Szamani - mistrzowie holistycznego uzdrawiania

Zanim wyjaśnię, kim są szamani, powiem, skąd wzięło się słowo "holizm" i w jakich warunkach powstało. Ten termin zawdzięczamy Janowi Christianowi Smutsowi, brytyjskiemu filozofowi i mężowi stanu.

19 kwiecień 2018
Artykuł na: 23-28 minut
Zdrowe zakupy

Dawno, dawno temu, mniej więcej jakieś sto lat wstecz, na samym końcu świata patrząc na mapie w dół, była sobie piękna, żyzna kraina targana wojnami i kolonizowana bez skrupułów. Unia Południowej Afryki, znana dziś jako Republika Południowej Afryki, była łakomym kąskiem dla Holendrów, Brytyjczyków i innych potęg morskich. Nie brały one pod uwagę, że mieszkają tam narody mające wspaniałą kulturę, holistyczną medycynę i poczucie wolności. Biali kolonizatorzy toczyli między sobą krwawe walki o krainę Buszmenów, Zulusów, Khosa i innych. Uważali ich za dzikusów, którzy mają pracować dla dobra Europejczyków. Tylko jeden człowiek zastanowił się nad ich losem i dojrzał w ich kulturze bogactwo, z którego również biali mogliby się uczyć. Tym człowiekiem był właśnie Jan Christian Smuts1.

Smuts, żyjący w latach 1870-1950, był świadkiem kolonizacji, wojen domowych i światowych oraz potworności apartheidu. W czasach, gdy normą były plaże tylko dla białych, środki transportu, sklepy, a nawet kościoły (sic!) tylko dla białych, zastanawiał się nad sensem życia i miejscem człowieka w przyrodzie. Nie był bynajmniej pacyfistą, w tamtych czasach mężczyzn wychowywano do walki i on też swoje odsłużył, ale przynajmniej naszła go refleksja, że może wcale biali nie różnią się tak bardzo od czarnych, a człowiek od reszty istot na naszej planecie. Owe rozważania doprowadziły go do wniosku, że wszyscy stanowimy jedność, jesteśmy częścią wszechświata, wpływamy na siebie nawzajem. A stąd był już tylko jeden krok do holistycznego życia i medycyny, do zgłębiania mądrości szamanów i naturalnych uzdrowicieli.

Termin holizm pochodzi od greckiego holos (całość, jedność) i oznacza postrzeganie świata i wszechświata jako całości. Dotyczy to nie tylko podejścia do Matki Natury, ale również do człowieka jako jedności ciała, ducha i umysłu oraz jego obciążeń karmicznych. I tu na scenę wchodzą szamani, którzy - w przeciwieństwie do medycyny zachodniej - nie leczą objawów, lecz patrzą na człowieka całościowo i poszukują przyczyn problemów zdrowotnych w stanach psychicznych i duchowych oraz w relacjach rodzinnych2,3.

Dobrym przykładem jest RPA, gdzie w 2004 r. zalegalizowano praktyki sangom (szamanek z kultur RPA, Lesotho, Suazi, Botswany, Namibii i Zambii) jako praktyki medyczne I tak w kampusie studenckim mamy lekarza alopatę (czyli medycyny zachodniej) i sangomę, a student może wybrać, czy iść po antybiotyk na przeziębienie, czy może udać się do sangomy i dotrzeć do źródła choroby. W Polsce wydaje się to niebywałe, niektórzy mogą nawet uznać, że to cofnięcie w czasie i rozwoju, ale osobiście przekonałam się, że tak nie jest. Człowiek, który ma holistyczne podejście do siebie, lepiej rozumie sam siebie, dostrzega zależności między porażkami i sukcesami, zdrowiem i chorobą we własnym wnętrzu i dzięki temu lepiej sobie radzi w życiu. Wiele nauczyłam się właśnie od szamanów.

Kim są szamani?

Fot. Agnieszka Podolecka

To słowo obiło się o uszy każdemu, ale czy wiemy, czym jest szamanizm? Zalew informacji internetowych czyni z niego czarną magię, czary-mary albo wręcz przeciwnie - cudowny lek na wszystko. Cóż, prawda - jak to zwykle bywa - leży pośrodku.

Słowo "szaman" trafiło do języka polskiego i wielu innych dzięki zbuntowanemu księdzu prawosławnemu o nazwisku Awwakum Pietrow.

Pietrow pokłócił się z patriarchą Moskwy i za karę został zesłany na Syberię na początku lat 50. XVII w. Podczas pobytu na Syberii spotkał lud Ewenków i jego centralną postać - szamana. Ewenkowie wymawiali słowo "szaman" z akcentem na drugą sylabę. Poszczególne grupy i ich wierzenia różniły się między sobą, ale coś, co zaczęto nazywać szamanizmem, łączyły pewne cechy wspólne, m.in. przekonanie o istnieniu świata duchowego i możliwości kontaktu z nim oraz holistyczne podejście do życia i leczenia.

Gdy w 1666 r. Pietrow wrócił do Moskwy, przekazał swoją wiedzę o szamanach Rosjanom i Europejczykom4. A gdy ci zaczęli spotykać osoby podobne do syberyjskich szamanów, zrodził się problem: czy szamanem można nazywać każdą osobę na świecie, która ma zdolności i obowiązki szamanów syberyjskich? Osobiście uważam, że tak jest łatwiej i zgadza się ze mną wielu naukowców. Po co wymieniać kilkadziesiąt etnicznych nazw, skoro zdolności i obowiązki są bardzo zbliżone do siebie? Szamani mają ułatwiać nam życie, sami też możemy to robić.

Kim więc są szamani? Może hochsztaplerami, którzy wmawiają nam, że kontaktują się z duchami zmarłych i duchami Matki Natury? A może to szaleńcy? Psychiatrzy badali szamanizm. I co? I przy całej swojej skłonności do dzielenia ludzi na schizofreników, maniaków etc. nie znaleźli sposobu na zaszufladkowanie szamanizmu jako jednostki chorobowej. Fenomenu świata duchowego też nie udało się im "zdiagnozować". Słyszenie głosów, wizje, wyobrażenia odbiegające od tzw. norm są charakterystyczne dla schizofrenii i kilku innych chorób, ale owe choroby mają swoje konkretne uwarunkowania, a szamani raczej nie dają się zakwalifikować jako niestabilni psychicznie.

Wiara w duchy? W XXI wieku?

Nie trzeba daleko szukać, przecież chrześcijanie też wierzą, że człowiek ma duszę! Jak również muzułmanie, hinduiści, buddyści i niezliczona liczba wyznawców innych religii. A jeśli ktoś wierzy w duszę, to przecież coś się z nią po śmierci ciała musi dziać.

Według wielu szamanów dusza ma kilka składników: część główną, którą można przyrównać do chrześcijańskiej koncepcji duszy, oraz coś, co możemy określić mianem energii życiowej.

To właśnie ona pozostaje wśród żyjących, gdy główna część duszy wędruje dalej, do następnego życia. Czy ma to znaczenie dla holistycznego uzdrawiania? Tak, ogromne, bo część wiedzy szamani pozyskują właśnie od duchów przodków, czyli tej energii, która pozostała po śmierci i nie poszła do następnego życia, jakkolwiek chcemy je sobie wyobrażać5. W Europie też mieliśmy szamanki. Słowo "wiedźma" pochodzi od wiedzieć, czyli to ta, która wie. I w większości języków świata słowo "szaman" i jego odpowiedniki oznaczają osobę, która ma wiedzę niedostępną zwykłym śmiertelnikom.

Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z szamanem kilkanaście lat temu, byłam pod wrażeniem ogromu bezwarunkowej miłości, jaka z niego promieniowała. To samo czułam wielokrotnie później, podróżując po Afryce Południowej, rozmawiając i pracując z sangomami afrykańskimi, a także z peruwiańskim szamanem kontynuującym tradycje inkaskie. Miłość, wybaczenie sobie i innym, otwarcie na problemy bliźnich - to wszystko stanowi ważną część holistycznego życia. Byłam - i nadal jestem - pod wpływem ich siły. Gdy jest mi źle, zamykam oczy i przywołuję ich moc, zdolność zajrzenia mi w duszę i dodania odwagi. Jakimś niewyjaśnionym cudem szamani umieją odczytać moje problemy i choroby lepiej niż ja sama i potrafią powiedzieć, jak czerpać moc z przyrody, z żywiołów i miłości.

Ciężko być okazem zdrowia fizycznego, gdy nasza dusza cierpi, gdy zjada nas nienawiść lub poczucie winy. Tak jak trudno być szczęśliwym podczas ciężkiej choroby, gdy wszystko nas boli. By czuć pełnię szczęścia - mówią szamani - trzeba odczuwać wewnętrzny spokój, a na niego składa się mnóstwo spraw: wybaczenie (również sobie), dobre relacje rodzinne (także ze zmarłymi przodkami), siła fizyczna i psychiczna, zdolność cieszenia się sukcesami innych.

Fot. Agnieszka Podolecka

Nie ma jednej obowiązującej definicji szamanizmu i szamana. Różni naukowcy różnie interpretują to zjawisko, choć oczywiście jest wiele punktów wspólnych. Szaman jest lekarzem w pełnym znaczeniu tego słowa. Mało tego, jest holistycznym lekarzem, czyli leczy ciało w połączeniu z duszą6,7. Jeśli ugryzie was jakieś miłe (bądź niemiłe) żyjątko w dżungli lub buszu, raczej nie zdążycie dotrzeć do szpitala po pomoc. Ale jeśli znajdziecie szamana, on was uzdrowi, jeśli tylko istnieje antidotum na to miłe coś. Dlaczego? Bo szamani od tysięcy lat uczą się rozpoznawać ugryzienia i leczyć ich skutki. Koncerny farmaceutyczne nie zawracają sobie głowy lokalnymi chorobami. Podobnie jak wyleczeniem przyczyny, a nie tylko skutku choroby.

Skoro zdaniem szamanów każda choroba ma przyczynę duchową, to lekarz staje się też psychologiem. Jeżeli zdiagnozujemy i uzdrowimy złe wspomnienie, uzdrowimy również własne ciało. Ba! Nawet możemy zmodyfikować kod genetyczny na mniej uszkodzony! Jak to się dzieje? Odnalezienie przyczyny choroby to pierwszy krok do uzdrowienia przyczyn, a co za tym idzie, uwolnienia się od złych zapisów w naszym ciele i podświadomości. Czemu mój organizm choruje? Co próbuje mi przez to powiedzieć? Szamani mają wiele metod diagnozowania. Niektórzy widzą energię wokół nas, dostrzegają jej zaburzenia, na przykład na poziomie serca. Wtedy wiedzą, że jakiś nierozwiązany problem emocjonalny wywołuje chorobę. Inni wpadają w trans lub głęboką medytację i udają się do sfery duchowej, gdzie znajdują odpowiedź na męczący nas problem.

Czy szamani pełnią też inne role?

Szamani są też mistykami i kapłanami, choć oczywiście nie każdy mistyk i kapłan jest szamanem. Są historykami, nauczycielami i przechowują tradycje swojego ludu6,7. I bynajmniej ich nauczanie nie ma nic wspólnego z obowiązującym w polskiej szkole wkuwaniem i zabijaniem jakiejkolwiek oryginalności i lotności umysłu. System szamański nie służy bowiem produkcji bezmyślnych podatników, lecz ma na celu wzmacnianie tożsamości, odporności i kreatywności człowieka, by dobrze sobie radził w życiu.

Bo mądry szaman to taki, który tworzy więź z uczniem zbudowaną na zaufaniu, dba o emocje i poczucie bezpieczeństwa, a także pomaga ukształtować indywidualność i siłę, byśmy jak najrzadziej musieli korzystać z jego rad. Dlatego nauczanie szamańskie również jest holistyczne. Jeśli mamy poznać historię, to szaman stworzy prawdziwy performance, połączy narrację z tańcem, śpiewem, odpowiednim wyglądem, będzie stymulował napięcie i naszą chęć poznania dalszego ciągu. Gdyby tak nam pokazywano historię w szkole, wkuwanie byłoby zbędne, wyjątkowość przekazu pozostałaby w nas na zawsze, a rozumienie... każdy ma prawo do własnej interpretacji faktów, szaman pokazuje jedynie drogę, zachęcając do samodzielnego myślenia. Może więc tytuł tego artykułu powinien brzmieć "Szamani - mistrzowie holistycznego życia"?

W wielu kulturach szamani wprowadzają się w trans za pomocą środków halucynogennych, takich jak np. ayahuasca, wywar z bielunia czy muchomora, co stanowczo odradzam. Nie wszyscy szamani tego potrzebują i zdecydowanie nie należy eksperymentować samemu. Często wprowadzają się w głęboką medytację, w stan, który naukowcy nazywają stanem alfa, gdy mózg osiąga głęboki relaks, gdzieś na pograniczu jawy i snu. Również rytmiczna muzyka bębnowa, klaskanie lub śpiewanie ułatwiają zatracenie się w tańcu, uwolnienie myśli, oderwanie się od rzeczywistości. Medytacji może się nauczyć każdy, choć oczywiście nie każdy będzie doznawać objawień jak szamani. Często jednak sama medytacja wystarczy, by rozluźnić ciało i umysł i poczuć się lepiej.

Moja przygoda z szamanizmem...

zaczęła się od spotkania szamana z Peru, który naucza w tradycji inkaskiej. Wtedy po raz pierwszy rozmawiałam z Matką Ziemią i medytowałam z żywiołami i drzewami. Było to tak głębokie i niezwykłe uczucie, że po powrocie do Polski natychmiast podzieliłam się nim z przyjaciółmi i zachęciłam do spróbowania. Miałam wtedy dużo problemów, borykałam się ze strachem przed podjęciem ważnych decyzji. Mistrz Kamag Wageag pokazał mi, jak powierzać Matce Ziemi swoje troski i pozyskiwać z niej energię, ale nie eksploatować. Możecie spróbować, to nie jest tak trudne, jak mogłoby się wydawać. Największą trudnością jest otwarcie umysłu na doznanie nowego doświadczenia, reszta pójdzie łatwo.

Jak ja to zrobiłam? Zgodnie ze wskazówkami szamana położyłam się na trawie i poszukałam kawałka nieporośniętej gleby. Poprosiłam Matkę Ziemię, by zachciała ze mną porozmawiać. Wygrzebałam dołek i powierzyłam jej swoje troski. Nie zasypałam jej listą żądań, po prostu porozmawiałam z nią jak z przyjaciółką, opowiedziałam, jak się czuję i że nie wiem, co robić dalej. Zaoferowałam Matce Ziemi moją dobrą energię i poprosiłam, by zabrała złą.

Wyobraziłam sobie, jak zła energia wypływa ze mnie ciemnym strumieniem i wsiąka w ziemię, a gdy poczułam, że już dość, poprosiłam ziemię, by zamieniła tę energię w żyzny torf i wyobraziłam sobie, jak moje smutki przemieniają się w żyzną glebę. Siła takiej wizualizacji jest niezwykła! Przyłożyłam ucho do ziemi i poczekałam na odpowiedź. Powoli znalazłam się na pograniczu jawy i snu, w głębokiej medytacji, w której nic nie przeszkadza, i... usłyszałam odpowiedź. Oczywiście psychologowie powiedzieliby, że to moja podświadomość podesłała mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i nie mam nic przeciwko takiej interpretacji. Ważne, że usłyszałam i wstałam z ziemi silniejsza i wypoczęta. A potem... Potem popełniłam jeden z największych błędów mojego życia i nie zrobiłam tego, co usłyszałam! Zabrakło mi odwagi.

Fot. Agnieszka Podolecka

Następnym razem byłam mądrzejsza. Minęło kilka lat i znów spotkałam mistrza Kamaga. I tym razem posłuchałam Matki Ziemi, czy też podświadomości, jak kto woli. Z czasem przekonałam się, że warto zaryzykować. Stałam się samodzielna i silna, choć wcześniej nie podejrzewałam się o te cechy. Oczywiście nic nie dzieje się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jednorazowa rozmowa nie wystarczy.

Trzeba włożyć dużo pracy w zmianę swojej sytuacji życiowej i samego siebie, ale medytacja z Matką Ziemią wzmacnia i wcale nie musi być jedynie środkiem ratunkowym. To cudowny wypoczynek! I nawet jeśli jest zimno i trudno położyć się na ziemi, warto wybrać się na spacer, popatrzyć pod nogi, wciągnąć głęboko powietrze i zamknąć oczy, zaproponować swoją energię i spytać, czy Matka Ziemia zechce nas obdarzyć swoją. Nie żądać, lecz poczuć bezgraniczną, bezwarunkową miłość do całej przyrody i ofiarować tę miłość. A miłość i dobra energia wrócą do nas. Do mnie wracają.

W naszej kulturze zapomnieliśmy już o sile rytuałów, o tym, że leczą one nie tylko poszczególne osoby, ale i całe społeczności. Przecież uzdrowienie duchowe matki ma wpływ na jej dzieci i rodziców, a ich lepsze samopoczucie na wszystkich wokół. Rytuałem może być napisanie swoich trosk i radości, próśb i wyrazów wdzięczności na kartkach i wspólne spalenie ich w ognisku czy kominku. W niemal każdej kulturze świata do ważnych rytuałów używa się ognia, a szamani korzystają z niego wyjątkowo chętnie. Pamiętam despacho dziękczynne. Medytowaliśmy całą grupą i tego dnia mieliśmy tchnąć w listek swoje dobre myśli, podziękować za to, co się nam w życiu udało.

To ćwiczenia bardzo ważne dla tych, którzy akurat przechodzą kryzys i uważają, że się im nie wiedzie. Jeśli przeczeszemy myśli, na pewno znajdziemy choć jedną rzecz, za którą możemy być wdzięczni. I gdy cała nasza grupa znalazła coś pozytywnego, każdy z nas przyłożył listek do czoła i przelał weń swoją wdzięczność. Szaman złożył listki na wianuszku kwiatków na czystej, białej kartce, a my poczuliśmy się zjednoczeni w chęci szukania dobrych i pozytywnych rzeczy w naszym życiu. Potem szaman wrzucił je do ognia i poprosił, by wiatr rozniósł tę naszą energię na cztery strony świata, żeby trafiła do potrzebujących. Popioły rozsypaliśmy na pobliskich grządkach, aby roślinom lepiej się rosło. Ilekroć mi smutno, przypominam sobie tę chwilę i uśmiecham do siebie, bo wiem, że potęga wdzięczności ma moc leczniczą - radując duszę czy umysł, raduję też swoje ciało i staję się silniejsza i zdrowsza.

Zachęcam was do spróbowania holistycznego podejścia do Matki Natury i do siebie, tak jak to czynią szamani. Do dostrzegania połączeń między wszystkimi częściami swojej osoby, a także z innymi ludźmi, zwierzętami i całą przyrodą. Codzienne drobne rytuały wzmacniające, rozmowa z Matką Ziemią i rytuał dziękowania jej za to, że nas nosi, karmi i daje życie, to tylko podstawy szamańskiego myślenia. Ale jak ważne podstawy! Na nich możemy budować pełne, holistyczne życie.

Agnieszka Podolecka

Artykuł powstał dzięki stypendium Narodowego Centrum Nauki, nr projektu: 2017/25/N/HS1/02500. Fot. Agnieszka Podolecka

O Autorce

Dr Agnieszka Podolecka urodziła się w Sri Lance i od najmłodszych lat interesowała się innymi kulturami. Jest orientalistką i afrykanistką. Pracę doktorską napisała na temat szamanizmu południowoafrykańskiego i jego oddziaływania na New Age. Prowadzi badania w RPA, Lesotho. Namibii, Botswanie i Zambii. Jest autorką artykułów naukowych i dwóch powieści: "Za głosem sangomy" i "Żar Sahelu".

Bibliografia

  1. Smuts J., Holism and Evolution, Macmillan and Company, 1927, https://archive.org/stream/holismandevoluti032439mbp/holismandevoluti032439mbp_djvu.txt
  2. Lubiszowska-Żółtkowska M. i Grotowska S. (red.), Religijność i duchowość - dawne i nowe formy, Nomos, Kraków 2010
  3. Podolecka A., Sangomas, Shamans and New Age: the Hybridity of some Modern Healing and Esoteric Practices and Beliefs in South Africa, Rocznik Orientalistyczny, LXIX, 2016, s. 142–157
  4. Price N. S. (ed.), The archeology of shamanism, Routlage, London 2001
  5. Comaroff J., Body of Power, Spirit of Resistance: the Culture and History of a South African People, University of Chicago Press, Chicago 1985
  6. Eliade M., Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy, Aletheia, Warszawab2011
  7. Graham H., Shamanism: A Reader, Rutlege, London 2003
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
Holistic Health 2/2018
Holistic Health
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny