Czy bezobjawowi nosiciele koronawirusa są niebezpieczni?

Bezobjawowe przypadki covid-19 są o wiele rzadsze, niż twierdzą rządzący, i prawdopodobnie nie stanowią źródła zakażeń – twierdzi Bryan Hubbard

Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

Czy bezobjawowi nosiciele koronawirusa są niebezpieczni?

Nawet jeśli nie masz żadnych objawów, wciąż możesz mieć covid-19 i być potencjalnie zabójczym roznosicielem choroby. Widmo bezobjawowego nosiciela – zatrważająca myśl, że nikt nie jest bezpieczny – stało się jedną z głównych sił napędowych polityki zamknięcia i dystansu społecznego.

Kiedy po raz pierwszy wykryto wirusa SARS-CoV-2, agencje zdrowotne poinformowały, że do 80% infekcji może być bezobjawowych, jednak teraz szacuje się, że jest to jedynie ok. 1/3.

Jednocześnie niezależne badania wykazały 2 duże problemy dotyczące tego zjawiska. Bardziej zachowawcze szacunki bezobjawowych przypadków wciąż są za wysokie, a prawdopodobieństwo zachorowania za pośrednictwem cichego roznosiciela choroby jest o wiele niższe niż przez kogoś z ewidentnymi objawami, takimi jak kaszel i kichanie.

Naukowcy z Institute for Evidence-Based Healhcare Uniwersytetu Bond w Australii oszacowali, że prawdziwy poziom bezobjawowych infekcji wynosi ok. 17%, czyli o ok. połowę mniej niż obecne oficjalne liczby. Jednak według niektórych z 13 analizowanych przez nich badań było to nawet 4%1.

Badacze z chińskiego Wuhan, gdzie zaczęła się pandemia covid-19, zidentyfikowali zaledwie 300 bezobjawowych infekcji koronawirusem wśród 10 mln ludzi, których poddano standardowym diagnostycznym testom PCR (łańcuchowej reakcji polimerazy). Podkreślili, że taka mała liczba to prawdopodobnie efekt ścisłego 70-dniowego zamknięcia prowincji i nie powinno się jej odnosić do innych krajów, w których wirus nie był kontrolowany2.

Naukowcy z Wuhan odkryli coś, z czym mogą zgodzić się inni badacze: bezobjawowi nosiciele nie zakażali innych. Według szacunków Uniwersytetu Bond byli oni o 40% mniej niebezpieczni niż ludzie ze zwykłymi objawami covid-19. Współczynniki transmisji koronawirusa w przypadku bezobjawowych zakażonych są 3-25 razy niższe niż w przypadku tych z symptomami3.

Jaka jest liczba osób z bezobjawowym Covid-19?

Widmo bezobjawowych nosicieli wyłoniło się na początku wybuchu epidemii covid-19. Przykładowo kobieta z Wuhan zakaziła koronawirusem 5 członków swojej rodziny w innych obszarach Chin, ale u niej objawy infekcji nie wystąpiły przez cały 21-dniowy okres obserwacji.

Podczas wybuchu epidemii na statku wycieczkowym Diamond Princess ujawniono podobno wielu pasażerów, którzy w ogóle nie wykazywali symptomów, mimo że testy potwierdziły u nich zakażenie.

Wczesny przegląd Centre of Evidence-Based Medicine w Oksfordzie w Wielkiej Brytanii potwierdził najgorsze obawy: nawet 80% zakażonych koronawirusem może nie wykazywać objawów, ale infekować innych ludzi. W tym samym raporcie poinformowano również, że przypadki bezobjawowe mogą stanowić tylko 5% ogółu, ale prędko o tym zapomniano.

Pojęcie bezobjawowych przypadków szybko znalazło się w centrum wytycznych dotyczących kontroli transmisji covid-19 – w tym dystansu społecznego i zamknięcia – były to jednak decyzje bardziej polityczne niż medyczne. Rządy uparcie twierdziły, że ich działania mają "podstawy naukowe".

Jednak wśród blisko 2,5 tys. artykułów dotyczących bezobjawowych infekcji eksperci z Uniwersytetu Bond byli w stanie znaleźć jedynie 13, które można sklasyfikować jako prawdziwie naukowe. Ich wniosek, że bezobjawowe infekcje stanowią 17% ogółu, odzwierciedla analiza Światowej Organizacji Zdrowia z 2015 r. Dotyczyła ona tego zjawiska wśród osób z coroczną sezonową grypą.

Po przejrzeniu szeregu badań, które przyniosły radykalnie różne wyniki, naukowcy WHO doszli do wniosku, że odsetek bezobjawowych infekcji wynosi średnio 16%4. Istnieje również możliwość, że nosiciele koronawirusa są jedynie presymptomatyczni. Innymi słowy: objawy nie ujawniły się u nich w momencie przeprowadzania testu.

– Bezobjawowy nosiciel to ktoś, u kogo nigdy nie wystąpiły symptomy, przez cały przebieg choroby, a osoba presymptomatyczna odczuwa je łagodnie, zanim pojawi się pełnoobjawowa postać choroby – mówi badaczka chorób infekcyjnych dr Krutika Kuppalli z Medical University of South Carolina w USA5. W wielu z badań ujawnionych przez naukowców z Uniwersytetu Bond obserwowano ludzi średnio przez zaledwie 7 dni.

Tymczasem lekarze odkryli, że większość objawów występuje tylko między 7. a 13. dniem po zakażeniu koronawirusem. Możliwe więc, że zaczęły się one u uczestników ujawniać już po zakończeniu obserwacji. Jedna z prób wykazała, że u 49% domniemanych bezobjawowych chorych pojawiają się symptomy, więc wielu z nich to przypadki presymptomatyczne.

Naukowcy z Fudan University w Chinach stwierdzili, że liczba bezobjawowych infekcji może być zwiększona przez dzieci, przy czym u 1/3 takich zakażonych nigdy nie występują objawy, chociaż rzadziej infekowali oni innych ludzi. Jeśli to prawda, prawdziwy odsetek cichych roznosicieli wynosi tak naprawdę jedynie 9%6.

Innym powodem tego zjawiska może być fakt, że osoby bezobjawowe mają mniej wirusa w organizmie niż te z symptomami choroby, co oznacza, że w ich krwi znajduje się żywy patogen, ale w ilości niepowodującej żadnych dolegliwości7. Matka zakładająca maseczkę swojej córce

Czy testy na koronawirusa są skuteczne?

Nawet jeśli 17% zakażonych osób nie odczuwa objawów, mogą one nie być zabójczymi nosicielami, których obawiają się agencje zdrowotne. Nie kaszlą i nie kichają, a są to 2 najczęstsze drogi transmisji wirusa. Może być tak również dlatego, że nie mają one aktywnej infekcji, chociaż wykryto ją za pomocą jednego ze standardowych testów (PCR lub metodą przepływu bocznego).

Według obserwacji prof. Carla Heneghana z University of Oxford do transmisji zakażenia na inną osobę potrzebny jest w pełni żywy wirus. Nie wystarczą tylko wykrywane przez testy fragmenty8. W przypadku covid-19 wynik testu to wyłączne kryterium wykrywania infekcji, mimo że w odniesieniu do innych chorób to zaledwie początek procesu, który zwykle prowadzi do właściwej diagnostyki klinicznej.

Ponadto badania te nie są wystarczająco czułe, by lekarze mogli polegać wyłącznie na ich wskazaniach. Główne testy wykrywają RNA wirusa, nie informują jednak, czy jego fragmenty są aktywne, czy stanowią pozostałości po poprzednich infekcjach, które już minęły. Tylko testy laboratoryjne zwane kulturą wirusową mogą określić, czy wirus jest żywy, czy nie, ale nie stosuje się ich przy ocenie covid-19.

– W tej sytuacji osoba z pozytywnym wynikiem jakiegokolwiek testu może mieć aktywną infekcję żywym wirusem lub jej nie mieć i zakażać innych bądź nie – mówi dr Allyson Pollock z brytyjskiego Newcastle University9.

Test PCR opiera się na chemicznym procesie zwanym reakcją łańcuchową polimerazy, aby namierzyć segmenty wirusa SARS-CoV-2. Duplikuje ("wzmacnia") próbki do momentu, kiedy ilość RNA będzie możliwa do wykrycia. Jednakże amplifikacja oznacza również zafałszowanie, a proces ten może dawać fałszywie pozytywne wyniki – test "widzi" wirusa tam, gdzie go nie ma. Zanieczyszczenie laboratoryjne to kolejny problem, który również może wpływać na nieprawdziwy rezultat.

Inny test, metoda przepływu bocznego, to najnowszy i najszybszy sposób wykrycia infekcji koronawirusem, zapewniający natychmiastowy wynik na podstawie wymazu lub próbki moczu. Jest ona jednak bardzo niedokładna. W jednym z pilotażowych programów odkryto, że wykrywała zaledwie 48% zakażeń zidentyfikowanych za pomocą testów PCR.

Jon Deeks, kierownik grupy oceniającej testy na obecność SARS-CoV-2 Cochrane Collaboration, uważa, że masowe stosowanie zestawów do badań z wykorzystaniem metody przepływu bocznego – których można używać w warunkach domowych – jest niewskazane, ponieważ nie nadają się do tego celu.

– Niska dokładność testu byłaby mniej niebezpieczna, jeśli poddawani im ludzie i ogół społeczeństwa otrzymaliby dokładne informacje o zagrożeniach i konsekwencjach fałszywie negatywnych wyników. W przeciwnym razie są wprowadzani w błąd – mówi. Tego rodzaju badania nie tylko dają fałszywą nadzieję przez wyniki fałszywie negatywne, lecz także powodują niepotrzebne obawy w przypadku tych fałszywie pozytywnych.

Czy warto testować osoby bez objawów Covid-19?

Odsetek fałszywie pozytywnych wyników PCR oszacowano na 5%, jednak według zgodnej opinii jest bliższy 0,5%, co sugeruje, że nie ma powodów do obaw – dopóki nie wykona się obliczeń. Przeprowadził je dr Andrew N. Cohen z Center for Research on Aquatic Bioinvasions.

Na podstawie obecnej dokładności testów ok. 0,5% niezakażonych ludzi – 1 osoba na 200 – uzyska fałszywie pozytywny wynik badania na obecność koronawirusa, a 25% zainfekowanych – fałszywie negatywny. Przy założeniu współczynnika infekcji na poziomie 1% (tysiąc zakażonych na 99 tys. niezakażonych) 495 na 100 tys. osób usłyszy, że ma covid-19, podczas gdy nie będzie to prawda (wyniki fałszywie pozytywne), a 250 – że są zdrowe, choć faktycznie będą chore (wyniki fałszywie negatywne).

Oznacza to, że szokujący odsetek 40% wszystkich pozytywnych wyników testów – liczba tych fałszywie pozytywnych podzielona przez łączną liczbę pozytywnych – jest ostatecznie błędny. To zaskakujące odkrycie wynika z faktu, że niezakażona część populacji jest o wiele większa niż zakażona (99 do 1), jak wyjaśnia dr Cohen. Ponadto wskaźnik ten jeszcze wzrośnie, jeśli współczynnik infekcji spadnie poniżej 1%.

Liczba fałszywie pozytywnych wyników testów na obecność koronawirusa może być jednak jeszcze wyższa, jeśli za punkty odniesienia przyjmuje się wyniki innych badań. Przy 4% fałszywie pozytywnych wyników 3 960 niezakażonych osób na 99 tys. usłyszałoby diagnozę zakażenia. Jeśli zastosowuje się to do populacji narodowych, ponad 13 mln Amerykanów i 2,4 mln Brytyjczyków to fałszywe "przypadki" covid-19. Wniosek – jak mówi dr Cohen – jest prosty: nie należy testować ludzi bez objawów.

– W przypadku tych osób jest bardziej prawdopodobne, niż wskazują średnie, że pozytywne wyniki będą błędne – tłumaczy specjalista. Jeśli bezobjawowy nosiciel nie jest cichym roznosicielem, czego nauczono nas się obawiać, całkowity lockdown – ze wszystkimi związanymi z nim problemami, jak zaburzenia psychiczne, odwoływanie istotnych zabiegów i załamanie gospodarcze – może nie być konieczny.

Zamiast tego potrzeba tylko, by ludzie, którzy wiedzą, że są zakażeni koronawirusem – zazwyczaj na podstawie doświadczanych objawów – zachowywali się odpowiedzialnie i pozostawali w domach. A jeśli odpowiednio ochroni się osoby starsze i podatne oraz personel medyczny pierwszej linii, powinniśmy mieć strategię, która może przeciwdziałać najgorszym skutkom SARS-CoV-2. Mężczyzna robi test na koronawirusa

Bibliografia
  • JAMMI, 2020; 5.42; Nat Commun 2020; 11: 59173; Lancet Infect Dis, 2020; S1473-3099(20)30837-9
  • Epidemiology, 2015; 26: 862–72
  • Nature, 2020; 587: 534–5
  • J Med Virol, 2020; 93: 820–30 7; BMJ, 2020; 371: m4695
  • Clin Infect Dis, 2020; ciaa1764
  • BMJ, 2020; 371: m4851
  • BMJ 2020; 371: m4848
  • BMJ blog, January 12, 2021
  • Icd10monitor, False Positives in PCR Tests for COVID-19, Nov 9, 2020. www.icd10monitor.com
Autor publikacji:
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą 4/2021
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny