Katarzyna Dowbor: o chorobie Gravesa-Basedowa i o szczęściu

Rozmowa z Katarzyną Dowbor, dziennikarką o wielkim sercu, autorką programów o zdrowiu, ogrodzie i remontowaniu domów, która nie wyobraża sobie życia bez zwierząt, szumu lasu i zielonych pól. Od lat mieszka na wsi i wbrew wszelkim trudnościom cieszy się życiem.

19 luty 2019
Artykuł na: 17-22 minuty
Zdrowe zakupy

Agnieszka Podolecka: Kasiu, jesteś znana z tego, że żyjesz blisko natury, blisko zwierząt, starasz się prowadzić zdrowy tryb życia. Ale nie zawsze tak było. Nastąpił taki okres w twoim życiu, kiedy musiałaś bardziej zadbać o zdrowie.

Katarzyna Dowbor: Myślę, że podświadomie staramy się prowadzić zdrowy tryb życia, tylko nie zawsze wiemy, co jest dobre, a co złe. Nie zdajemy sobie sprawy, że pewne używki, zachowania, niektóre posiłki wcale nie są zdrowe. Często ludziom brakuje podstawowej wiedzy. I na pewno ważny jest taki moment w życiu, kiedy zaczynamy się bać. I rozpoczęcie naprawdę zdrowego stylu życia następuje wtedy, gdy pojawia się poważna choroba. Tak było też w moim przypadku. Wydawało mi się, że żyję zdrowo i pewnie kiedyś tak było, ale potem nadmiar obowiązków i podróży służbowych zmusił mnie do jedzenia posiłków z cateringu, nie zawsze odpowiednich akurat dla mojego organizmu. Nie miałam czasu na kupowanie ekologicznych produktów i samodzielne gotowanie.

Czułam się coraz gorzej. Musiałam się sobie lepiej przyjrzeć dzięki chorobie, która mnie spotkała. Siedem lat temu zaczęły się u mnie duże problemy ze wstawaniem rano, bardzo bolały mnie wszystkie kości, mięśnie, nagle pojawiały się momenty przejmującego smutku, którego nie umiałam pokonać. To był niefajny dla mnie czas, czułam się bardzo źle i nie widziałam sensu w życiu. A potem jeszcze okazało się, że mam poważny problem z jednym okiem, które dosłownie zaczęło wychodzić mi z oczodołu. To była orbitopatia, czyli nienormalne wystawanie oka. Kiedyś, będąc w szpitalu, gdzie przeprowadzałam wywiad do programu o zdrowiu, trafiłam na lekarza, który zainteresował się tym okiem. Kazał mi przyjść na badania i okazało się, że mam bardzo popularną i bardzo trudną chorobę autoimmunologiczną, czyli nadczynność tarczycy przechodzącą w niedoczynność - chorobę Gravesa-Basedowa. Leczenie jest wyjątkowo skomplikowane. Z perspektywy siedmiu lat wiem, że nie wygram walki z chorobą, jej po prostu nie da się wyleczyć. Trzeba się nauczyć zdrowo żyć.

Agnieszka Podolecka: Wyjaśnij, proszę, na czym polega choroba Gravesa-Basedowa?

Katarzyna Dowbor: Choroba Gravesa-Basedowa jest autoagresją organizmu. Nie odkryto jeszcze jej przyczyny, wiadomo, że atakuje tarczycę, jeden z organów odpowiedzialnych za produkcje hormonów, i że u kobiet występuje dziesięć razy częściej niż u mężczyzn. Choroba autoimmunologiczna to taka, w której nasz system odpornościowy niszczy własne tkanki, nie rozpoznaje ich, myśli, że są intruzami. Oznacza to, że mój własny organizm buntuje się i atakuje mnie, kiedy za mało śpię, źle się odżywiam, mam za dużo stresu, zbyt długo pracuję bez wypoczynku. Mnie choroba zaatakowała w okresie wielkich, stresujących zmian w moim życiu, gdy zmuszono mnie do odejścia po wielu latach z telewizji publicznej i bałam się o przyszłość. Teraz wiem, że nie wolno mi się denerwować i złościć, co jest bardzo trudne w dzisiejszych czasach, ale staram się tego pilnować. Gdy zdiagnozowano u mnie Gravesa-Basedowa, okazało się, że sytuacja była już tak poważna, że musiałam brać wlewy dożylne ze sterydów.

Naprawdę nikomu tego nie życzę. Po pierwsze strasznie się tyje, po drugie ma się wahania nastrojów, a twarz po sterydach jest opuchnięta i wygląda nieciekawie. Zważywszy, że w telewizji powinno wyglądać się dobrze, opuchlizna i wystające oko były prawdziwym utrudnieniem. Jak kręciliśmy materiał, trzeba było ustawiać kamerę z boku, by nie było widać wystającego oka. Wszyscy pytali, co mi jest, nawet gdy nie byłam w nastroju do dzielenia się swoimi problemami. Bez dobrej woli mojego zespołu w ogóle nie mogłabym pracować. Ale cała ta rewolucja zdrowotna zmusiła mnie do przewartościowania mojego życia i nauczyła mnie, że nerwy trzeba trzymać na wodzy, że nie ma sensu denerwować się rzeczami, na które nie mamy wpływu, nie ma sensu się irytować drobiazgami, należy odpuścić. To był ten czas w moim życiu, gdy odkryłam siłę pozytywnego myślenia i nabrałam dystansu do siebie i życia. I teraz, gdy jeszcze przyplątała się do mnie hipoglikemia, siła pozytywnego myślenia pozwala mi cieszyć się życiem.

Agnieszka Podolecka: Pozytywne myślenie w takiej sytuacji wydaje się czymś wyjątkowo trudnym.

Katarzyna Dowbor: To wszystko strasznie brzmi, jak się o tym opowiada, ale prawda jest taka, że tylko od nas zależy, jak radzimy sobie w życiu. Nie ma co się roztkliwiać, tylko trzeba brać się do roboty i nie poddawać. Trzeba wyznaczyć sobie cel i konsekwentnie do niego dążyć. Celem może być również poczucie szczęścia.

Agnieszka Podolecka: Jak udało ci się zachować pozytywne myślenie?

Katarzyna Dowbor: No cóż, mój organizm przypomniał mi, że muszę o siebie dbać, zarówno na płaszczyźnie fizycznej, jak i psychicznej. Skutki uboczne zażywania leków można niwelować drobnymi, ale ważnymi przyjemnościami. Mój dom jest pełen zwierząt. Wyciszają mnie i uspokajają. Psy, koty, konie są częścią rodziny i jednocześnie moim sposobem na odreagowanie, redukcję stresu. Dzięki nim przestaję myśleć o rzeczach przykrych, odsuwam problemy. Tak samo jest zresztą z przyrodą. Mieszkam na wsi, pod Warszawą, w miejscu, gdzie nie widzę sąsiadów, choć ich lubię, gdzie siedząc w ogrodzie, widzę łąkę, na której pasą się moje dwa konie. Pracuję z ludźmi na co dzień i dlatego las i łąka za oknem są moją ucieczką w ciszę i spokój.

Drzewa, trawa, pola, kwiaty - to wszystko daje mi możliwość odnalezienia spokoju wewnętrznego po pracy z ludźmi. Daje mi poczucie harmonii. Zwierzęta to też obowiązki, ale ja je kocham. Do koni muszę wstać codziennie przed 7 rano, nakarmić je, oczyścić stajnię, ale nawet taki obowiązek fantastycznie wpływa na moje samopoczucie, to zaś wpływa na zdrowie, bo taka praca daje mi poczucie, że to, co robię, ma sens. Wychodzę, karmię, bo beze mnie konie sobie nie poradzą. Odwdzięczają mi się fantastycznym przywiązaniem i ciepłem. Ja w ogóle jestem fanką dogoterapii, hipoterapii, uważam, że zwierzęta mogą wyciągnąć z głębokiej depresji i wielu innych chorób. Samo obcowanie ze zwierzęciem daje człowiekowi spokój i wyciszenie, chęć zaopiekowania się inną istotą.

Agnieszka Podolecka: Zwierzęta także opiekują się nami.

Katarzyna Dowbor: Dokładnie! Zwierzęta oddają nam zwielokrotnioną miłość i wdzięczność za naszą opiekę, za to, że spędzamy z nimi czas. Ja na przykład ze zwierzętami rozmawiam, opowiadam moim psom, co się dzieje w moim życiu, a one mi odpowiadają. Są tak wdzięczne za nasze rozmowy, że obdarzają mnie prawdziwym ciepłem i cieszą się, gdy z nimi jestem. Naprawdę warto dać im serce i czas.

Agnieszka Podolecka: Psy i konie kochają nas bezwarunkowo. Kot potrafi się obrazić.

Katarzyna Dowbor: Ale też kocha. Obrazi się, a potem wróci. Wiem, jak zachowuje się Jegger (wielki kocur rasy Maine Coon, przyp. red.). Zawsze do mnie wraca.

Agnieszka Podolecka: Życie blisko przyrody wielu ludziom wydaje się nieosiągalne. Zwłaszcza osobom z miasta, bo muszą wsiąść do autobusu i dojechać do lasu. Moim zdaniem warto, bo jak już się dojedzie do lasu czy nad morze, wyłączy komórkę, laptopa, a najlepiej zostawi je w domu, i jak się wejdzie w ten nasz naturalny świat, z którego wywodzimy się jak wszystkie inne stworzenia, wtedy czujemy się szczęśliwsi.

Katarzyna Dowbor: Człowiek nie został stworzony po to, by żyć w mieście, ale by być częścią natury, pracować zgodnie z porami roku. Rozumiem, że czasem jest trudno pojechać na łono natury, ale w życiu musi być zachowana równowaga, nie można spędzać życia w murach miasta, harować w zamkniętym budynku dwanaście godzin, a potem wracać do kolejnego budynku i leżeć na kanapie, bo w pewnym momencie człowiek zwariuje. Przyroda daje nam oddech, poczucie swobody, wolności, które w mieście trudno poczuć.

Agnieszka Podolecka: Pamiętam, że kiedy zaczęłaś chorować, wyprowadziłaś się na wieś i zmieniłaś sposób odżywiania się. Piekłaś nawet wegańskie, beztłuszczowe ciasteczka z nasionami goi. Starałaś się wpłynąć na swój organizm, by poczuł się dobrze, by chciał ci się odwdzięczyć zdrowiem.

Katarzyna Dowbor: Ja myślę, że ważne jest, by o pewnych rzeczach nie zapominać. Wspominasz o nasionach goi, ale zaczęłam też jeść płatki owsiane, siemię lniane, kasze. Wprowadziłam zdrowe produkty do mojego repertuaru kulinarnego i rzeczywiście czuję się lepiej. Fajnie było odkryć kaszę jaglaną, której nigdy wcześniej nie jadłam, a która nadaje się do jedzenia zarówno na słodko, jak i słono. Zaczęłyśmy z moją córką robić wegańskie potrawy z kaszy jaglanej i teraz, gdy czuję się źle, to zaczynam dzień od jaglanki i naprawdę mi pomaga. Myślę, że warto wypracować sobie swoje sposoby na poprawę samopoczucia, bo jak ciało czuje się lepiej, to tak samo jest z duszą i od razu mamy lepszy humor.

Agnieszka Podolecka: Jesteś osobą, która się nie poddaje. W poprzednim wydaniu "Holistic Health" Beata Pawlikowska opowiadała o wychodzeniu z depresji w sposób holistyczny. Tobie udało się tej choroby uniknąć mimo wielu życiowych zawirowań.

Katarzyna Dowbor: Mam jedną cechę, którą - śmieję się - odziedziczyłam po Scarlett O'Harze i mojej mamie: po co się martwić, pomyślę o tym jutro. Jak kładę się spać, to nie mówię: "Boże, co to będzie", ale "jutro też jest dzień, wszystko się może zmienić". Oczywiście, że mam problemy życia codziennego i stres, ale mam też dystans. Denerwuje mnie, jak moje koleżanki po fachu opowiadają głupoty o tym, jak się im cudownie wszystko udaje w życiu łączyć. Doba ma tylko 24 godziny i nie można jednocześnie robić zawrotnej kariery, być zaangażowaną mamą i perfekcyjną panią domu gotującą dżemy z owoców z własnego ogródka! Albo gonimy w piętkę i mamy stres, albo ktoś za nas te czynności wykonuje. Stek bzdur. Każdy człowiek ma lepsze i gorsze dni. Ważne, by nie dać się zwariować i zachować dystans do kariery, życia i samego siebie. Mam tę cudowną zdolność wytłumaczenia sobie, że kłopoty są dzisiaj, ale jutro może się zdarzyć coś, co je rozwiąże albo przynajmniej przesunie w czasie. Nie należy się zamartwiać na zapas.

Agnieszka Podolecka: Myślę, że sami nadajemy wagę problemom, to my pozwalamy im być wielkimi. Był w twoim życiu taki dramatyczny okres?

Katarzyna Dowbor: Oczywiście! Choroba, rozstania z mężczyznami i telewizją publiczną. Z każdym problemem jest tak, że możemy go wyolbrzymić i zajmować się wyłącznie nim, a możemy odpuścić i zająć się czymś innym, nabrać dystansu do kłopotów. Nawet jeśli kłopot sam się nie rozwiąże, to gdy nabierzemy do niego dystansu, łatwiej nam będzie z nim sobie poradzić. Mam też zawsze plan B. Gdy rozstawałam się z telewizją publiczną, mówiłam sobie: "Zawsze chciałam mieć Dowborowy Dwór, piękny pensjonat na Mazurach, w którym będę przyjmować gości. Ten plan też mogę zrealizować".

Agnieszka Podolecka: Ale nie zdążyłaś zbudować Dowborowego Dworu, od razu zaproponowano ci nową posadę.

Katarzyna Dowbor: No tak. Ale wyrzucono mnie z pracy. Pamiętam, że był ostatni dzień szkoły i zaczęłam szukać działki na Mazurach w internecie, a kilka dni później zadzwonił szef produkcji z Polsatu i zaproponował mi udział w castingu. Poszłam spać, myśląc, że jakoś to będzie i już po kilku dniach wygrałam ten casting. Teoria Scarlett O'Hary i moja, że jutro też jest dzień, sprawdza się. Dla spokoju ducha warto mieć plan B, wtedy się łatwiej żyje. Być może kiedyś otworzę jeszcze Dowborowy Dwór.

Agnieszka Podolecka: Wszystkie systemy holistyczne mówią, że jeśli ustawimy sobie w głowie pozytywne myślenie, energia wszechświata będzie nam sprzyjać. Jeśli tracimy jedną pracę, ale zakładamy, że następna się szybko pojawi, to tak się dzieje. Jeśli rozstajemy się z kimś, ale zakładamy, że będziemy szczęśliwi, to tak będzie, będziemy szczęśliwi z kimś albo sami ze sobą. Upraszczając myśl Arystotelesa, można powiedzieć, że szczęście jest kwestią decyzji i nawyku. Zgodzisz się z tym?

Katarzyna Dowbor: Myślę, że tak. Podejmujemy decyzję, że chcemy być szczęśliwi i realizujemy ten plan krok po kroku. Dodałabym jeszcze do tego, że szczęście ma różne twarze: dla jednego będzie to praca, dla kogoś innego opieka nad dziećmi czy piękny ogród. Szczęście jest subiektywne, należy wiedzieć, co nas uszczęśliwia i dążyć do tego szczęścia. Ono jest w pełni osiągalne, trzeba tylko wiedzieć, czego chcemy. Wtedy podświadomie zaczynamy dążyć do zrealizowania marzeń.

Agnieszka Podolecka: A czym dla ciebie jest szczęście?

Katarzyna Dowbor: Myślę, że po tylu latach pracy, po wielu przewrotach w moim życiu, po trzech małżeństwach i ciężkiej chorobie szczęściem jest dla mnie tzw. święty spokój, to, że mam stabilizację, pracę, która daje mi ogromną przyjemność i satysfakcję oraz zapewnia byt. Szczęściem jest dla mnie powrót do domu, który uwielbiam, w którym mogę się wyciszyć i być spokojna. Już nie potrzebuję motyli w brzuchu, niespodzianek i gejzerów emocji. Ja już nie chcę niespodzianek, dziękuję, wystarczy. (śmiech)

Agnieszka Podolecka: Myślę, że poczucie szczęścia wynika u ciebie również z poczucia własnej wartości, z tego, że wiesz, iż umiesz zrealizować plan B i podnosić się po upadkach.

Katarzyna Dowbor: Wiesz co? Myślę, że masz rację. Myślę teraz też o jednej rzeczy, na której mi zależy najbardziej i o którą proszę, czyli o zdrowiu. Jeśli będzie zdrowie, to ja sobie z każdą rzeczą poradzę. Zdrowia nie da się kupić ani sobie załatwić, choć na pewno mogę pomóc mojemu organizmowi odpowiednim stylem życia. Tak, wiara w siebie jest bardzo ważna i ja wiem, że tak długo, jak będę zdrowa i mobilna, będę realizować swoje marzenia.

Agnieszka Podolecka: Na swoje zdrowie pracujemy też sami. Od tego, czym karmimy swoje ciało, jakimi myślami karmimy umysł, zależy stan naszego ducha. A gdy nasze emocje są pozytywne, to automatycznie ciało czuje się lepiej.

Katarzyna Dowbor: Absolutnie tak! Ale z drugiej strony wszystko się może zdarzyć, prawda? Choroba, wypadek, niepełnosprawność mogą cię zaskoczyć, ale jeśli jesteś w miarę samodzielna, to możesz sama podejmować decyzje, lepsze lub gorsze, ale własne. Możesz decydować i ponosić odpowiedzialność. I cieszyć się efektami swoich działań, żyć zdrowo i dostrzegać piękno świata. A wtedy twój organizm też skupia się na tym, by było dobrze.

Wczytaj więcej
Nasze magazyny