, w których rozwijał się rak1. Psy lizały, wąchały, a nawet próbowały ugryźć zmienione miejsce. Rok później w British Medical Journal opisano historię Polly, suczki rasy golden retriever, która potrafiła wyczuwać ciążę. Gdy intensywnie obwąchiwała łono kobiety, było wiadomo, że ta spodziewa się dziecka2. Podobną zdolnością mógł pochwalić się kot Boggles. Tyle tylko, że on wykorzystywał ją, by unikać towarzystwa ciężarnych.

Ludzki nos dysponuje 20 mln komórek węchowych. Tymczasem psi może mieć ich ponad 10 razy więcej! Owczarki niemieckie mają ich 225 mln, foksteriery 147 mln, a jamniki 125 mln. Koty mają ok. 60-80 mln komórek węchowych. Nic więc dziwnego, że nasi czworonożni przyjaciele wyczuwają subtelne zapachowe sygnały, które wysyłają chorujące komórki3. Najprawdopodobniej psy reagują na zapach organicznych substancji lotnych, takich jak alkany i pochodne benzenu, które produkowane są przez nowotworową tkankę i uwalniane do krwi, a następnie do moczu, potu i wydychanego powietrza.

Czworonożni diagności

Nos do raka

Szkolenie trwa ok. pół roku i zaczyna się, gdy zwierzę ma ok. 7-8 miesięcy. Najczęściej szkolone są psy ras znanych z dobrego węchu: labradory, owczarki, sznaucery, spaniele. Jednak nawet wśród nich dobre rezultaty uzyskuje jedynie ok. 30%.

Frankie

Ten mieszaniec owczarka niemieckiego, jest w wykrywaniu nowotworów tarczycy z próbek moczu tylko nieco gorszy od biopsji aspiracyjnej cienkoigłowej, a jak podkreśla dr Donald Bodenner, dyrektor onkologii endokrynologicznej na University of Arkansas for Medical Sciences (UAMS), znacznie tańszy i nieinwazyjny1. W ramach studium prowadzonego w uniwersyteckiej klinice tarczycy w czasie pierwszej wizyty, przed biopsją i operacją, od 34 pacjentów uzyskano próbki moczu. Badania histopatologiczne wykazały, że 15 z nich miało nowotwór, a 19 łagodną chorobę tarczycy.

By inne zapachy nie zakłócały przebiegu sesji, eksperymentator używał podczas testu rękawiczek. Ani on, ani osoba zapisująca reakcje psa nie wiedziała, jaki jest status danej próbki. Pomiędzy próbkami testowymi Frankiemu dawano do wąchania mocz zdiagnozowanych osób, tak by móc nagrodzić psa za ewentualne prawidłowe powiadomienia. Owczarek miał się kłaść przy próbkach z nowotworem i odwracać się od próbek z łagodną chorobą tarczycy.

Okazało się, że w 30 przypadkach reakcje psa odpowiadały diagnozom postawionym przez patologa. Wrażliwość Frankiego (a więc wskaźnik odpowiedzi prawdziwie dodatnich) wynosiła aż 86,7%.

Thor i Nykios

To 2 owczarki niemieckie, które po półrocznym treningu potrafią ze 100% trafnością wykryć bandaż stykający się z piersią kobiety z rakiem sutka. Naukowcy pobrali próbki od 31 pacjentek (były to bandaże stykające się z chorą piersią) i za ich pomocą uczyli psy. W kolejnym etapie badania przygotowano 31 bandaży innych od treningowych. W każdym teście używano bandaża od kobiety z rakiem i 3 próbek kontrolnych; psy wąchały wszystkie próbki dwukrotnie. W pierwszej rundzie wykryły 28 z 31 bandaży, uzyskując 90%. trafności. W drugiej miały już 100%2.

Zdaniem naukowców skuteczność rozpoznawania nowotworu złośliwego przez wyszkolone psy na podstawie zapachu wynosi aż 70-90%. W Polsce szkoli się je do wykrywania markerów zapachowych raka płuca i piersi. Za granicą podejmowano także próby wyszkolenia ich do wykrywania markerów zapachowych raka pęcherza, jajników, prostaty i tarczycy.

Psy szkoli się w tzw. szeregu zapachowym. Oznacza to, że ustawia się kolejno (w szeregu) w odległości 1,2 m od siebie kilka pojemników (na ogół 5). Próbki zawierają wydychane powietrze, mocz, a czasem nawet skrawki tkanki nowotworowej. Pies jest nagradzany za prawidłowe wskazanie wzorcowej próbki zapachowej, czyli tej pochodzącej od osoby z już stwierdzoną chorobą nowotworową. Gdy ją rozpozna, siada lub kładzie się przy pojemniku.

Jednak, jak podkreślają badacze, psy mimo doskonałego węchu o czułości i selektywności tysiąc razy lepszej niż współczesna aparatura analityczna, nie są nieomylne. Wiąże się to z charakterem psa (niektóre, chcąc otrzymać nagrodę jak najprędzej, wskazują pierwszą z brzegu próbkę, nie obwąchawszy nawet dokładnie pozostałych) oraz tym, czy naukowcom uda się wytworzyć trwały i niezawodny odruch warunkowy u zwierzęcia4.

Jednocześnie naukowcy na całym świecie pracują nad określeniem rodzaju oraz procentowego składu lotnych związków organicznych charakterystycznych dla chorób nowotworowych. Stosuje się do tego celu chromatografię gazową w połączeniu ze spektrometrią mas.

Badacze z Uniwersytetu w Belfaście sprawdzają także, czy psy i koty są w stanie wyczuć cukrzycę. Wyniki ich eksperymentów mają pomóc w skonstruowaniu sztucznego nosa, który reagowałby zarówno na wzrost, jak i spadek cukru we krwi5.

Pies na receptę

Dogoterapię rozpropagował niemal pół wieku temu amerykański psycholog dziecięcy Boris Levision. Zauważył on, że autystyczne dzieci, które nie potrafiły nawiązać kontaktu z dorosłymi, na psy reagowały zaciekawieniem6. Szybko okazało się, że psy mają dobroczynny wpływ również na ludzi dorosłych. Badania przeprowadzone przez dr Erikę Friedman z Uniwersytetu Pensylwania, która obserwowała pacjentów hospitalizowanych z powodu zawału lub choroby wieńcowej, wykazały, że czynnikiem znacząco wspomagającym powrót do zdrowia było posiadanie czworonoga. Fakt, że w domu czeka pies, bardziej mobilizował do walki o życie niż obecność współmałżonka7!

W czasie zajęć odpowiednio wyszkolone zwierzęta (prowadzone przez terapeutę) pomagają osobom niepełnosprawnym i nieprzystosowanym społecznie w przezwyciężeniu trudności. Kontakt z psem szczególnie korzystny jest dla cierpiących na: mózgowe porażenie dziecięce, nerwice, autyzm, ADHD, zespół Downa, zaburzenia lękowe, niedowłady kończyn różnego pochodzenia, wady postawy i dla osób w trakcie rehabilitacji.

Polskie Towarzystwo Kynoterapeutyczne wyróżnia trzy rodzaje dogoterapii: spotkanie, edukacja i terapia z psem. Pierwsze ma stworzyć pozytywny kontakt między uczestnikami a psem. Celem drugiego jest usprawnienie sfery intelektualnej i poznawczej dziecka. Natomiast terapia z psem to zestaw ćwiczeń ukierunkowanych na konkretny cel rehabilitacyjny. W czasie zajęć wykonuje się wiele ćwiczeń i zabaw. Pozwala to na przemycenie w naturalny sposób trudnego i żmudnego treningu wspomagającego rehabilitację.

Dogoterapia poprawia koordynację ruchów oraz orientację przestrzenną. Oddziałuje także na sferę emocjonalną - pomaga przełamać niepewność, wyciszać zachowania agresywne i autoagresywne. Buduje też poczucie własnej wartości i pewność siebie oraz pobudza rozwój empatii. Ważnym elementem zajęć z psem (szczególnie w przypadku małych pacjentów) jest podnoszenie umiejętności skupiania uwagi, usprawnienie rozwoju mowy i funkcji poznawczych oraz pobudzanie zmysłów wzroku, słuchu, dotyku i węchu. Poza tym kontakt ze zwierzęciem rozwija myślenie przyczynowo-skutkowe, uczy samodzielności, odpowiedzialności i mobilizuje do działania8.

Terapię można prowadzić z pomocą psów wielu ras. Ważne jest jednak, by czworonogi były posłuszne i łagodne. Najczęściej spotykane są: labrador retriever, golden retriever, nowofundland, cavalier King Charles spaniel i berneński pies pasterski.

To nie wszystko. Jak pokazuje pewne badanie, prowadzone przez dr Zhiqiang Feng z University of St Andrews, posiadanie psa odmładza. Okazuje się, że osoby powyżej 65 r.ż. mające psy są o 12% bardziej aktywne niż ich rówieśnicy. Naukowcy monitorowali aktywność 547 seniorów (średnia wieku wynosiła 79 lat). Wśród badanych 9% miało psa, a w grupie tej 75% wychodziło z nim na spacer. Ochotników proszono o noszenie przez tydzień przyspieszeniomierza. Okazało się, że właściciele psów byli bardziej aktywni, a poziom ich działań stanowił odpowiednik natężenia ruchu osób o 10 lat młodszych. Co istotne, długość spaceru nie miała wpływu na korzystne oddziaływanie przechadzki. Dodatkowo właściciele czworonogów wykazywali niższy poziom lęku i depresji9.

Na ciśnienie i depresję - kot

Człowiek i kot żyją ze sobą od prawie 10 tys. lat, czyli od czasów starożytnego Egiptu, gdzie wierzono w wyjątkową moc uzdrawiającą kotów. Zdaniem amerykańskich i niemieckich badaczy całkiem słusznie. Przeprowadzili oni eksperyment, w którym wzięło udział ok. 10 tys. ochotników żyjących pod jednym dachem z kotem.

Pomiary stanu zdrowia fizycznego i testy psychologiczne wykazały, że czworonogi te nie tylko przynoszą nam ulgę w bólu, ale też skutecznie przyczyniają się do poprawy nastroju.

Dotykanie i głaskanie kota uspokaja i redukuje stres, a mruczenie wpływa kojąco na psychikę. Co więcej, koty potrafią modulować częstotliwość dźwięków od 20 do 140 Hz, a niektóre rejestry działają na ludzki organizm skuteczniej od innych terapii10. W domach spokojnej starości i hospicjach zauważono, że dzięki kotom chorzy mogą na chwilę zapomnieć o swoich cierpieniach.

Obecność kota powoduje, że pacjenci mogą przełamać barierę lęku i na nowo otworzyć się na świat. Dlatego felinoterapię stosuje się przy leczeniu ciężkich depresji, schizofrenii, a nawet autyzmu. Francuscy akademicy w 2012 r. obserwowali 40 dzieci z autyzmem. Okazało się, że te, które miały w domach zwierzęta, w tym koty, były spokojniejsze i łatwiej komunikowały się z otoczeniem niż pozostałe11. Owa otwartość u dzieci ma związek ze wzrostem poziomu endorfin, które wydzielają się podczas głaskania futra.

Pieszczoty wzmacniają też uczucia zaufania i miłości. Z tego względu obecnie kontakt z kotami zaleca się przy wielu rodzajach psychoterapii, a także w przypadku leczenia pacjentów chorych na alzheimera czy parkinsona.

Oprócz korzyści psychologicznych koci terapeuci mają świetny wpływ na nasze zdrowie fizyczne. Potrafią skutecznie uśmierzać ból. Dzieje się tak dlatego, że sierść kotów jest najonizowana ujemnie, a chore miejsca dodatnio. Kot wyczuwa bolesne miejsca na naszym ciele i układa się na nich, neutralizując szkodliwe jony. Felinoterapię wykorzystuje się również w łagodzeniu objawów reumatyzmu. W takiej terapii najlepiej sprawdzają się rasy, które lubią przebywać z ludźmi - koty perskie oraz Maine Coon.

Ponadto chronią serca swych właścicieli. Naukowcy zajmujący się chorobami naczyniowymi na Uniwersytecie w Minesocie dowiedli, że osoby posiadające kota przejawiają mniejsze skłonności do zawałów. Przez 10 lat obserwowali 4,5 tys. osób, spośród których 3/5 było właścnacielami futrzaka. Okazało się, że ryzyko ataku serca było u nich o 30% niższe niż u ludzi, którzy nie mieli żadnego zwierzęcia futerkowego. Badania w kolejnych latach pokazały też, że kociarze byli również znacznie mniej narażeni na śmierć wskutek chorób sercowo-naczyniowych, w tym udarów12. Może to mieć związek z faktem, że podczas głaskania mruczka obniżają się ciśnienie krwi oraz poziom trójglicerydów i cholesterolu, maleje stres i wzmaga się aktywność fizyczne.

Bibliografia

  1. J. Church, "The Lancet" 2001, t.358, s. 930
  2. R. G. Pyrke, "British Medical Journal" 2004, t.329, s 712
  3. M. Frei "Tages-Anzeiger" 24.09.2004
  4. https://goo.gl/UgdPg4
  5. https://goo.gl/1JdMC5
  6. Child & Adolescent Social Work Journal. 15: 177–185. doi:10.1023/A:1022284418096
  7. https://goo.gl/qX6Sz1
  8. https://goo.gl/KuFvXV
  9. https://goo.gl/oKEckP
  10. https://goo.gl/piRHhg
  11. J. PLoS ONE https://goo.gl/DxUbaV
  12. https://goo.gl/Qs8BFu
  13. https://goo.gl/e3Ltfy
  14. https://goo.gl/vbXQXc
  15. D. Gazurek, M. Gasińska Kompleksowa rehabilitacja dziecka z mózgowym porażeniem dziecięcym. [W:] Szmigiel C (red.): Podstawy diagnostyki i rehabilitacji dzieci i młodzieży niepełnosprawnej. Tom 1. AWF, Kraków 2001: 295-296.
  16. E. Baum, Terapia zajęciowa. Fraszka Edukacyjna, Warszawa 2008: 56-58.

Pływanie z delfinami

Te wodne ssaki świetnie sprawdzają się w terapii dzieci cierpiących na poważne schorzenia, m.in. porażenie mózgowe, zespół Downa, dystrofię mięśniową, nerwice. Badania nad wykorzystywaniem delfinów w terapii dzieci cierpiących na choroby psychiczne i fizyczne rozpoczęli w latach 70. amerykańscy naukowcy i neuropsychiatrzy z uniwersytetu w Miami. Zauważyli oni, że delfiny emitują wiązki ultradźwięków, które przenikają przez ludzkie ciało, powodując drobne wprawdzie, ale niezwykle korzystne zmiany w zniszczonych komórkach.

Dziś to podejście poddaje w wątpliwość trójka akademików. Karsten Brensing, Katrin Linke oraz Dietmar Todt z Institute of Behavioral Research Free University w Berlinie analizowali zachowania delfinów w czasie 83 sesji terapeutycznych w znanym ośrodku "Dolphin Plus" we Floryda Keys w USA. Aby terapia z użyciem ultradźwięków była skuteczna, niezbędne są odpowiednie ich natężenie, czas ekspozycji i powtarzalność. Badacze postanowili sprawdzić, czy zachowania delfinów gwarantują spełnienie tych wymogów.

Niestety okazało się, że nie13. Dlatego też naukowcy postulowali, by zastąpić nazwę delfinoterapia określeniem Dolphin Assisted Therapy (DAT), czyli terapia wspomagana obecnością delfina.

Na pierwszy rzut oka delfinoterapia wydaje się zwykłą zabawą. Dziecko rzuca delfinowi piłkę, którą ten chętnie oddaje, dotyka go i wreszcie z nim pływa. Podczas zabawy z delfinami zwiększa się też wydzielanie endorfin (tzw. hormonów szczęścia) przez przysadkę mózgową. Zmniejszają one odczucie bólu, ułatwiają oddychanie, wpływają na termoregulację oraz wydzielanie różnych hormonów.

Coraz częściej też lekarze i terapeuci doceniają wpływ silnego biopola delfinów jako źródła dodatkowej energii, korzystnej dla aktywizacji systemu immunologicznego14.

W Polsce trudno skorzystać z tej formy wspomagania leczenia. Jednak istnieje kilka fundacji, które pomagają rodzicom chorych dzieci zebrać fundusze na turnus rehabilitacyjny z delfinami.

Dla niepełnosprawnych hipoterapia

Jazda konna może stać się uzupełniającą metodą rehabilitacji ruchowej dla osób z mózgowym porażeniem dziecięcym, stwardnieniem rozsianym, przepukliną oponowo-rdzeniową, chorobami nerwowo-mięśniowymi oraz po urazach czaszkowo-mózgowych15. Metoda ta bazuje na działaniach neurofizjologicznych prowadzonych w kontakcie z koniem, które mają służyć poprawie funkcjonowania człowieka w sferach fizycznej, emocjonalnej, poznawczej i/lub społecznej.

Warto wspomnieć, że poza Polską zakres hipoterapii obejmuje jedynie rehabilitację pacjentów z dysfunkcjami narządu ruchu, czyli gimnastykę leczniczą za pomocą ruchów konia. Natomiast w naszym kraju jest on znacznie większy. Zadaniem hipoterapii jest regulacja napięcia mięśniowego (rozluźnianie zbyt napiętych mięśni tzw. spastycznych oraz mobilizowanie mięśni osłabionych), a co za tym idzie poprawa postawy ciała oraz doskonalenie równowagi, koordynacji, poczucia rytmu i orientacji w przestrzeni. Poza tym uczy naśladowania wzorca chodu (torowanie neuronalne) - u siedzącego prawidłowo pacjenta poruszający się równym stępem koń powoduje trójwymiarowy ruch obręczy biodrowej, drobne rotacje kręgów oraz przeciwstawny względem bioder ruch obręczy barkowej (dysocjacja biodrowo-barkowa). Ruchy te są podobne do tych, jakie wykonuje człowiek podczas chodu.

Ponadto hipoterapia pomaga uchronić się przed ograniczeniami ruchomości i przykurczami w stawach za pomocą stymulowania mało aktywnych partii mięśniowych. Jazda konna stymuluję percepcję zmysłową, gdyż dostarcza jednocześnie bodźców dotykowych, wzrokowych, słuchowych, zapachowych oraz proprioceptywnych, rozwija umiejętności poznawcze poprzez uczenie nowych umiejętności oraz ćwiczenie koncentracji uwagi. Poza tym chory zyskuje kontakt z przyrodą poprzez zwiększenie możliwości lokomocyjnych, usprawnianie pracy narządów wewnętrznych, dotlenienie organizmu oraz zwiększenie jego odporności.

Hipoterapia to forma terapii wykorzystywana do leczenia wielu różnego rodzaju zaburzeń neurologicznych, psychiatrycznych lub ortopedycznych16. Jej szczególną cechą jest możliwość pracy z dziećmi autystycznymi, ponieważ, jak zauważył Monty Roberts, autycy i konie wykazują wiele podobieństw w postrzeganiu, reagowaniu i porozumiewaniu się[2].

Artykuł należy do raportu
Człowiek i zwierzę
Zobacz cały raport
Wczytaj więcej
Nasze magazyny