Stanisław Marciniak (1937–2019) - Uzdrawiacz niealternatywny

30 grudnia 2019 roku. Cmentarz św. Rocha w Białymstoku. Ziąb. Przeszywający wiatr. W pogrzebie Stanisława Marciniaka, poza najbliższą rodziną, bierze udział duża grupa osób żegnających swego uzdrowiciela.

30 kwiecień 2020
Artykuł na: 6-9 minut
Zdrowe zakupy

Niektórzy z nich później dzielą się wspomnieniami przy herbacie. Każdy opowiada o swoim przypadku, o stanie beznadziejnym, wobec którego lekarze byli bezradni. O cudzie uzdrowienia, jakiego dokonał Stanisław Marciniak. Poprosiłem ich o przysłanie mi opisów tych przypadków. Otrzymałem teksty robiące niesamowite wrażenie. Realistyczne opisy faktów i tylko faktów. Prawda, którą podpisany gotów poświadczyć pod przysięgą.

Nigdy wcześniej nie znałem tych faktów, choć wiele razy, z różnych stron Polski, słyszałem o uzdrowicielu Stanisławie Marciniaku. Znałem go dość dobrze. Szkoda, że nie lepiej. A mógłbym, bo jestem jego bratem. Różniliśmy się tak bardzo, jak tylko bracia różnić się mogą.

Stanisław, uzdolniony matematyk, absolwent ekonometrii na SGPiS (obecnie SGH), wieloletni dyrektor różnych zakładów produkcyjnych, w pewnym momencie życia postanowił uzdrawiać ludzi. Stanisław Marciniak

Może nie stało się to tak nagle. Jak pamiętam, zawsze z wielką wrażliwością ofiarowywał swe wsparcie ludziom potrzebującym pomocy, szczególnie chorym. Z czasem uwierzył, że dotykiem, masażem i skupieniem woli może realnie pomagać chorym, przynosić im ulgę w bólu, a nawet poprawiać ich stan zdrowia. Tak rodził się uzdrawiacz Stanisław Marciniak.

I zostałby pewnie jednym z wielu bioenergoterapeutów, ludowych uzdrawiaczy, gdyby nie potrzebował zrozumieć "jak to działa?". Na czym polega jego dar uzdrawiania? Nie dałem mu wsparcia jako fizyk-elektronik. Nie mogłem potwierdzić istnienia pola bioplazmatycznego, bo w racjonalnym świecie fizyki coś takiego nie istnieje.

Zdjęcia z aurą otaczającą głowę to kirlianowskie tricki z ulotem ładunków przy użyciu wysokich napięć albo wręcz banalne oszustwo. W świecie makro znane są tylko dwa rodzaje oddziaływań na odległość: grawitacja i pole elektromagnetyczne (w świecie atomów są jeszcze dwa inne).

W oddziaływaniu na odległość człowieka na człowieka grawitacja nie wchodzi w rachubę, a przekazywanie energii elektromagnetycznej, gdyby miało miejsce, byłoby na pewno mierzalne, a nikt nic takiego dotychczas nie zmierzył. A więc nie mogłem pomóc bratu w fizycznej interpretacji jego zdolności bioenergoterapeutycznych.

Stanisław poszedł inną drogą. Biologia to nie fizyka. Może w biologii drzemią tajemnice, o których fizykom się nie śniło. Ostatecznie dla Stanisława liczyło się skuteczne pomaganie chorym ludziom. W tym chciał być coraz lepszy. Głęboko wierzył, że ma dar przekazywania drugiemu człowiekowi energii, ale chciał to wesprzeć solidną wiedzą o organizmie człowieka i kojarzyć swoje działania bioenergoterapeutyczne z technikami manualnymi.

Dlatego ciągle się uczył. Znał na wyrywki atlas anatomiczny człowieka – każdą tkankę, każdy mięsień, każdą kosteczkę. Zaliczył mnóstwo szkół, kursów masażu i kręgarstwa, a ostatnim jego wyczynem studenckim był licencjat z fizjoterapii, zrobiony w wieku 80 lat w Białostockiej Wyższej Szkole Medycznej.

Dla jednych był uzdrowicielem energoterapeutą, dla innych kręgarzem, masażystą powięziowym lub fizjoterapeutą. W mojej ocenie był fizjoenergoterapeutą. Taka specjalność chyba nie istnieje, a powinna. Jest pionierskim dziełem Stanisława Marciniaka.

To koncepcja – opowiadał o niej w wywiadach medialnych – połączenia technik manualnych z przekazywaniem energii biologicznej.

Dla mnie nie istnieje fizyczne zjawisko transportu energii od człowieka do człowieka, prawdopodobnie jest to bardzo silne oddziaływanie sugestii, ale czy to ważne? Liczy się skutek ozdrowieńczy, który dowodzi, jak wiele jest jeszcze do odkrycia w regionach związków psychicznych człowieka z człowiekiem i zjawisk psychosomatycznych.

Słuchałem ostatnio profesora Artioma Oganeva (prawdopodobnie najwybitniejszy współcześnie fizyk rosyjski). 45 lat. Kariera naukowa na Zachodzie, głównie w USA. Dokonał w krystaligrafii czegoś podobnego do dzieła Mendelejewa w chemii. Opracował metodę komputerowej symulacji dowolnych kryształów, jeszcze nieodkrytych, a być może istniejących na innych planetach).

Na pytanie, dlaczego wierzy w Boga, przecież jest uczonym racjonalistą, uznającym tylko fakty, odpowiedział: "Tak jest, dla mnie liczą się tylko fakty. Byłem stuprocentowym ateistą. Mając 19 lat, na pierwszym roku studiów, zakochałem się. Niestety nieszczęśliwie. Rozpacz przerodziła się w ciężką depresję. Doprowadziłem się do stanu skrajnego wycieńczenia organizmu. Nie wstawałem z łóżka. Czekałem na śmierć. Wtedy miałem sen. Z niezwykłej jasności objawił się Jezus Chrystus, zbliżył się do mnie i pocieszył. Przebudziłem się jako zupełnie inny człowiek. Radosny, gotowy góry przenosić. Tak, jestem racjonalistą i wiem, że sen to tylko produkt określonej kombinacji połączeń neuronów w mózgu. Ale liczą się wyłącznie fakty. A Jezus Chrystus uratował mi życie. I to jest fakt".

Cóż więcej mógłbym dodać. Wiem, że redakcja "Holistic Health" trzyma dystans do uzdrowicieli i głosicieli wyższości tzw. medycyny alternatywnej nad medycyną akademicką, niekiedy obraźliwie nazywaną rockefellerowską. Jednak mamy tu zupełnie inny przypadek. Stanisław Marciniak całe życie uczył się o organizmie człowieka, łącząc wiedzę akademicką z głębokim, autentycznym przeświadczeniem o swoim wyjątkowym darze leczenia własną energią.

To już nie jest medycyna alternatywna, lecz holistyczna. Można powiedzieć, że to przypadek uzdrowiciela niealternatywnego. Stanisław Marciniak to prawdziwy pionier fizjoenergoterapii. Czy łatwo będzie podążać za tym pionierem? Chyba nie.

Nie było to łatwe w dosłownym, fizycznym sensie za jego życia. Stanisław był sprinterem. Jeszcze kilka lat temu, prawie osiemdziesięcioletni, zdobywał medale na zawodach lekkoatletycznych oldboyów. Opowiadano mi, jak na stadionowej ławeczce, w przerwach między konkurencjami, tworzyła się kolejka zawodników, którym wykonywał zabiegi przynoszące ulgę w bolesnych kontuzjach.

Żeby podążać za tym pionierem, trzeba uczyć się fizjoterapii przez całe życie, głęboko i sugestywnie dla innych wierzyć w swoją moc przekazywania energii i z bezgraniczną empatią oraz poczuciem spełniania misji służyć ludziom potrzebującym pomocy.

Tego nie da się nauczyć. Takim się trzeba urodzić.

Tekst: Prof. Wiesław Marciniak 

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
Holistic Health 3/2020
Holistic Health
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny