Co zamiast chemioterapii? Czy wirus odry może leczyć raka?

Wirus wywołujący przeziębienie zabija komórki nowotworowe w tydzień. Leczenie to, nazwane wiroterapią, być może już w ciągu najbliższych 3 lat zastąpi chemioterapię.

Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

Czy rzeczywiście doczekaliśmy się zmierzchu chemioterapii? Jeśli tak, toksyczna metoda stawiająca wszystko na jedną szalę zostanie pokonana przez wirus przeziębienia, a być może dojdzie do tego w ciągu zaledwie kilku lat. Przez ten czas ma on szansę stać się standardową terapią licznych odmian raka, z których wiele uważa się obecnie za nieuleczalne.

Wiroterapia wykorzystuje specjalnie zaadaptowane wirusy do leczenia raka i chorób ośrodkowego układu nerwowego. Metoda ta jest znana nauce od ponad 100 lat, ale dopiero ostatnio zrobiło się o niej głośno.

Przez kilka ostatnich miesięcy badacze z Uniwersytetu Surrey w Wielkiej Brytanii donosili o wykorzystywaniu wirusa przeziębienia (Coxsackie) w terapii 15 przypadków raka pęcherza moczowego. Jak się okazało, wyleczył on guzy w ciągu zaledwie tygodnia.

Pacjentom podano wlew bezpośrednio do zajętego nowotworem pęcherza. Infekcja wirusowa wywołała stan zapalny narządu, a to pobudziło reakcję ze strony układu odpornościowego, która zabiła komórki nowotworowe1.

- Wirus przedostaje się do wnętrza raka i tam dzieli się, niczym w miniaturowej fabryce - wyjaśnia prowadzący badanie prof. Hardev Pandha. - Podnosi to temperaturę w bezpośrednim otoczeniu guza i bardzo dokładnie celuje w nowotwór. Terapia ta była mniej toksyczna niż wszystko inne, co widziałem przez wiele ostatnich lat2.

Gdy tydzień po przeprowadzeniu wlewów prof. Pandha i jego zespół przyjrzeli się próbkom tkanek pobranych z pęcherzy, odkryli, że wirus nie atakował zdrowych komórek - w przeciwieństwie do chemioterapii - a zainfekował wyłącznie rakowe, w wyniku czego zostały one rozerwane i obumarły.

- Przyspieszenie śmierci komórek nowotworowych zaobserwowano u wszystkich pacjentów, a u jednego po chorobie nie został nawet ślad - oświadcza prof. Pandha. - Wszystko to miało miejsce w ciągu 7 dni terapii, co wskazuje na jej potencjalną skuteczność. Co istotne u żadnego z chorych nie zaobserwowano poważnych efektów ubocznych.

Quote icon
Wirus odry jest w stanie likwidować komórki glejaka wielopostaciowego – niezwykle agresywnego, przeważnie śmiertelnego raka mózgu.

Próbki moczu pobrane od ochotników wykazały obecność martwych komórek nowotworowych, których organizm w ten sposób się pozbywał. To sugeruje, że terapia ma długofalowe efekty i wciąż zabija komórki rakowe, gdy zaczynają na nowo się rozwijać.

Wirus może stać się uniwersalnym środkiem leczenia wszystkich odmian raka już w ciągu 3 lat, przekonują badacze. Obecnie testuje się go też w leczeniu nowotworów piersi, jelit oraz płuc, a także jako terapię wielu chorób skóry.

Wejście na rynek

- Wiroterapia ma szansę odmienić sposób, w jaki zwalcza się raka - mówi dr Nicola Annels, badaczka z Uniwersytetu Surrey.

Wczesne wersje już pojawiły się na rynku. W 2005 r. agencja monitorująca rynek farmaceutyczny w Chinach jako pierwsza dopuściła do obiegu preparaty genetycznie zmodyfikowanego onkolitycznego wirusa H101, przeznaczonego do terapii nowotworów szyi i głowy.

Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) 10 lat później poszła w jej ślady, wpuszczając na rynek zmodyfikowanego wirusa opryszczki (T-VEC) leczącego czerniaka. Jej odpowiednik w Europie i Australii zaakceptowały preparat w kolejnym roku.

Na taki przełom zanosiło się od dawna. Już na początku XVIII w. lekarze zaobserwowali, że rak przechodzi w stan remisji, a czasem nawet całkowicie znika, gdy pacjent złapie infekcję.

Dr William Coley, nowojorski chirurg, był pionierem stosowania szczepionek bakteryjnych w leczeniu nieoperacyjnych nowotworów aż do swojej śmierci w 1936 r. (patrz ramka). Wtedy to wiroterapia zeszła na dalszy plan, przyćmiona sukcesem nowszych sposobów leczenia, takich jak radioterapia, a po II wojnie światowej również chemioterapia.

W ostatnich latach badania nad wiroterapią przeżywają drugą młodość. Naukowcy z Surrey dokonali najbardziej przełomowych odkryć, ale ich koledzy po fachu z innych ośrodków nie pozostają daleko w tyle. Jak wykazało pewne badanie, wirus opryszczki pospolitej, który wywołuje wykwity oraz ból gardła, wykorzystano do unicestwiania komórek guzów neuroendokrynnych w testach laboratoryjnych.

Gdy rak tak po prostu znika

William Coley był młodym chirurgiem tuż po Harvardzie, gdy nie udało mu się uratować życia 17-letniej dziewczyny walczącej z nowotworem. W rezultacie dostał obsesji na punkcie raka, zwłaszcza jego spontanicznej remisji, czyli tych rzadkich przypadków, gdy choroba nagle znika w niewyjaśnionych okolicznościach.

Studiując literaturę przedmiotu, Coley zdał sobie sprawę, że przypadki te wcale nie są takie tajemnicze,zauważył bowiem pewien schemat: pacjent z nowotworem łapał infekcję bakteryjną, wywołującą wysoką gorączkę, a w efekcie rak znikał.

Odkrył nawet taki przypadek w swojej okolicy, czyli w Nowym Jorku. Pewnego dnia Coley odwiedził Freda Steina, u którego mięsak w finalnym stadium zniknął, gdy mężczyzna przeszedł atak róży – poważnej bakteryjnej infekcji skóry.

Steinowi kilkakrotnie wycinano guza, ale ten wciąż powracał, przez co lekarze w końcu spisali go na straty, zwłaszcza po ataku róży. Jak powiedział Coleyowi, infekcja skórna wywołała gwałtowną gorączkę i rozprzestrzeniła się na całą twarz i szyję, czyli właśnie tam, gdzie umiejscowiony był guz. Kilka tygodni później Stein przeszedł kolejny atak choroby, po czym guz zniknął. I oto żył 7 lat później, cały i zdrowy.

Dr Coley wrócił do szpitala znanego dziś jako Memorial Sloan Kettering Hospital i tam spreparował miksturę bakterii róży, by wszczepić ją potem bezpośrednio do mięsaka znajdującego się na szyi pacjenta. W ciągu godziny pojawiły się dreszcze, bóle, nudności i wysoka gorączka (40°C). Infekcja utrzymywała się przez 10 dni, ale już drugiego dnia guz zaczął zanikać. W ciągu 2 tygodni nie pozostał po nim ślad.

Tak wyglądał początek wieloletnich badań klinicznych, w obrębie których lekarz na wielu nowotworach testował różne kombinacje bakterii, obecnie nazywane też toksynami Coleya.

Ogólna skuteczność jego terapii sięgała 10% w przypadkach raków nieoperacyjnych oraz nieuleczalnych. Niestety te osiągnięcia nigdy nie doczekały się akceptacji ze strony środowiska medycznego, przez co zapomniano o nich, gdy pojawiły się nowe metody leczenia.

Rak neuroendokrynny atakuje komórki żołądka, jelit oraz płuc. Standardową drogą leczenia jest operacyjne usunięcie guza, jednak eksperci z Centrum Badań Raka w Niemczech przekonują, że wiroterapia to obiecujący nowy sposób jego unicestwienia3.

Jak twierdzą naukowcy z Centrum Medycznego Uniwersytetu Duke’a w Stanach Zjednoczonych, wirusy to naturalna broń celująca w komórki, dlatego też wykorzystują je do leczenia raka jelita grubego4.

Odra nie taka straszna

Modyfikowane wirusy odry potrafią likwidować komórki glejaka wielopostaciowego, który jest niezwykle agresywnym, przeważnie śmiertelnym rakiem mózgu. Badacze ze Szpitala Uniwersytetu Medycznego w Tübingen w Niemczech przetestowali je na kulturach komórek glejaka wyhodowanych w laboratorium. Jak zaobserwowali, wywołało to stan zapalny, który doprowadził do śmierci komórek5, co pokrywa się z odkryciami naukowców z Surrey.

Quote icon
Niewykluczone, że wirus przeziębienia stanie się standardową terapią licznych odmian raka, z których wiele uważa się obecnie za nieuleczalne.

Zaledwie kilka lat wcześniej z wirusem odry eksperymen towali lekarze ze znanego amerykańskiego ośrodka Mayo Clinic. Wykorzystywali go do leczenia pacjentów w finalnych stadiach szpiczaka (nowotworu krwi).

Pewna 49-letnia kobieta wybrała Mayo Clinic jako ostatnią deskę ratunku po chemioterapii i 2 przeszczepach komórek macierzystych. Gdy trafiła do kliniki, miała na głowie guza wielkości piłki golfowej i dawano jej tylko kilka tygodni życia. Tamtejszy zespół specjalistów poddał modyfikacjom genetycznym szczep wirusa odry, po czym zaaplikował go pacjentce w dawce, która wystarczyłaby do zaszczepienia 10 mln ludzi.

Organizm zareagował niemal natychmiast. Po 5 min kobietę bardzo mocno rozbolała głowa, dopadły ją drgawki i gorączka w wysokości 40,5°C, po czym zaczęła wymiotować. Ogromny guz zniknął w ciągu 36 godz., a wszelkie oznaki raka po 2 tygodniach ustąpiły.

Powrót do wirusów

W dzisiejszych czasach stosujemy za dużo antybiotyków, przez co rozwijają się superbakterie. Możliwą alternatywą jest terapia fagowa, która do leczenia infekcji wykorzystuje specyficzne bakteriofagi (wirusy atakujące bakterie).

Tę metodę powszechnie stosuje się w Polsce, Rosji oraz Gruzji już od co najmniej 80 lat. Wykorzystywano ją nawet podczas II wojny światowej do leczenia ran żołnierzy, ale badania nad nią porzucono, gdy doszło do odkrycia penicyliny.

Dziś badacze na nowo zainteresowali się terapią fagową. Obecnie testuje się ją w kontekście leczenia zakażeń MRSA, natomiast badania kliniczne skupiają się na skuteczności w infekcjach ucha. Inni przyglądają się jej potencjalnej zdolności zwalczania bakterii E. coli. W tym roku amerykańska Agencja Żywości i Leków (FDA) zaaprobowała pierwsze w tym kraju badanie kliniczne dożylnej terapii fagowej.

Wirus sprawia, że komórki nowotworowe łączą się ze sobą i eksplodują. Pobudza też układ odpornościowy do wykrywania nawracających komórek rakowych i eliminowania ich, jak tłumaczy dr Angela Dispenzieri z Mayo Clinic6.

- Uważam, że odnieśliśmy sukces, ponieważ podaliśmy dawkę jeszcze wyższą niż inni - mówi jej współpracownik dr Stephen Russell. - Stężenie wirusów w krwiobiegu jest bezpośrednio powiązane z tym, ile przedostaje się ich do guza.

Nawet rośliny

Terapia ta może wykorzystywać nie tylko dobrze nam znane wirusy przeziębienia i odry. Drobnoustroje atakujące rośliny, takie jak wirus mozaiki wspięgi chińskiej (CPMV), również są w stanie zwalczać komórki rakowe. Jak tłumaczą badacze z Uniwersytetu Rice’a w Houston, atakują one raka, gdy kapsyd (otaczający je białkowy płaszcz) podda się właściwym modyfikacjom7.

Co więcej, wiroterapia celuje prosto w piętę achillesową komórek rakowych. Wraz z rozwojem tracą one zdolność obrony przed infekcjami, jak tłumaczy dr Grant McFadden z Uniwersytetu Stanu Arizona.

- Wyzwanie stanowi wybór właściwego wirusa, od tego zależy bowiem, jak go uzbroić i dostarczyć do komórek rakowych - mówi badacz. W przypadku niektórych nowotworów preparat można wszczepić bezpośrednio do guza, ale niektóre są trudno dostępne albo wręcz rozprzestrzenione po całym organizmie8.

Najczęściej infekcja wywołuje też gorączkę, a ta stanowi czynnik wspólny dla wielu przypadków spontanicznej remisji, kiedy rak w tajemniczych okolicznościach się cofa. Większość przypadków remisji, jakie badał dr Coley, wynikała z infekcji bakteryjnej, chociaż obecne badania dowodzą, iż wirusy mogą przynosić taki sam efekt terapeutyczny - i to w stosunku do naszego śmiertelnego przeciwnika.

Bibliografia
  • Clin Cancer Res, 2019; doi: 10.1158/1078-0432.CCR-18-4022
  • Daily Telegraph, July 4, 2019
  • Neuroendocrinology, 2019 Jun 13; doi: 10.1159/000500159
  • Expert Opin Biol Ther, 2005; 5: 1627–33
  • Mol Ther Oncolytics, 2018; 12: 147–61
  • Mayo Clin Proc, 2014; 789: 926–33 7 Wiley Interdiscip Rev Nanomed Nanobiotechnol, 2019; 11: e1545
  • Live Science, November 18, 2018

Bryan Hubbard

Autor publikacji:
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą 11/2019
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny