Czy warto kierować się empatią? Rozmowa z prof. Kamilą Jankowiak-Siudą

Empatia ułatwia życie, a zwłaszcza kontakty z otoczeniem. Ale jej nadmiar często powoduje, że zapominamy o własnych emocjach i potrzebach. Jak to więc jest...

Artykuł na: 29-37 minut
Zdrowe zakupy

Kamila Jankowiak-Siuda

Kamila Jankowiak-Siuda prof. Uniwersytetu SWPS z siedzibą w Warszawie, neuropsycholożka, biolożka molekularna, kierowniczka Centrum Neuronauki Behawioralnej, kierowniiczka Katedry Psychologii Biologicznej i Behawioralnej. Pasjonują ją mózgowe mechanizmy reakcji empatycznej, szczególnie bólu, czynniki psychologiczne wpływające na poziom empatii oraz wpływ genów na funkcjonowanie empatycznego mózgu.

Agnieszka Podolecka: Pani Profesor, czy empatia jest uwarunkowana genetycznie?

Kamila Jankowiak-Siuda: Zacznijmy od tego, że istnieją dwa rodzaje empatii: emocjonalna i poznawcza. Emocjonalna sprawia, że potrafimy współodczuwać emocje innych osób, czujemy ich radość i ból, poznawcza skupia się natomiast na próbach zrozumienia zachowania innych ludzi, umożliwia przyjęcie perspektywy drugiego człowieka.

W przypadku empatii emocjonalnej odziedziczalność wynosi około 30%, w przypadku poznawczej 26%, czyli różnica jest niewielka. Badania, które dostarczyły te dane, przeprowadzano na bliźniętach, aby wyniki były jak najbardziej miarodajne. Te 30% uwarunkowań genetycznych zróżnicowania empatii w populacji pokazuje, jak ogromny wpływ na nasz rozwój emocjonalny ma środowisko, w jakim się wychowujemy i przebywamy już jako dorośli ludzie. Nawet bliźnięta jednojajowe wychowane w jednej rodzinie potrafią się różnić pod względem emocji i traktowania innych, ponieważ nie spędzają czasu wyłącznie ze sobą, spotykają różnych ludzi, którzy mogą mieć wpływ na kształtowanie tego, co i jak myślą czy odczuwają. W rozwijaniu i przejawianiu empatii wobec drugiego człowieka najważniejszy jest zatem wpływ otoczenia.

Empatia ułatwia życie, a zwłaszcza kontakty z otoczeniem. Ale jej nadmiar często powoduje, że zapominamy o własnych emocjach i potrzebach. Jak to więc jest... Czy warto kierować się empatią?

AP: To jest dobra czy zła wiadomość? Zastanawiam się nad tym jako matka.

KJ-S: Myślę, że bardzo dobra, bo daje możliwość kształtowania naszych dzieci od najmłodszych lat. Ten niewielki udział genów pokazuje, jak ważny jest sposób wychowywania dzieci, dawania im dobrego przykładu, kształtowania ich postaw życiowych. Zatem z jednej strony jest to wiadomość dobra, bo daje nam ogromną moc, z drugiej zaś niesie wyjątkową odpowiedzialność.

Pamiętajmy jednak, że nigdy nie jesteśmy jedynym środowiskiem, w jakim obracają się nasze dzieci. Chodzą do szkoły, w której spotykają dzieci z różnych rodzin. Nauczyciele także są bardziej lub mniej empatyczni, rozumieją i wspierają lub wręcz przeciwnie. To wszystko ma wpływ na to, jakim człowiekiem stanie się nasze dziecko.

 Gdy próbujemy rozumieć innych ludzi i przyjmować ich perspektywę, uaktywniają się szlaki genowe, które stymulują neuroplastyczność mózgu

AP: Czy są jakieś konkretne geny albo obszary mózgu odpowiedzialne za empatię?

KJ-S: Uważa się, że w budowaniu empatii bierze udział około 25 genów, w obrębie których jest 37 miejsc polimorficznych. Ostatnie badania, polegające na analizie całego ludzkiego genomu, pokazały jednak możliwość udziału kolejnych genów, więc być może jest ich więcej. To wskazuje, jak bardzo złożonym procesem jest budowanie empatii.

W trakcie współodczuwania dochodzi głównie do aktywacji genów kodujących receptory dla oksytocyny czy wazopresyny. Oba hormony pomagają właściwie budować więzi międzyludzkie, okazywać zaufanie i odczuwać radość z przebywania z innymi ludźmi. Oksytocyna jest nazywana, nie bez przyczyny, hormonem czułości, przywiązania, miłości i bliskości, dzięki niej potrafimy lepiej rozpoznać emocje na twarzy drugiego człowieka. Kolejne geny istotne dla empatii kodują receptory dla dopaminy, która oddziałuje na nasz układ nagrody w mózgu, co sprawia, że czujemy się zadowoleni.

Gdy próbujemy rozumieć innych ludzi i przyjmować ich perspektywę, uaktywniają się szlaki genowe, które stymulują neuroplastyczność mózgu. Przykładowo gen BDNF, kodujący czynnik wzrostu nerwów, sprawia, że neurony mogą tworzyć nowe połączenia nerwowe i szybciej przekazują sygnał nerwowy. Dzieje się tak w naszym mózgu szczególnie wtedy, gdy uczymy się, zapamiętujemy nowe informacje, ale też wtedy, gdy próbujemy kogoś zrozumieć, czyli – jak się potocznie mówi – wchodzimy w buty drugiego człowieka. Dzięki temu nasz organizm na poziomie genowym dostosowuje nasze reakcje emocjonalne do określonych sytuacji.

Badania zespołu naukowców pod kierunkiem Vincenta Tascherau-Dumochela z Uniwersytetu Kalifornijskiego, prowadzone w 2016 r., pokazały, że osoby typu on-line, czyli takie, które przetwarzają sytuacje społeczne, w jakie są bezpośrednio zaangażowane, są w ciągłym kontakcie z ludźmi, wykazują wyższy pozom zdolności przyjmowania perspektywy innych ludzi, wytwarzają więcej białka BDNF. Dzięki temu ich mózg szybciej i dynamicznie dostosowuje się do nowych sytuacji, do zrozumienia innych. Natomiast osoby typu off-line, czyli mniej aktywne towarzysko, wytwarzają mniej BDNF, gdyż nie potrzebują tak szybko dostosowywać się do nowego środowiska, co koreluje z wyższym poziomem fantazjowania. Oczywiście genów wpływających na poziom empatii jest więcej, podstawy empatii są bardzo skomplikowane i jeszcze nie zostały do końca zbadane.

 Dzieci spędzają mnóstwo czasu w Internecie, ich życie jest przez to odrealnione, a to może osłabiać empatię, zarówno emocjonalną, jak i poznawczą

AP: Użyła pani sformułowań on-line i off-line. Od razu pomyślałam o dzieciach i młodzieży, które spędziły półtora roku szkolnego, ucząc się zdalnie i nie mając normalnych kontaktów z rówieśnikami. Wiele z nich bało się powrotu do szkoły. Tysiące dzieci w Polsce żyje w Internecie, tam załatwia wszystkie swoje potrzeby emocjonalne i daje się potwornie krzywdzić. Rozmiary hejtu w Polsce przechodzą wszelkie pojęcie. Zastanawiam się, czy to pokolenie w ogóle ma możliwość kształtowania normalnych relacji międzyludzkich i normalnej empatii?

KJ-S: Unikałabym generalizacji, bo na szczęście nie wszystkie dzieci prowadzą życie w Internecie. Aczkolwiek dane o przemocy w sieci są przerażające. Niepokojące jest to, że dzieci nie odróżniają świata wyimaginowanego od rzeczywistego. Daleka jestem od tworzenia czarnych scenariuszy, ale na pewno ich życie nie jest dobre, gdyż jest odrealnione, a zatem może osłabić się u nich empatia, zarówno emocjonalna, jak i poznawcza.

Odwołam się do metafory znanego badacza Marka Davisa. Oba rodzaje empatii – emocjonalną i poznawczą – można porównać do cegieł, które budują osobowość człowieka, ale w tych cegłach są jeszcze mniejsze cegiełki, które się na nie składają. W ramach empatii emocjonalnej taką cegiełką będzie empatyczna troska – dojrzała empatia, adaptacyjna, pozwalająca współodczuwać z innymi i przeżywać ich emocje, zamiast skupiać się na sobie, pozwalająca poczuć głębię emocji innego człowieka. Ale istnieje również empatia nieadaptacyjna, gdy odczuwamy osobistą przykrość na skutek cudzego nieszczęścia czy cierpienia, czyli jesteśmy skupieni na własnych emocjach.

W obrębie cegły empatii poznawczej mamy zaś dwie cegiełki. Pierwsza to zdolność przyjmowania perspektywy innego człowieka, czyli bycie tak dojrzałym, że potrafi się odczuć i zrozumieć cudze emocje, rzeczywiście poczuć je tak, jak inny człowiek, a nie tak, jak wydaje się nam, że byśmy je odczuli, będąc w jego sytuacji. Druga cegiełka to fantazjowanie, czyli stawianie się w sytuacji osób nierealnych.

Wracając do pani pytania o życie młodzieży w Internecie, trzeba się zastanowić, na ile osoby, które żyją w fantazyjnym świecie, potrafią reagować w świecie prawdziwym. Czy są one zdolne jedynie do przeżywania empatii nieadaptacyjnej – fantazjowania lub osobistej przykrości? Czy odczuwanie emocji osób, których nie ma, które są wymysłem internetowym bądź filmowym, potrafi nauczyć jakiejkolwiek empatii? Czy ta młodzież nauczy się współodczuwać emocje osób realnych, czy będzie umiała porozumieć się i wykazać chęć adekwatnej pomocy ludziom z rzeczywistego świata, swoim kolegom, rodzeństwu, ludziom, których w przyszłości pozna? Nad odpowiedzią na te pytania głowią się teraz setki naukowców.

AP: Czy od dzieci i nastolatków w ogóle możemy oczekiwać empatii? Odnoszę wrażenie, że pokolenie Z nie umie żyć w realnym, pozainternetowym świecie.

KJ-S: Myślę, że pokolenie Z podejmuje decyzje znacznie trudniej i dłużej niż pokolenie ich rodziców. Współczesny nastolatek ma znacznie wydłużony okres dzieciństwa, taki czas beztroski i mniejszej odpowiedzialności za siebie, a szczególnie za innych, zatem cały rozwój poznawczy czy emocjonalny, łącznie z empatią, przesuwa się w czasie.

Nie możemy oczekiwać od dzieci pełnej empatii, bo ich mózg nie jest wystarczająco dojrzały, nie jest do końca rozwinięty. Natomiast u nastolatków około 16. roku życia ten rozwój jest bardziej zaawansowany, więc empatia powinna być u nich bardziej rozwinięta. Choć oczywiście nadal nie tak, jak u dorosłych. U dziewcząt mózg dojrzewa średnio dwa lata wcześniej niż u chłopców, szybciej przekazywane są u nich sygnały w obszarze mózgu zaangażowanym w regulację emocji, np. w korze przedczołowej.

Naukowcy uważają, że pełną dojrzałość empatyczną osiągamy około 30. roku życia. Wiąże się to z przyjmowaniem kolejnych ról społecznych, samodzielnością finansową, rodzicielstwem, zarządzaniem pracownikami.

Mózg w okresie adolescencji nie jest w pełni rozwinięty. Niektóre obszary zaangażowane w odczuwanie w obrębie układu limbicznego dojrzewają bardzo szybko, a wspomniana kora przedczołowa dużo wolniej. Młody człowiek przeżywa tak wiele emocji, nie panując często nad nimi, że trudno mu zobaczyć i zrozumieć perspektywę drugiego człowieka. Jego układ nagrody w mózgu jest bardzo aktywny i wciąż potrzebuje nowych, ciekawych bodźców, takich jak gry komputerowe, media społecznościowe itp.

 Empatia emocjonalna dojrzewa szybciej niż poznawcza, jej przejawy możemy obserwować u dzieci od najmłodszych lat

AP: Czy przeprowadzono jakieś badania naukowe umożliwiające obserwację procesów zachodzących w mózgu?

KJ-S: Oczywiście, przeprowadzono szereg badań, np. analizowano reakcje w mózgach nastolatków leżących w skanerze i oglądających sytuacje ludzi w nieszczęściu. W porównaniu z grupą kontrolną, którą stanowili dorośli, mózgi nastolatków nie reagowały tak samo, niektóre rejony mózgu komunikowały się z innymi słabiej niż u dorosłych. Przykładowo obszar na styku płata skroniowego i ciemieniowego jest mniej aktywny u młodzieży niż u dorosłych. A jest to jeden z ważnych obszarów mózgu, zaangażowany w oddzielanie własnego sposobu myślenia od sposobu myślenia innych ludzi. Jest on zaangażowany w procesy empatii poznawczej.

Innym ciekawym eksperymentem było poproszenie badanych z trzech grup wiekowych (dzieci, młodzież, dorośli), aby usiedli przed regałem, w którym tylko część półek miała tzw. plecy. Na tych półkach leżały różne przedmioty: piłki, misie itp. Badanych poproszono, aby przesuwali konkretne przedmioty, np. piłkę, zgodnie z poleceniami osoby znajdującej się po drugiej stronie regału. Z perspektywy tej drugiej osoby był inny widok na regał niż z perspektywy osoby badanej. Okazało się, że młodzi ludzie zdecydowanie rzadziej wypełniali polecenia poprawnie, gdyż nie uwzględniali tego faktu i przesuwali przedmioty, patrząc na nie z własnej perspektywy.

Skoro mózg dziecka czy nastolatka nie jest rozwinięty tak jak rodzica, to niestety nie możemy oczekiwać od dzieci takiej empatii, jak od dorosłych. Klasyczne już badania Piaget’a nad rozwojem inteligencji i empatii u dzieci pokazały, że małe dzieci nie patrzą na świat z różnej perspektywy i nie rozumieją, że mogą kogoś zranić. Zabierając zabawkę innemu dziecku, nie wykazują one złej woli, ale po prostu są niezdolne do przyjęcia punktu widzenia drugiej osoby. Jeśli więc mamy dzieci, musimy uzbroić się w cierpliwość, nie możemy oczekiwać, że dziecko będzie mieć empatię poznawczą, czyli zdolność odczuwania emocji innych ludzi.

Empatia emocjonalna dojrzewa szybciej, jej przejawy możemy obserwować już u dzieci od najmłodszych lat, np. początkowo dzieci reagują płaczem, gdy inne płaczą. Z czasem uczą się, że zamiast płakać razem z innym dzieckiem, warto mu przynieść zabawkę, bo to je pocieszy. W końcu uczą się, że trzeba zawołać mamę płaczącego dziecka, bo ona może pomóc najlepiej. Takich zachowań empatycznych dzieci uczą się przez obserwację od najmłodszych lat.

Wiedząc, że tylko w 30% zróżnicowanie w zdolnościach empatycznych wynika z czynników dziedzicznych, a reszta empatii powstaje z czasem, pod wpływem środowiska, możemy bardziej świadomie asystować dzieciom w rozwoju, tłumaczyć i pokazywać własnym przykładem, jakie zachowania są dobre, jakich wobec samych siebie oczekujemy. Empatii – tak jak i wszystkich innych umiejętności – dzieci uczą się z czasem, a im częściej powtarzają określone czynności i zachowania empatyczne, tym częściej się potem posługują empatią.

Warto, aby rodziców wspierali dziadkowie i inne bliskie osoby, które dadzą dobry przykład, pomogą uwrażliwić młodego człowieka. Można to robić, skłaniając dzieci do pomocy dziadkom w ogródku, do wspólnego przygotowania "szlachetnej paczki" na święta, do pomocy starszej sąsiadce. Ucząc empatii, musimy pamiętać, aby być dobrym wzorem dla dzieci.

 Gdy odczuwamy empatię emocjonalną i poznawczą na podobnym poziomie, jesteśmy zdolni do niesienia pomocy innym, ale przejawiamy też czułość względem siebie

AP: A jakie powinny być granice empatii wobec dzieci? Czy w ogóle da się je wyznaczyć?

KJ-S: Chyba nie mam gotowej recepty. Dzieci uważają, że rodzice powinni pamiętać, jak czuli się, gdy byli w ich wieku, a zatem powinni rozumieć emocje i pragnienia swoich potomków, nie powinni oczekiwać, że dzieci będą się uczyć albo pomagać w domu, jak mają ochotę rozmawiać z przyjaciółmi, pomessengerować czy pograć w gry w Internecie.

Relacje między rodzicami a dziećmi zmieniają się bardzo dynamicznie, zwłaszcza w okresie nastoletnim. Wtedy warto rozmawiać z dziećmi o emocjach i uczuciach innych członków rodziny, nie tylko rodziców. Dorosłych osób w rodzinie jest więcej: dziadkowie, ciocie, wujkowie. Jeśli wyjaśnimy dziecku ich emocje, to zobaczy, że jego sposób odczuwania nie jest jedynym, że ludzie reagują na różne sposoby i że warto spróbować zrozumieć ich reakcje.

Nie powinniśmy – i tu jest też wielka rola nauczycieli – oceniać, wyśmiewać, poniżać, ale tłumaczyć zachowania, które są nieodpowiednie, wyjaśniać, że każdy człowiek ma jakieś oczekiwania i trzeba się czasem dopasować do innych. Warto mówić bezpośrednio: "rozumiem, że chcesz jechać na basen, niemniej byliśmy tam już wiele razy, a dziś jest piękna pogoda i twój brat chce iść na rower, chodź z nami, zależy nam na twoim towarzystwie". W ten sposób pokazujemy, że potrzeby dziecka były zaspokajane, a teraz kolej na innych członków rodziny i warto zmodyfikować plany, aby spędzić czas wspólnie w inny sposób.

Nie możemy jednak oczekiwać, że dziecko nagle przyspieszy w rozwoju, zacznie spełniać wygórowane oczekiwania i zamiast oglądać "Riverdale", zacznie rozumieć i lubić filmy Wima Wendersa. Warto natomiast obejrzeć film wybrany przez dziecko i rozmawiać o nim, analizować zachowania postaci, które wcale nie są jednowymiarowe, zmieniają się, ewoluują. Wspólne oglądanie i analizowanie filmu pomaga budować empatię, możemy w ten sposób pomóc dziecku zrozumieć, dlaczego bohater zachował się tak, a nie inaczej.

Szczególne znaczenie w rozwijaniu empatii ma akceptacja drugiego człowieka, a nie ocena. Dlatego nie oceniajmy zachowania dzieci i ich hobby, akceptujmy je i ich wybory, ale gdy robią coś nieempatycznego, wyjaśnijmy, że mogą kogoś zranić swoim zachowaniem i spróbujmy uświadomić im, że warto otworzyć się na drugiego człowieka. Może rozmowa o motywacji bohaterów filmu czy książki pomoże kiedyś dziecku poradzić sobie w trudnej sytuacji?

Pisanie sms córki z mamą

AP: Czy warto być empatycznym?

KJ-S: Myślę, że warto być empatycznym w pełni, czyli przejawiać empatię emocjonalną i poznawczą, być dojrzałym, okazywać zarówno dużo empatycznej troski, jak i przyjmować perspektywę drugiego człowieka. Żaden rodzaj empatii nie powinien dominować. Gdy odczuwamy empatię emocjonalną i poznawczą na podobnym poziomie, jesteśmy zdolni do niesienia pomocy innym, jednocześnie przejawiając czułość względem siebie.

Bycie empatycznym tylko w jednym wymiarze, może prowadzić do krzywdzenia samego siebie. Osoby wysoko wrażliwe w przetwarzaniu sensorycznym, które reagują zbyt silnie na emocje innych ludzi, wręcz przejmując ich stany emocjonalne, są bardziej narażone na rozwój zaburzeń afektywnych. Z drugiej strony wysoki poziom empatii poznawczej, czyli przyjmowanie perspektywy innych ludzi i rozumienie motywów ich działań, też może być niebezpieczny. Gdy ktoś wykazuje jedynie tę formę empatii, może jej używać do manipulowania ludźmi, do osiągania własnych celów poprzez zrozumienie i wykorzystanie ich słabości.

Najlepsza w życiu jest harmonia, zrównoważanie empatii emocjonalnej i poznawczej, bo wtedy dbamy zarówno o siebie, jak i o innych ludzi, bez krzywdzenia żadnej ze stron.

AP: Patrzę na dyrektorów korporacji, właścicieli wielkich firm, rekinów finansowych i zastanawiam się, ilu z nich jest przedstawicielami ciemnej triady: psychopatii, narcyzmu i makiawelizmu. Wielu tzw. ludzi sukcesu idzie po trupach do celu, są pozbawieni empatii, mają przedmiotowy stosunek do ludzi, zwalniają pracowników z byle powodu, nie zastanawiając się, jakie osobiste nieszczęście mogło doprowadzić do spadku wydajności w pracy. A czasami szefowie mogą mieć dobre chęci, ale nie mają po prostu pojęcia, jak radzić sobie z własnymi emocjami i emocjami podwładnych.

KJ-S: W życiu zawodowym również najlepiej łączyć obie formy empatii, czyli zarówno rozumieć emocje innych, jak i je odczuwać. Oczywiście zdarzają się szefowie z ciemnej triady (tzn. z cechami psychopatycznymi, manipulujący i narcystyczni), ale jest też wielu empatycznych, odpowiednio wyedukowanych. Niestety są też tacy, którzy funkcji kierowniczych pełnić nie powinni. Każdy człowiek chciałby mieć empatycznego szefa, kogoś, kto zrozumie, że czasami zdarza się gorszy dzień, bo nie zawsze problemy osobiste da się zostawić w domu.

Z Zachodu napływa do nas moda na zatrzymanie, zwolnienie w życiu. Nadal wiele czynności wykonujemy za szybko i nasz mózg – a co za tym idzie i ciało – odczuwa stres. Ta nowa moda sprawia, że firmy inwestują w warsztaty pomagające radzić sobie ze stresem własnym i kolegów z pracy oraz wspierają rozwój empatii. W wielkich firmach, korporacjach, kładzie się nacisk na to, aby szef był nie tylko menadżerem, ale i liderem, umiał porwać za sobą ludzi, aby chcieli pracować dla niego, razem z nim osiągać cele, grać do wspólnej bramki.

W wielkich firmach stosuje się zazwyczaj awans wewnętrzny. Przechodzenie przez poszczególne stopnie kariery to zarazem trening rozumienia i przyjmowania perspektywy pracowników każdego szczebla, co pomaga w rozumieniu potrzeb i emocji podwładnych. Gdy szef jest ludzki i wyrozumiały, pracownicy bardziej się starają, właściciele firm o tym wiedzą. Warto być empatycznym szefem, bo wtedy zespół po prostu jest bardziej wydajny, o przyjemności w kontaktach międzyludzkich nie mówiąc.

AP: Jak radzić sobie ze stresem w pracy, bo nawet mając miłego i empatycznego szefa, często stres nas przytłacza?

KJ-S: Badania naukowe pokazują, że świetne wyniki osiąga się poprzez praktykowanie mindfulnessu, czyli uważności, bycia tu i teraz, niezamartwiania się na przyszłość, doceniania obecnej chwili. Świetne efekty daje również joga i kontakt z przyrodą, medytowanie na dworze, sport, bliskość z człowiekiem, rozmowa, przytulanie. Wydziela się wtedy dopamina i oksytocyna, która znacznie obniża poziom lęku. Na poziomie biologicznym zmniejsza się stężenie kortyzolu, na poziomie DNA zwalnia proces starzenia komórkowego, jest mniejsze ryzyko niepożądanych zmian epigenetycznych.

Bardzo kojąco, redukując poziom stresu, działa kontakt z przyrodą. Nawet jeśli ktoś nie ma ogródka, warto, aby uprawiał rośliny choćby na balkonie czy parapecie. Niektóre bakterie żyjące w glebie, które wdychamy, mogą wpływać na zwiększanie wydzielania serotoniny, która wpływa na poczucie dobrostanu i ukojenia. Jednocześnie, gdy lepiej radzimy sobie ze stresem, wzrasta nasz poziom empatii, szczególnie empatycznej troski skoncentrowanej na tym, co czują inni.

AP: A zatem opłaca się być empatycznym.

KJ-S: Niewątpliwie empatia wobec drugiego człowieka, możliwość troszczenia się o innych, dobrze wpływa na nasze samopoczucie. Zgodne pożycie z partnerem i resztą rodziny wpływa na poczucie szczęścia. To porozumienie opiera się właśnie na empatii. Z dziećmi warto robić domowy teatrzyk, odgrywać różne role, pozwalać im wcielać się w postaci dorosłych i zwierząt.

Warto też tworzyć w rodzinie wspólne projekty, razem planować wakacje albo coś zbudować, np. domek na drzewie, osiągnąć wspólnie cel. To wszystko buduje empatię, a ona pomaga tworzyć szczęśliwe związki oparte na bliskości.

Empatia wśród dzieci

Autor publikacji:
Dr Agnieszka Podolecka

Dr Agnieszka Podolecka urodziła się w Sri Lance i od najmłodszych lat interesowała się innymi kulturami. Jest orientalistką i afrykanistką. Pracę doktorską napisała na temat szamanizmu południowoafrykańskiego i jego oddziaływania na New Age. Prowadzi badania w RPA, Lesotho. Namibii, Botswanie, Zambii i Zimbabwe. Jest autorką artykułów naukowych i dwóch powieści: "Za głosem sangomy" i "Żar Sahelu"

Zobacz więcej artykułów tego eksperta
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
Holistic Health 4/2021
Holistic Health
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny