Leczenie miażdżycy za pomocą chelatacji. Historia pana Eugeniusza

Pierwszy zawał i problemy sercowe załamały Eugeniusza Toczyskiego. Dopiero jednak, gdy przekonał się, że musi zrezygnować z ukochanych wędrówek po górach, zdecydował się na stawienie czoła miażdżycy. Pokonał ją dzięki zabiegom chelatacji.

Artykuł na: 17-22 minuty
Zdrowe zakupy

– Kiedy lekarz irydolog zajrzał w moje oczy, powiedział "O Jezu, ależ pan ma miażdżycę, pan niedługo nie będzie wiedział jak się pan nazywa!". Przyglądał się im dalej i mówi "Pan niedługo przestanie chodzić, ponieważ pan na miażdżycę w nogach"– wspomina 68-letni Eugeniusz Toczyski. Do wizyty u lubelskiego irydologa namówili pana Eugeniusza znajomi. Wiedział już, że stan jego serca i tętnic nie jest dobry. Przypisuje to działaniu stresu, któremu był poddany przez wiele lat pracy.

– Całe życie pełniłem odpowiedzialne, kierownicze stanowiskach. W firmie, w której pracowałem, przeszliśmy upadek ustroju, zmiany i problemy strajkowe. Później pojawiały się lęki o to, czy starczy pieniędzy na pensje dla pracowników albo czy wystarczy środków w firmie na żeby zapłacić za dostawy – opowiada pan Eugeniusz. – Tych przeżyć było tyle, że mam za sobą wiele nocy nieprzespanych i dziś uważam, że to było podstawą tworzenia się tej mojej miażdżycy. Jestem przekonany, że to stres jest chyba najgorszym wrogiem zdrowia. Trudne sytuacje w pracy nie opuszczały go i w domu – niełatwo było zapomnieć o obciążających problemach. Zamiast odpoczynku, zaczął odczuwać najgorsze skutki stresu – bóle w klatce piersiowej.

− Zacząłem mieć dolegliwości fizyczne. Nie mogłem spać, odczuwałem ucisk i ból w klatce piersiowej i podduszanie. Przechodziło, potem wracało, ale lekceważyłem to wszystko, bo najważniejsza była praca. Człowiek się bał, że może ją stracić. Gdzie nam, już w dojrzałym wieku, szukać tej pracy… Organizm upomniał się jednak o opamiętanie. Niestety często robi to, fundując nam chorobę albo – co gorsza – stan wręcz zagrażający życiu. Właśnie to spotkało Eugeniusza w 2008 roku. Zawał... – Wieczorem znalazłem się w szpitalu, zrobiono mi koronografię i wtłoczyli mi do tętnicy wieńcowej stent. Z wypisu szpitalnego wynikało, że część moich naczyń wieńcowych jest zatkane w 80%, a nawet w 90%. Zabieg wprawdzie przyniósł ulgę, ale choroba nie ustąpiła i dalej nie czułem się dobrze. Te uciski, bóle, podduszanie, wracały, odchodziły, wracały...

Wtedy jego znajomi doradzili, żeby wybrał się do Lublina, do lekarza irydologa, który stawia diagnozę z tęczówki oka. Specjalista zasugerował, że miażdżyca jest już tak zaawansowana, że Eugeniuszowi grozi demencja i problemy z chodzeniem, z powodu zmian miażdżycowych w nogach. – Irydolog zalecił mi różne witaminy, a wśród nich najwięcej witaminy C, żeby jakoś się bronić. Ale wstrząsnęło mną to, co powiedział. Najbardziej się przestraszyłem tego, że nie będę wiedział jak się nazywam. Widziałem jak to wygląda, bo akurat mojego kolegi teściowa straciła pamięć – wspomina.

Czym jest miażdżyca?

Miażdżyca nie jest chorobą, na którą zapadamy z dnia na dzieńto jej skutki, takie jak zawał serca, uderzają jak grom z jasnego nieba. Zaczyna się wręcz niewinnie, od zaburzeń mikrokrążenia, gdy śródbłonek naczyń przestaje wytwarzać odpowiednie ilości substancji, które wpływają na kurczenie i rozkurczanie naczynia. W drobniejszych naczyniach krwionośny krążenie zwalnia, a ciśnienie krwi zaczyna rosnąć. Krążące we krwi cząsteczki "złego" cholesterolu LDL są w ten sposób wciskane w ściany naczyń krwionośnych – tak powstaje plamka żółta. Do ich skupisk w tętnicach z czasem dołączają białe krwinki, włóknik i sole wapnia, a plamka żółta zamienia się w blaszkę miażdżycową.

Nie bez powodu nazywa się te zmiany blaszkami – łatwo pękają, odrywając się od błony wewnętrznej tętnicy – odsłaniają jej błonę środkową. Do tak uszkodzonego miejsca organizm wysyła płytki krwi, które przyczyniają się do powstawania zakrzepów, zatykających światło naczynia1. Początkowo krew szuka łatwiejszych dróg i korzysta z innych naczyń, ale w przypadku miażdżycy zmiany obejmują jednocześnie dużą część ciała i całe krążenie zostaje zaburzone. Niedotleniony, obarczony wysokim ciśnieniem organizm zaczyna się buntować, mogą się pojawić problemy z chodzeniem czy duszności. Gdy zaczynają się pojawiać tego typu objawy – choroba jest już mocno rozwinięta2.

– Zacząłem w Internecie szukać pod hasłem "miażdżyca", co to jest, co z tym zrobić. Na jednej ze stron internetowych znalazłem takie stwierdzenie, że "skuteczną i bezpieczną metodą leczenia miażdżycy jest chelatacja". Zacząłem w Google szukać informacji pod hasłem "chelatacja" i natrafiłem na ośrodek doktora Siwika – kontunuuje opowieść Eugeniusz. – Jednak nie od razu się zdecydowałem, doprowadziła do tego historia w górach, którą przeżyłem w 2017 r.

Już przed lipcowym wyjazdem w ukochane góry, w czerwcu, Eugeniusz czuł się źle. Postanowił jednak że wybierze nieco niższe wzniesienia i pojedzie do Suchej Beskidzkiej, skąd można wybrać się na przykład na Babią Górę.

– Dokuczało mi serce, ale pomyślałem, może się w tych górach jakoś rozchodzę… Okazało się to jednak niemożliwe. Nie wszedłem na żadne wzniesienie. Każde podejście do góry kończyło się uciskiem w okolicy szyi, bólem w klatce piersiowej, tak jakby ktoś gwoździa wbijał. Za każdym razem musiałem się szybko wycofywać do hotelu. Mam taką autorską metodę leczenia miażdżycy, o której mówiłem mojemu kardiologowi – wypijam pięćdziesiątkę albo dwie bimbru. Lekarz powiedział, że doraźnie to pomoże, ale długofalowo – nie. Alkohol działał natychmiastowo, rozszerzał naczynia i ból, ucisk – puszczał. I teraz więc – wracałem z wędrówki, wypijałem to moje "lekarstwo", kładłem się, przysypiałem trochę. A za jakiś czas mogłem znowu chodzić, z tym, że góry już sobie odpuściłem. Przez problemy z sercem dwa tygodnie amator pieszych wycieczek po górskich szlakach spędził praktycznie w hotelu, co przysporzyło mu strasznej zgryzoty, bo jak sam mówi – bardzo góry lubi. Ta sytuacja skłoniła go jednak do podjęcia jakichś kroków i zawalczenie o swoje serce i krążenie – zwalczenie miażdżycy.

− Po powrocie powiedziałem sobie, że coś trzeba zrobić, bo zanosi się prawdopodobnie na kolejny zawał. Jakie mam opcje? Zgłosić do mojego kardiologa, żeby przyjął do szpitala i wcisnął kolejny stent? A może jednak ta chelatacja... Doszedłem do wniosku, że trzeba spróbować tej metody, ponieważ skoro mam te krążeniowe dolegliwości, to będę wiedział, kiedy ona zadziała i czy one ustąpią – opowiada.

– Przyjeżdżałem do gabinetu nawet i trzy razy tygodniu. Doktor zalecił mi co najmniej 50 chelatacji, więc dążyłem, żeby wypełnić cały ten plan. Wydaje mi się, że po około 20 wlewach wcześniejszych, niekorzystnych objawów zrobiło się mniej. Nie czułem już tego podduszania, pobolewania, a po 30. chelatacji zapomniałem już o tych wszystkich dolegliwościach. Po odbyciu wszystkich zabiegów zapomniałem, co to znaczy budzić się w nocy z powodu ucisku w klatce lub jakiegoś podduszania czy boleści. Moje wysokoprocentowe "lekarstwo", z którego niekiedy korzystałem w nocy, gdy nie mogłem spać z powodu tych podduszeń, stoi nieruszane w kuchni. Na wszelki wypadek trzymam jeszcze ten mój bimber, ale już go nie potrzebuję – nic nie budzi mnie w nocy i śpię spokojnie.

Aby dodatkowo się utwierdzić, że problemy sercowo-naczyniowe minęły, Eugeniusz postanowił zrobić ostateczny test – wybrać się w góry.

– Pojechałem w to samo miejsce, co poprzednio, kiedy na góry mogłem popatrzeć tylko z hotelowego okna. Odpuściłem sobie zaledwie 3 dni chodzenia, bo padało, a 7 dni zmagałem się z górami. Byłem na Pilsku, który ma ponad 1500 m. Poszedłem na Babią Górę – to powyżej 1700 m i do tego wybrałem najtrudniejszy szlak, tak zwaną Perć Akademików – żółty szlak, gdzie wolno iść tylko w górę i w dół, bo jest niebezpiecznie. Wchodzi się po hakach, trzymając się łańcuchów – ja to wszystko pokonałem i przez te siedem dni chodzenia w góry – nie miałem żadnych dolegliwości sercowych, żadnego duszenia, żadnego bólu – nic! Jedynie towarzyszyło mi normalne zmęczenie, pot – jak się ma tyle lat i się wypuszcza w góry (a w tym wieku mało kto chodzi w góry), to nie ma mowy żeby trochę nogi nie bolały czy buty gdzieś nie uwierały. Ale jeśli chodzi o układ krążenia – czułem się świetnie i wróciłem przekonany na 100%, że chelatacja jest skuteczna. Po powrocie z górskiej eskapady Eugeniusz czuł się spokojniejszy, ale nie zaprzestał korzystania z zabiegów chelatacji.

− Dalej przyjmuję chelatację, żeby w jakiś sposób postawić kropkę nad i, bo się boję żeby te trudne stany nie wróciły. Kiedyś ciągnęło się cały tydzień, ratowałem się kawą, moim bimberkiem, a teraz – o tym wszystkim zapomniałem. Ba! Nawet mogę kawałeczek podbiec i naprawdę marzy mi się, żebym jeszcze mógł biegać – opowiada rozpromieniony Eugeniusz i przypomina sobie sytuację, w której jego organizm sam go zaskoczył. − Któregoś razu jechałem właśnie na chelatację i zbliżałem się do przystanku tramwajowego, gdy zauważyłem, że mija mnie tramwaj. Szybka kalkulacja, kolejny będzie dopiero za 15 minut, więc trzeba przyspieszyć. Biegiem dopadłem do tramwaju, wsiadłem i byłem zdziwiony, że nawet nie dostałem zadyszki!

Eugeniusz wspomina też swoich kolegów z pracy, nawet nieco młodszych, których nagle, niespodziewanie zabrała śmierć. Kolega, z którym wiele lat pracowali razem w stresie na kierowniczych stanowiskach, nie podejmował nigdzie żadnego leczenia i zmarł nagle, pewnej nocy. − To dla mnie bardzo bolesne, że on już nie żyje, chociaż był troszkę młodszy ode mnie. A ja się modlę i dziękuję Panu Bogu za doktora Siwika, że podejmuje takie sposoby leczenia wbrew wszelkim przeciwnościom. Może dzięki temu dłużej żyję? Nie wiem...

Kilka słów o chelatacji

Początki chelatacji jako zabiegu medycznego sięgają wczesnych lat 40. XX w. Użyty wówczas cytrynian sodu ratował pacjentów z zatruciem ołowiem3. A w latach 50. XX w. do zabiegów oczyszczania organizmu z metali ciężkich zaczęto używać EDTA, a dokładnie soli tego kwasu nazywanej wersenianem dwusodowym, której wzór przedstawia się Na2EDTA. Substancja ta (wersenian dwusodowy) wykazywała niesamowitą zdolność do wiązania jonów metali ciężkich (nawet berylowców)4,5,6.

EDTA, podany poprzez wlew dożylny, dzięki wytwarzaniu kompleksów chelatowych z takimi metalami, jak: ołów, nikiel, kadm i rtęć, sprawia, że toksyny te wydalane są z organizmu wraz z moczem. Okazało się przy okazji, że terapia detoksykująca u zatrutych metalami pacjentów dodatkowo wpłynęła na poprawienie się przepustowości tętnic – EDTA zadziałał bowiem na jony wapnia, znajdujące się w blaszkach miażdżycowych osób poddanych zabiegom. Wapń to metal należący do berylowców, a jego obecność w tętnicach osób cierpiących na miażdżycę związana jest z fizjologią i biochemią powstawania blaszek cholesterolowo-wapniowych. Metoda chelatacji nadal jest z powodzeniem stosowana do odtruwania organizmu z metali ciężkich, zyskała jednak jeszcze jedno zastosowanie – walkę ze skutkami miażdżycy.

Odkąd jest w tym celu wykorzystywana w Stanach Zjednoczonych, budzi wciąż kontrowersje i uznawana jest przez tamtejsze towarzystwa medyczne za budzącą poważne wątpliwości co do skutków jej stosowania. Również dlatego lekarze nie ustają w prowadzeniu badań naukowych, które miałyby sprawdzić skuteczność chelatacji w miażdżycy i potwierdzić bezpieczeństwo jej stosowania. Jednym z takich badań było zainicjowane w 2001 r. przez National Institutes of Health "Trial to Assessment Chelation Therapy (TACT)". Trwało 10 lat i objęło 1708 osób w wieku 50 lat (lub więcej) i po przebytym minimum jednym zawale serca. Wyniki zaprezentowano w 2012 r. na zjeździe Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego – dowiedziono, że terapia chelatacyjna zmniejszyła liczbę zdarzeń sercowo-naczyniowych i ryzyko kolejnego zawału o 18%.

Leczenie EDTA zmniejszyło ryzyko drugiego zawału o 18%. Pacjenci z cukrzycą, którzy stanowili około jedną trzecią uczestników odnotowali zmniejszenie ryzyka zdarzenia sercowo-naczyniowego o 41%7. Naukowcy nie poprzestali jednak na tym wyniku i podejmują następne cykle badań, a TACT doczekał się kolejnej edycji, badanie TACT2 zostanie ukończone w 2023 r.8. Pan Eugeniusz

Bibliografia
  • Noszczyk W. “Miażdżyca i inne choroby tętnic obwodowych”, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2005.
  • Atherosclerosis. Nature Reviews Disease Primers, 2019, 5(1).
  • Proc Soc Exp Biol Med, 46 (3), 1941: 476–477
  • Nature, 1945, 156: 616, 1945,
  • IMS Ind Med Surg, 21 (6), 1952: 305–306,
  • AMA Arch. Ind. Hyg. Occup. Med, 7 (2), 1953: 137–147
  • JAMA. 2013 Mar 27;309(12):1241-50.
  • https://clinicaltrials.gov/ct2/show/NCT02733185
Autor publikacji:
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą 11/2021
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą
Kup teraz
Wczytaj więcej