Rak nauczył mnie cieszyć się życiem

Gdy Maria dowiedziała się, że ma raka jajnika, bała się, że nie przeżyje operacji. Dzisiaj, dzięki wsparciu bliskich i pozytywnemu myśleniu, sama pomaga chorującym kobietom.

13 listopad 2016
Artykuł na: 6-9 minut
Zdrowe zakupy

Kiedy podczas rutynowej kontroli w 2011 r. USG wykazało dużą torbiel na jajniku, Marię sparaliżował strach. Natychmiast udała się na prywatną wizytę do doktora Marka Stefanowicza. Po obejrzeniu USG i dokładnym zbadaniu powiedział otwarcie, że na 70% jest to rak i trzeba operować jak najszybciej. Tak to 11 września 2011 r. znalazła się na Oddziale Ginekologii Onkologicznej Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie.

Z przygotowań do operacji Maria pamięta przede wszystkim to, jak bardzo bała się o swoje życie i jak wielkim wsparciem otoczyła ją najbliższa rodzina. Widziała w ich oczach strach, ale zarazem słyszała wiele ciepłych słów i zapewnień, że wszystko będzie dobrze.

- Córka jak anioł była ze mną duchowo, mentalnie i fizycznie - mówi.

Okazało się, że torbiel to tak naprawdę guz wielkości głowy dziecka. W trakcie jego wypreparowywania pękła jedna z komór i ewakuowało się ok 150 ml surowiczej treści. Najpierw wycięto w całości guz lewych przydatków, następnie prawe przydatki, sieć większą i wyrostek robaczkowy.

- Świadomość odzyskałam na sali pooperacyjnej. Pamiętam, jak moja córka gładziła mnie po głowie i całowała. Ja byłam słaba, ale szczęśliwa, że żyję.

Zlekceważony problem

Tak naprawdę historia raka zaczęła się u Marii już w 1999 r., kiedy na skutek mięśniaków wykonano u niej amputację trzonu macicy bez przydatków. Wcześniej podczas okresowych badań USG w lewym jajniku wykryto małą torbiel. Przed operacją rozmawiała z lekarzem i prosiła o wycięcie jajników łącznie z mięśniakami. Ale po operacji były ordynator oddziału ginekologicznego powiadomił ją, że usunięto trzon macicy z mięśniakami, a przydatki pozostawiono, bo "torbielka znajdująca się w lewym jajniku była niegroźna, a u nas w szpitalu wyrzucamy tylko to, co groźne i niepotrzebne".

- Teraz wiem, że zrobiłam życiowy błąd, trzymając się jednego lekarza i jednej opinii - mówi Maria. - Byłam pod kontrolą lekarza z tego samego szpitala i tam co roku dokonywałam okresowych badań. Przez wszystkie lata podczas USG mówiono mi, że torbiel się wchłonie.

Ale życie przyniosło zupełnie inny scenariusz.

Długa droga

Po operacji Maria dość szybko zaczęła chodzić i wykonywać wszystkie czynności samodzielnie. Ale czekała ją jeszcze chemioterapia.

- Pamiętam moje pierwsze wejście na oddział. Byłam wystraszona, zmęczona i ciekawa, co stanie się ze mną dalej. Miałam dreszcze na całym ciele ze strachu i niepewności. Nie wiedziałam kiedy i w jakim stanie stamtąd wyjdę. Na sali leżało 8 kobiet w różnych stadiach choroby. Dwie panie szczególnie otoczyły mnie opieką i wprowadziły w arkana rytmu dnia na oddziale. Niestety obie już nie żyją - wspomina.

Najbardziej przeżywała pierwszą chemioterapię. Zwłaszcza, kiedy podano jej do podpisania dokument, że w razie czego… Wtedy po raz pierwszy pomyślała, że może stąd nie wyjść. I postanowiła, że zrobi wszystko, by było dobrze. Mimo że kiedy brat zabierał ją do swojego domu w Warszawie, była taka słabiutka, że chciała jak najprędzej znaleźć się we własnym łóżku w Ostródzie. Mimo że po po drugiej chemii wyszły jej włosy i poczuła, że obdarto ją z kobiecości, a po trzeciej cierpienie przeszywało całe jej ciało i umysł.

- Przyjęłam rzeczywistość taką, jaką była. Modliłam się, medytowałam, afirmowałam i starałam się myśleć pozytywnie.

Nowa siła

Dopiero kiedy zobaczyła pozytywny wynik badania kontrolnego TK, Maria dostrzegła światełko w tunelu. Jak sama mówi, w tym dniu była najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Choć badania kontrolne i towarzyszący im niepokój będą z nią już zawsze, to teraz bardziej szanuje i docenia każdy dzień, który jest jej dany.

- Zmieniłam się jako człowiek. Myślę, że bardzo się rozwinęłam, wręcz dostałam skrzydeł. Jestem osobą bardzo aktywną, kreatywną, towarzyską, ciekawą świata i ludzi. Przede wszystkim jestem szczęśliwą babcią, gotową w każdej chwili nieść pomoc - opowiada.

Fot. Pixabay.com/Maialisa

Choroba spowodowała, że jej pasje i marzenia realizują się tu i teraz. Wszystko, co przeżyła, nauczyło ją innego, pełniejszego i głębszego postrzegania świata i rzeczywistości.

- Jestem pełna wdzięczności Bogu, ludziom, lekarzom i wszystkim, którzy byli ze mną podczas choroby. To oni i przeżycia towarzyszące mi podczas mojej walki spowodowały, że teraz wiem, jak bardzo warto żyć - mówi.

Życie po raku

Od operacji Marii Dierżek minęło 5 lat. Dzisiaj ma 64 lata, wspaniałą córkę Martę i 3 wnucząt. Mieszka w Ostródzie na Mazurach i jak sama przyznaje, żyje pełnią życia: studiuje na Uniwersytecie III Wieku w Ostródzie i działa w kilku stowarzyszeniach ostródzkich. Pisze poezję i maluje, należy nawet do Ostródzkiego Stowarzyszenia Artystów OSA i Amatorskiego Klubu Plastyka. Pomaga też kobietom, które przeżyły podobne do niej historie. Należy do ekspertów kampanii "Diagnostyka jajnika - Twoja historia nie musi być złośliwa", organizowanej przez Kwiat Kobiecości. Jest w Zarządzie Ostródzkiego Towarzystwa Amazonek, w którym działa na rzecz profilaktyki i walki z rakiem piersi.

- Jesteśmy też otwarte na kobiety z innymi chorobami onkologicznymi. Przyjmujemy do naszego klubu i wspieramy kobiety z rakiem szyjki macicy i jajnika - deklaruje.

Aby skontaktować się z Marią, napisz na adres: mery25@onet.pl

Rak jajnika w Polsce

Co roku ponad 3 tysiące kobiet w Polsce słyszy diagnozę: rak jajnika. To jeden z najbardziej podstępnych nowotworów, który przez bardzo długi czas nie daje żadnych objawów, a jeśli już, to są one niecharakterystyczne (zaparcia, bóle brzucha, nudności). W efekcie wykrywalność raka jajnika wciąż pozostaje na niskim poziomie, a pod względem śmiertelności plasuje się on na niechlubnym czwartym miejscu.

Duże znaczenie mają mity narosłe wokół tej odmiany nowotworu. Wbrew pozorom wcale nie zapadają na niego tylko kobiety po 40. r.ż. Równie dobrze może pojawić się nawet u nastolatek, a 10% chorych ma mniej niż 30 lat. U młodych kobiet jest szczególnie niebezpieczny, ponieważ odbiera możliwość posiadania dzieci.

Co więcej, Polki nie przywiązują zbyt dużej wagi do profilaktyki raka jajnika. Z badań ankietowych wynika, że co czwarta kobieta wstydzi się rozmawiać na ten temat nawet z lekarzem - głównie ze względu na brak wiedzy i poczucie, że problem jej nie dotyczy1.

Bibliografia

  1. Badanie zrealizowane w dniach 1-5 sierpnia 2016 techniką wywiadu internetowego na próbie N=800 Polek w wieku 15-55 lat w ramach kampanii społecznej "Diagnostyka jajnika", realizowanej przez Kwiat Kobiecości.
Wczytaj więcej
Nasze magazyny