Metoda Montessori - daj dziecku skrzydła

Czy istnieje sposób nauczania idealny dla każdego dziecka? Być może odpowiedzią na to pytanie jest metoda opracowana przez włoską pediatrę Marię Montessori.

27 maj 2019
Artykuł na: 17-22 minuty
Zdrowe zakupy

Wystarczyły 4 przedmioty, żeby wszystkie dzieci w badanej grupie długo cieszyły się każdym z nich i wykorzystywały go w kreatywnej zabawie. W porównaniu z nimi rówieśnicy, którzy dostali po kilkanaście zabawek, nie potrafili skupić się na nich dłużej, a na niektóre nawet nie spojrzeli1. Ten eksperyment pokazuje, że im prostsze są przedmioty i im mniejszy ich wybór, tym większą dziecko ma satysfakcję z zabawy. A to przekłada się na jego rozwój intelektualny i emocjonalny - musi ono podejmować decyzje, które choć dorosłym wydają się bagatelne, to stymulują prawidłową pracę mózgu.

I nie ma tutaj znaczenia, czy chodzi o dziecko rozwijające się prawidłowo, czy też z jakiegokolwiek powodu opóźnione: odpowiednie środowisko, ukierunkowane na jego potrzeby, pozwoli mu osiągnąć to, co z pozoru wydaje się niemożliwe.

Im prostsze są przedmioty i im mniejszy ich wybór, tym większą dziecko ma satysfakcję z zabawy. A to przekłada się na jego rozwój intelektualny i emocjonalny – musi ono podejmować decyzje, które choć dorosłym wydają się bagatelne, to stymulują prawidłową pracę mózgu.

Przedszkole dla mojego dziecka

Daniel ma 8 lat. Kiedy był niemowlęciem, zapadł na ciężką infekcję dróg oddechowych, w wyniku której musiał niemal bez przerwy przebywać w pozycji pionowej - by nie zakrztusić się wydzielinami. Jego matka Magdalena nosiła go przy sobie codziennie przez następne kilka miesięcy, ponieważ infekcje nawracały. Z tego też powodu Daniel nie mógł raczkować i rozwijać się jak jego rówieśnicy. W konsekwencji pojawiły się problemy z wyrażaniem i odczytywaniem przez niego emocji.

- Kiedy pierwszy raz usłyszałam termin "autyzm", wyszłam z gabinetu - opowiada Magdalena. - Przecież w jego przebiegu dziecko nic nie mówi, a mój syn potrafił się komunikować z nami. Co prawda zwykle były to pojedyncze wyrazy, jednak kiedy zdenerwował się na kogoś, zamykał się w łazience i wylewał całe potoki słów. U chłopca zdiagnozowano zaburzenie ze spektrum autyzmu - zespół Aspergera.

Magdalena posłała go na początku do publicznego przedszkola, szybko jednak zorientowała się, że kwestie programowe dyskwalifikują placówkę jako ośrodek właściwy dla jej dziecka. - Na ogłoszenie przedszkola Montessori trafiłam przypadkiem. Skontaktowałam się z nimi. Wyszli mi naprzeciw. Nie zastanawiałam się długo. Nie tylko ona uległa urokowi metody wychowawczej opracowanej przez pewną lekarkę ponad 100 lat temu.

W samej tylko Warszawie znajduje się co najmniej 10 placówek przedszkolnych, przybywa też szkół podstawowych. Co wyróżnia je na tle innych ośrodków edukacyjnych?

Metoda Montessori - kluczowa triada

Maria Montessori była włoską pediatrą i psychiatrą żyjącą na przełomie XIX i XX w. Pracując z dziećmi niedorozwiniętymi intelektualnie, odkryła, że mogą one być bardziej samodzielne, jeśli zamiast przepisywać im kolejne leki, pedagog skupi się na odpowiednim sposobie przekazywania im wiedzy. Uczeni przez nią młodzi pacjenci osiągali podobne wyniki w egzaminach co ich prawidłowo rozwijający się rówieśnicy. Wkrótce dr Montessori dopracowała autorską metodę nauczania i zaczęła ją wykorzystywać w edukacji wszystkich dzieci.

Polega ona nie na kierowaniu ich rozwojem według ogólnie przyjętego schematu edukacji, ale na stworzeniu specjalnego środowiska, obserwowaniu ich oraz zachęcaniu do podejmowania samodzielnych decyzji. Nie minęło wiele czasu, a metoda nauczania Marii Montessori zyskała popularność na całym świecie. Co roku przybywa nowych placówek, a popyt na nie ciągle wzrasta.

Kluczową rolę odgrywa tzw. triada: dziecko - nauczyciel - środowisko.

Maluch jest w niej odkrywcą: codziennie zmaga się z zadaniami i próbuje znaleźć rozwiązanie problemu. Obserwuje, naśladuje, popełnia błędy, uczy się, rozwija. Czasem mijają tygodnie, nim posiądzie nową umiejętność, ale nie czuje nacisku i kolejne etapy przechodzi w swoim tempie. Nauczyciel nie nakazuje dziecku wykonania zadania, a raczej umożliwia mu samodzielne odkrycie, jak dany problem rozwiązać. Jeżeli chodzi o naukę nowej umiejętności - pokazuje, jak tego dokonać; jeśli o przyswojenie jakiejś wiedzy - poddaje pomysł, tak by spróbowało zgłębić temat.

Nie oznacza to jednak, że jest pozostawione samo sobie. Nauczyciel służy pomocą, ale nie ogranicza ucznia, pozwalając mu twórczo podejść do każdego zagadnienia. Pomóc w tym ma również otoczenie dziecka - może to być sala, klasa albo plac zabaw, powinny być jednak zaprojektowane tak, by wspierać rozwój intelektualny, fizyczny, emocjonalny i społeczny małego człowieka. Maria Montessori przygotowała listę konkretnych wytycznych dotyczących wymiaru pomieszczeń oraz użytych w nich konkretnych kolorów, kształtów i tekstur2.

Ahoj, przygodo!

"Ronja otrzymała swobodę i mogła wałęsać się, gdzie tylko chciała. Przedtem jeszcze Mattis powiedział jej to i owo.

- Uważaj na Wietrzydła, Szaruchy i zbójców Borki.

- A jak poznam, że to są Wietrzydła, Szaruchy i zbócy Borki? - zapytała Ronja.

- Zauważysz - odparł Marttis. - Aha - powiedziała Ronja.

- I uważaj, żeby nie zabłądzić w lesie - ciągnął Mattis.

- A co mam robić, jak zabłądzę? - zapytała Ronja.

- Odnaleźć właściwą ścieżkę. - Aha - powiedziała Ronja.

- I uważaj, żeby nie wpaść do rzeki.

- A co mam robić, jeśli wpadnę do rzeki?

- Pływać. (...)

- Pamiętasz na co masz uważać? Pewnie, że pamiętała. I podczas następnych dni Ronja nie robiła nic innego, tylko uważała na to, co było niebezpieczne i uczyła się pokonywać strach. Miała uważać, żeby nie wpaść do rzeki, powiedział Mattias, dlatego ochoczo skakała po gładkich kamieniach przy samym uskoku wodnym, tam gdzie najbardziej huczało. Nie mogła przecież zapuszczać się w las i tam uważać, żeby nie wpaść rzeki (...)".

Ten fragment książki Astrid Lindgren pt. "Ronja, córka zbójnika" dobrze obrazuje zadania nauczyciela. Ma on wyznaczać kierunek i dać swobodę młodemu odkrywcy. Tyle że w realnym życiu - inaczej niż w bajce - dorosły jednocześnie czuwa nad bezpieczeństwem dziecka. Ludzki mózg ewoluował na świeżym powietrzu, w świecie pełnym interesujących obiektów, ale nie w przytłaczających ilościach. W otoczeniu dziecka można było nazwać wszystko: pożywienie, zwierzęta, konstelacje.

Większość naszych przodków miała mózgi, które do pewnego stopnia łaknęły nowości i odkryć. Dobrze na tym wyszliśmy. Nasz gatunek zajął więcej siedlisk niż jakakolwiek inna istota na Ziemi. Ewolucja promowała różnorodność i dlatego są wśród nas poszukiwacze doznań, którzy najlepiej czują się w dynamicznym środowisku i szybko reagują na nowe informacje. Niestety przestaliśmy doceniać ten adaptacyjny niepokój. Tymczasem wiele dzieci, na różnych etapach rozwoju, uparcie go przejawia. Tacy uczniowie czują się znudzeni i niepasujący do reszty w konwencjonalnej szkole.

Zauważyła to Maria Montessori, która już w 1920 r. postulowała, by uczniowie szkół ponadpodstawowych w ogóle porzucili naukę opartą na wykładach i ruszyli na farmy i do szkół przyrodniczych, gdzie mogliby się swobodnie poruszać i uczyć na bieżąco, wykonując dane czynności3. Natomiast w przedszkolach i podstawówkach, zdaniem włoskiej lekarki, klasy powinny być pomieszczeniami o neutralnym wystroju, tak różnym od krzykliwych sal w wielu publicznych i prywatnych placówkach.

Surowe ściany są nieatrakcyjne, dzięki czemu dziecku łatwiej skupić się na tym, co istotne: przedmiotach, które służą do nauki i zabawy. To one przykuwają wzrok i uwagę malucha: książki, drewniane zabawki, przedmioty codziennego użytku. Młody człowiek chętniej po nie sięga i dłużej się na nich skupia, dzięki czemu szybciej nabywa nowe umiejętności. Półki są umieszczone tak, by znajdujące się na nich rzeczy - adekwatne do etapu rozwoju, na którym znajduje się dziecko - były na wysokości jego wzroku.

Całkiem inaczej rzecz wygląda z placem zabaw - to miejsce pełne przygód. Jest przygotowane tak, by podopieczni podejmowali jak najwięcej aktywności fizycznej, a jednocześnie rozwijali się intelektualnie. Zabawki oraz przedmioty codziennego użytku są tu wykonane z naturalnych materiałów.

Szczerość i prawda

Podopieczni placówek pracujących zgodnie z założeniami Marii Montessori nie są zachęcani do rywalizacji między sobą. Nie stosuje się wobec nich także systemu kar i nagród. Starsze dzieci uczą się odpowiedzialności poprzez opiekę nad młodszymi. Nauczyciele ubierają się skromnie, kobiety unikają makijażu oraz ozdób. Dzięki temu dzieci skupiają się na tym, co opiekunowie mają im do przekazania, nie rozpraszając się kolczykami albo kolorem szminki.

Wszyscy zobowiązani są do przestrzegania regulaminu, zarówno dorośli, jak i dzieci. Jeśli ktoś zachowa się w sposób niezgodny z zasadami, musi liczyć się z konsekwencjami - nie z karą, bo ta przywodzi na myśl negatywne doświadczenie, podczas gdy konsekwencje są naturalnym zjawiskiem towarzyszącym wyborom, i tym dobrym, i tym złym. Zgodnie z założeniami włoskiej pediatry, dzieci powinny spotykać się tylko z prawdą.

Ich młode umysły mogą interpretować fikcję jako coś rzeczywistego, dlatego też ważne, by opiekun bądź nauczyciel był zawsze szczery i prawdomówny. Tego samego oczekuje się od dzieci. Nauczyciel otwarcie mówi o swoich emocjach i tego samego wymaga od nich. To kolejna lekcja: dzieci nie tylko uczą się wyrażać siebie, ale też uwrażliwiają na potrzeby i uczucia innych.

Wolność - katalizator rozwoju

Zajęcia rozwijające samodzielność i kreatywność trwają 3 godz. i są obowiązkowym punktem planu każdego dnia wszystkich placówek. W tym czasie dzieci - pod opieką nauczyciela - decydują o tym, czym, z kim i jak długo zamierzają się bawić. Nikt ich nie pospiesza, nie czują presji. Kierując się naturalną ciekawością świata, nawet te z zaburzeniami rozwojowymi są zdolne osiągnąć zaskakujące wyniki. Potwierdzają to badania naukowe. W jednym z nich udowodniono, że metoda Montessori poprawia koordynację ręki i oka oraz ułatwia skupienie się przedszkolakom z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD)4.

Inne obserwacje przeprowadzone w 2017 r. również wykazały skuteczność tej metody. 70 trzylatków uczęszczających do przedszkola Montessori oraz 71 uczących się w innych placówkach obserwowano i poddawano testom przez 3 lata. Na początku wyniki w obu grupach były podobne, z czasem jednak podopieczni Montessori zaczęli odznaczać się większą wiedzą i empatią, chętniej też podejmowali naukę nowych umiejętności.

W wieku 4 lat dzieci te były już lepiej rozwinięte niż ich rówieśnicy uczęszczający do tradycyjnego przedszkola. Co więcej metoda opracowana przez Włoszkę pozwoliła dotychczas rozwijającym się wolniej przedszkolakom zrównać się z ich kolegami5.

Każdemu wedle potrzeb

Oczywiście nie zawsze jest idealnie. Czasami jakiś maluch swoim zachowaniem utrudnia prowadzenie zajęć. Wtedy opiekun sugeruje mu skupienie się na innej czynności, np. zabawie w pewnej odległości od grupy. Zdaniem Marii Montessori nie należy karać dziecka za to, że jest dzieckiem: być może w danym momencie jego potrzeby są inne niż to, co wychowawca ma mu do zaoferowania. Do każdego należy podchodzić indywidualnie. Efekt?

Zdaniem Marii Montessori nie należy karać dziecka za to, że jest dzieckiem: być może w danym momencie jego potrzeby są inne niż to, co wychowawca ma mu do zaoferowania. Do każdego należy podchodzić indywidualnie.

Dzieci uczone metodą Montessori są mniej pobudzone, ponieważ ich bieżące potrzeby są realizowane, a nie lekceważone. W praktyce oznacza to, że mimo istnienia ogólnie przyjętego planu dnia każdy podopieczny traktowany jest indywidualnie, co pozwala mu w pełni rozwijać swoje umiejętności. Warto przy tym wspomnieć, że placówki Montessori nie odrzucają oficjalnego programu nauczania. Założycielka uwzględniła matematykę, literaturę, nauki ścisłe, geografię i historię, dlatego też w każdej chwili dzieci mogą przenieść się do placówki publicznej i tam kontynuować edukację.

Z przedszkola do szkoły

Daniel zmienił się nie do poznania. Stał się komunikatywny i gadatliwy. Obecnie uczęszcza do publicznej szkoły, a swoim zachowaniem nie odbiega znacząco od zdrowych rówieśników. Nie czuje, by się od nich różnił - lgnie do kolegów z klasy, a ci wychodzą mu naprzeciw, akceptując go takim, jaki jest. To kolejna zasługa przedszkola Montessori. Dyrekcja i pracownicy nie tylko pomogli chłopcu rozwinąć się umysłowo, ale też zaproponowali, by nauczyciele ze szkoły podstawowej poznali go jeszcze przed rozpoczęciem przez niego nauki w placówce państwowej.

To był strzał w 10. Przyszli opiekunowie mogli zobaczyć, jak chłopiec się rozwija i przygotować wszystko na jego przyjście. Daniel dzięki niestereotypowemu zaangażowaniu opiekunów w przedszkolu pod pewnymi względami wyprzedza nawet swoich rówieśników - umie już dodawać i odejmować liczby trzycyfrowe, a taka arytmetyka potrafi wprawić w zakłopotanie nawet dorosłych. Magdalena jest z niego dumna. Widzi, że jej syn rozwija się i jest szczęśliwy. A wszystko to dzięki Marii Montessori, która - jak nikt inny - potrafiła dostrzec potrzeby dziecka i wyjść im naprzeciw.

Julia Ogorzałek 

Bibliografia

  1. Infant Behavior and Development, Volume 50, February 2018, Pages 78-87. https://doi.org/10.1016/j.infbeh.2017.11.005
  2. npj Science of Learning, volume 2, Article number: 11 (2017), https://www.nature.com/articles/s41539-017-0012-7
  3. Florence Williams „Natura leczy, czyli co sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi, zdrowsi i bardziej kreatywni”, s. 239-24, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018
  4. Educational Research and Reviews 10 (6) :733-738– March 2015. DOI: 10.5897/ERR2015.2080
  5. Front Psychol. 2017; 8: 1783. doi: [10.3389/fpsyg.2017.01783]
Wczytaj więcej
Nasze magazyny