Pokonać raka bez strachu

Jak powiedział Morty Lefkoe, kiedy zdiagnozowano u niego nowotwór, w przypadku którego wskaźnik przeżycia wynosi tylko 6%, w ogóle nie czuł strachu. I to był według niego klucz do sukcesu.

29 wrzesień 2017
Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

W zaledwie 99 dni 77-letni Morty Lefkoe cofnął wszelkie symptomy raka jelita grubego, mimo że choroba była już w IV stadium - końcowym etapie przed śmiercią. Zrezygnował z chemioterapii po zaledwie 3 z 18 planowanych cykli, ponieważ nie wydawała mu się ona słusznym postępowaniem, a poziom antygenu rakowo-płodowego (ang. arcinoembryonic antigen, CEA) - markeru nowotworowego we krwi - gwałtownie się u niego obniżył.

Psychika ponad rakiem

Nowotwór postrzega się jako postępującą chorobę, która przebiega w 4 stadiach i - jeśli nie jest leczona - prawdopodobnie zakończy się śmiercią. Jednak czasem rak w niewytłumaczalny sposób ustępuje bez żadnej interwencji medycznej. Lekarze określają to zjawisko spontaniczną remisją. Naukowcy z Instytutu Nauk Noetycznych (Institute of Noetic Sciences) przebadali ponad 1,5 tys. takich przypadków i doszli do wniosku, że wpływa na nie wiele czynników. Rozpoznali również 8 zmian na poziomie umysłu, które mogą doprowadzić do spontanicznej remisji1. Są to:

1. Przejście od zależności do niezależności w połączeniu z aktywnościami, postawami i zachowaniami, które sprzyjają zwiększeniu samodzielności i świadomości w zakresie własnego ja, innych osób i otoczenia, a także doświadczaniu miłości, radości, wesołości, satysfakcji, śmiechu i humoru.

2. Stawianie czoła kryzysom i siła do znalezienia nowej, głębokiej i przynoszącej satysfakcję drogi życia.

3. Przejęcie kontroli nad własnym życiem na poziomie osobistym, zawodowym, emocjonalnym, duchowym i zdrowotnym oraz rewizja dawnych przekonań, które mogą być już niewłaściwe czy nieodpowiednie.

4. Przezwyciężenie skrępowania w związku z odczuwaniem pozytywnych i negatywnych emocji, umiejętność ich wyrażania i odkrycie zdolności do mówienia: "nie", kiedy jest to niezbędne dla dobrego samopoczucia.

5. Przynajmniej jeden silny, pełen miłości związek z drugim człowiekiem i przynależność do jakiejś społeczności.

6. Partnerska współpraca z lekarzem prowadzącym terapię.

7. Znalezienie znaczenia w doświadczeniu choroby nowotworowej i powodów do życia, akceptacja diagnozy, ale nie rokowań, wiara w pozytywny rezultat.

8. Wybór aktywności zwiększających świadomość i obniżających poziom stresu, a także wykazywanie na nowo poczucia duchowości, które może doprowadzić do takich praktyk jak modlitwa czy medytacja.

Jego lekarz onkolog powiedziała, że chemioterapia nie mogła dać tak pozytywnego efektu po zaledwie kilku zabiegach i wątpliwe, by wywarły go witaminowe suplementy, które przyjmował Morty. Było jednak coś innego: nastawienie pacjenta do choroby.

- Zdiagnozowanie raka nigdy nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Nie bałem się, było to po prostu coś, z czym musiałem sobie poradzić. Dzięki temu choroba nie wpłynęła na mój układ odpornościowy, więc był on w stanie pomóc mi się z nią uporać - mówi Morty.

To dość niespotykana reakcja na coś, co dla wielu byłoby wyrokiem śmierci. Później Morty uczył tego rodzaju rzeczy innych pacjentów. Za pośrednictwem swojej organizacji - Lefkoe Institute - prowadził szkolenia, które tysiącom ludzi pokazały, jak przezwyciężyć własną złość, strach i inne blokady umysłowe, powstrzymujące przed życiowym spełnieniem.

- Od naszych przekonań, takich jak "jestem niewystarczająco dobry", "pieniądze nie rosną na drzewach" lub "związki są trudne", które kształtują naszą rzeczywistość, zależy to, jaki jest świat. Są one jednak nieprawdziwe, bo odzwierciedlają znaczenia, jakie nadaliśmy wydarzeniom w naszym życiu - przekonuje Morty.

Uświadomił to sobie pewnego dnia, kiedy siedział w samolocie. W tamtym czasie był odnoszącym sukcesy konsultantem ds. zarządzania, który wcześniej na łamach poważnych magazynów regularnie pisał felietony dotyczące polityki i biznesu.

Pomimo sukcesów Morty czuł, że jego życie nie podąża w kierunku, którego by sobie życzył: miał za sobą 2 rozwody i często myślał o samobójstwie. W samolocie zaczął więc pisać dziennik, w którym w skrócie przedstawił to, kim jest i czego potrzebuje.

- Byłem nieszczęśliwy, w depresji i chciałem zrozumieć, co mnie blokuje. Uświadomiłem sobie, że opisałem sam siebie jako osobę, która jest w stanie przezwyciężyć wszelkie przeszkody i poszłaby do przodu bez względu na wszystko. Czego więc potrzebowałem, aby tego doświadczać? Przeszkód, które wciąż tworzyłem w moim życiu - wyjaśnia.

Od czasu tego wstępnego spostrzeżenia Morty rozwinął własną metodę eliminacji przekonań, która była przedmiotem 3 badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Arizony. Wyniki jednego z nich opublikowano w recenzowanym czasopiśmie. Udowodniło ono, że strach przed publicznym przemawianiem można przezwyciężyć w czasie krótszym niż 4 godziny.

10 lat temu u Morty'ego zdiagnozowano rodzaj nowotworu krwi, który kontrolował za pomocą akupunktury i leków ziołowych. W końcu jednak nastąpiło pogorszenie i chorobę wyleczono dopiero serią chemioterapii.

Morty kontynuował wizyty u swojej lekarki, by wykonywać regularne badania krwi. W marcu 2014 r. zauważyła ona, że liczba czerwonych krwinek jest u niego nieprawidłowo niska. Dalsze badania i kolonoskopia wykazały raka jelita grubego.

- Jeśli nowotwór nie rozprzestrzeniłby się poza nabłonek jelita i został usunięty operacyjnie, problem zostałby całkowicie rozwiązany - mówi Morty.

Mężczyzna był przygotowany do operacji, ale dosłownie kilka godzin przez jej rozpoczęciem powiedziano mu, że rak zaatakował wątrobę, a poziom markera nowotworowego CEA w jego krwi wynosi 79 mg/l, podczas gdy prawidłowa wartość u osób niepalących to poniżej 2,5 mg/l.

Nowotwór był zatem nieoperacyjny, w IV stadium, a jedyną nadzieję stanowiło 18 rygorystycznych serii chemioterapii. Jednak nawet ona nie była wielka - w przypadku przerzutowego raka jelita grubego pięcioletni wskaźnik przeżycia wynosi zaledwie 6%.

Morty przerwał chemioterapię po 3 cyklach, ponieważ intuicyjnie czuł, że ta forma leczenia po prostu nie jest właściwa. Zrobił to pomimo protestów onkologa oraz ogromnego strachu rodziny i przyjaciół.

- Nie polecam tego nikomu innemu, ale moja intuicja podpowiedziała mi rezygnację z chemioterapii - wyznaje.

Równolegle do rozpoczęcia chemioterapii wdrożył również ścisłą przeciwnowotworową dietę i przyjmował 50 suplementów diety dziennie. Zaczął również ćwiczyć na siłowni 6 dni w tygodniu. - Wcześniej moja aktywność fizyczna była niewielka, co wynikało z moich przekonań. Od liceum chłopcy, którzy interesowali się sportem i treningami, nie wydawali mi się szczególnie inteligentni, a ja chciałem być postrzegany jako intelektualista, więc nie ćwiczyłem! - opowiada Morty.

Po zaledwie 3 seriach chemioterapii, 2 tygodnie po wdrożeniu specjalnej diety i suplementacji, poziom antygenu rakowo- -płodowego obniżył się u Morty'ego gwałtownie do zaledwie 2,3 mg/l. Ów niespodziewany spadek był niewytłumaczalny, szczególnie że ani chemioterapia, ani dieta nie trwały wystarczająco długo, by przynieść tak radykalny efekt.

Codzienna dieta Morty'ego

W domu Morty spożywa organiczną żywność: raz w tygodniu wołowinę od krów wypasanych naturalnie, hodowany w naturalnych warunkach drób, dzikie łososie i inne zdrowe ryby, brązowy ryż i zielone warzywa. Codziennie wypija też szklankę surowego mleka.

Na śniadanie je razowy chleb ze skiełkowanego ziarna i jajka, a na lunch dużą zieloną sałatkę z pomidorem, awokado, ogórkiem, ziarnami i orzechami, czasem dodatkowo z kurczakiem lub resztkami ryby.

Marty stosuje również specjalny program suplementacji. Obejmuje on m.in.

  • Pien Tze Huang Yin Dan Ping Gan (tradycyjny preparat stosowany w medycynie chińskiej),
  • honokiol (ekstrakt z kory drzewa magnoliowego stosowany w medycynie chińskiej w leczeniu raka),
  • glicynian selenu,
  • witaminę C (1-2 g 1-3 razy dziennie),
  • witaminę D3,
  • preparat zawierający koenzym Q10, polifenole i witaminę E,
  • kwas R-liponowy (300 mg),
  • ekstrakt z kurkumy,
  • wyciąg z ostropestu plamistego.

Rzecz jasna przed samodzielnym wdrożeniem tego typu suplementacji należy skonsultować się z wykwalifikowanym, doświadczonym specjalistą.

- Naprawdę nie wiem, co spowodowało moje nagłe wyzdrowienie, ale intuicyjnie silnie czuję, że prawdziwa przyczyna miała źródło w psychice - mówi Morty. W grę wchodziły 2 czynniki Po pierwsze Morty twierdzi, że nigdy nie traktował diagnozy poważnie.

- Powiedziałem przyjaciołom, że rozpoznanie raka to dla mnie odpowiednik złamania nogi. Muszę się leczyć, mieć prześwietlenia, chodzić w gipsie i o kulach przez kilka tygodni. Jednak choć złamana noga wymaga leczenia, nie jest to nic poważnego. Tak czułem się w związku z moją chorobą. Kilkoro moich przyjaciół sądziło, że byłem w fazie zaprzeczenia. Mówili, że moja diagnoza to poważna sprawa, ale ja po prostu nigdy nie odbierałem jej w ten sposób - wyjaśnia.

Tę teorię wydaje się wspierać praca Ellen Langer, psycholog z Uniwersytetu Harvarda. W badaniu z udziałem pacjentów onkologicznych, którzy doświadczyli spontanicznej remisji - w przypadku której rak po prostu w niewytłumaczalny sposób ustąpił - odkryła ona, że jego uczestnicy nie byli przytłoczeni diagnozą, a do leczenia choroby podchodzili bez emocji1.

Drugim czynnikiem mającym wpływ na wyzdrowienie Morty'ego był brak reakcji i strachu w związku ze statystyczną sześcioprocentową przeżywalnością.

- W ogóle się nie bałem, nie niepokoiłem, nie martwiłem. Nie przywiązywałem do diagnozy czy rokowań wagi, dzięki czemu nie wywołały one we mnie żadnych negatywnych emocji. A ponieważ w ogóle nie byłem zestresowany, nie osłabiło to mojego układu odpornościowego, jak ma to miejsce w przypadku większości ludzi doświadczających strachu na wieść o chorobie nowotworowej - wyjaśnia Morty.

W zaledwie 99 dni po zdiagnozowaniu nowotworu poziom antygenu CEA obniżył się u Morty'ego do wartości poniżej 2,5 mg/l, co oznaczało, że był zdrowy. Wciąż ćwiczy 6 razy w tygodniu i utrzymuje dietę, a wyniki pozostają na tym samym poziomie.

Jednakże póki co nie wyszedł jeszcze na prostą. Badanie metodą pozytonowej tomografii emisyjnej (ang. positron emission tomography, PET) wykazało, że nowotwór w dalszym ciągu jest obecny w jelicie grubym i innych częściach jego organizmu, chociaż poziom antygenu rakowo-płodowego utrzymuje się na poziomie 1,6 mg/l.

Niezależnie od rokowań Morty w dalszym ciągu stawia czoła trudnościom i zmaga się z rakiem bez strachu.

- Nie przywiązywałem do tego żadnej wagi, po prostu działałem. A bez strachu miałem jasność co do tego, co muszę robić. Ludzie, którzy wciąż zastanawiali się, jak się czułem, tylko wprawiali mnie w zakłopotanie. Miałem się dobrze i byłem całkowicie pewien, że będzie w porządku - podkreśla.

Wczytaj więcej
Nasze magazyny