Dieta oczyszczająca dla skóry - jakie produkty wybierać?

Hanna Sillitoe przez lata cierpiała na bolesną, swędzącą łuszczycę. Aż poznała uzdrawiającą moc jedzenia.

21 luty 2020
Artykuł na: 17-22 minuty
Zdrowe zakupy

Gdy w przeszłości ludzie pytali mnie, co słychać, odpowiadałam automatycznie, że wszystko w porządku. Ale tak naprawdę nic nie było w porządku. Bardzo cierpiałam, bo żyłam w ciągłym bólu i dyskomforcie.

Miałam 15 lat, gdy pierwszy raz odkryłam skupisko swędzących, czerwonych plamek na brzuchu. W ciągu tygodnia dużo ich przybyło i zaczęły zajmować coraz większą powierzchnię skóry. Lekarz pierwszego kontaktu zdiagnozował świerzb, i przepisał mi maść i antybiotyk na zatrzymanie infekcji. Ale diagnoza była błędna. Maść nie przyniosła żadnego efektu, a antybiotyk sprawił, że problemy ze skórą jeszcze się pogłębiły.

Musiałam odbyć kilka wizyt u lekarza oraz zasięgnąć porady dermatologa, zanim udało się postawić właściwą diagnozę: łuszczyca - przewlekła, niezakaźna choroba powodująca gwałtowne nawarstwianie się komórek na powierzchni skóry.

Leczenie punktowe

Wciąż pamiętam, jak siedziałam bezradnie w gabinecie, a lekarz mówił, że na to nie ma lekarstwa. Jedyne, na co mogłam liczyć, to maści sterydowe, które mogą dać okresy remisji. Sterydy łagodzą stan zapalny i świąd oraz spowalniają rozwój nowych zmian łuszczycowych. Chociaż są skuteczne na krótką metę, stosowanie ich na przez dłuższy czas może osłabiać skórę, co z kolei prowadzi do powstawania rozstępów.

Mimo to używałam maści sterydowych. Stosowałam specjalne kremy zmiękczające i nawilżające, olejki do kąpieli, szampony i balsamy pod prysznic. Środki nawilżające były bardzo tłuste, a szampon leczniczy sprawiał, że wyglądałam, jakbym miała okropny łupież.

Niektóre terapie wywoływały u mnie oparzenia, a inne pachniały jak smoła. Pamiętam, jak mój ówczesny chłopak opowiadał, że swąd robót drogowych kojarzył mu się ze mną!

Zero nadziei

Łuszczyca przejęła kontrolę nad całym moim życiem, zarówno fizycznie, umysłowo, jak i emocjonalnie. Nie mogłam ubierać się tak, jak wszyscy. Topy i sukienki wylądowały z tyłu szafy, bo mogłam nosić tylko swetry, spodnie do kostek i bluzki z długim rękawem. Czułam się nieatrakcyjnie i niepewnie we własnej skórze. Dyskomfort nie pozwalał mi spać ani się uczyć. Nakładałam dużo makijażu, by jakoś zamaskować zaczerwienienia i łuszczący się naskórek. Stosowałam też plastry na odciski, żeby złagodzić świąd, ale nic nie działało.

Gdy poszłam na studia, moja skóra była w straszliwym stanie. Nastoletnie perypetie i presja egzaminów nie pomogły, a gwoździem do trumny okazało się śmieciowe jedzenie, którym się żywiłam. W tamtym okresie oprócz łuszczycy zmagałam się też z trądzikiem i egzemą.

Przestałam uprawiać sport i rzadko kiedy gdziekolwiek wychodziłam. Poważne problemy ze skórą oznaczały, że nawet najzwyklejsze czynności były nieprzyjemne. Nie miałam na nic energii.

Quote icon
Choroba zajęła tak wielką powierzchnię skóry, że lekarz namawiał mnie na lek stosowany w chemioterapii.

Nie dość, że bardzo źle się wtedy odżywiałam, to co gorsza właśnie wtedy odkryłam alkohol i papierosy. Na początku kariery pracowałam często jako DJ w barach, kiedy jeszcze legalnie można było palić w pomieszczeniach. W wieku mniej więcej 25 lat potrafiłam wypalić jakieś 20-40 papierosów dziennie. Moją ulubioną trucizną było wytrawne, czerwone wino - co wieczór bez problemu wypijałam całą butelkę.

Punkt zwrotny

W wieku 35 lat byłam już naprawdę chora. Oprócz problemów ze skórą miałam nawracające infekcje dróg moczowych, poważne nadciśnienie oraz nadwagę i byłam wiecznie wykończona. Wypryski zajęły całe powieki, a na rękach, nogach, klatce piersiowej, brzuchu i głowie rozprzestrzeniły się ogniska łuszczycy kropelkowatej i plackowatej.

Łuszczyca plackowata to najpowszechniejsza forma tej choroby. Ma postać czerwonych, wypukłych wykwitów pokrytych srebrzystą łuską. Z kolei łuszczyca kropelkowata to maleńkie, czerwone punkciki w kształcie kropli. Z początku znajdowałam na skórze po kilka takich punkcików, ale z czasem mnożyły się i łączyły w większe, czerwone płaty. Swędzenie budziło mnie w nocy, miałam wrażenie, że ubrania ocierają się o zaognioną skórę. Niejednokrotnie płakałam z bólu.

Na tym etapie choroba zajęła tak wielką powierzchnię skóry, że lekarz namawiał mnie na lek o nazwie metotreksat, stosowany w chemioterapii. Plan zakładał wyciszenie układu odpornościowego, aby powstrzymać go przed nadmiernym reagowaniem (patrz ramka na następnej stronie). W teorii miało to sens, ale mogły wystąpić potencjalne efekty uboczne, takie jak trądzik, spadek sił, swędzenie, wypadanie włosów, wrzody żołądka, napady padaczkowe, zapalenie wątroby, infekcje, choroby nerek oraz niewydolność wątroby albo płuc. Istniało też ryzyko, że lek w ogóle nie pomoże na łuszczycę. Z całą pewnością nie było to długofalowe lekarstwo.

To stało się dla mnie punktem zwrotnym. Po 20 latach w końcu miałam dość. Nie zgodziłam się na terapię metotreksatem i zamiast tego wzięłam sprawy w swoje ręce.

Więcej niż skóra

Przez wszystkie te lata, gdy leczyłam się na liczne choroby skóry, ani razu nie zasugerowano mi, że dieta może mieć znaczenie. Jeden z lekarzy powiedział wręcz, że zmiana jadłospisu nic nie da.

Tymczasem kiedy zaczęłam szukać w internecie alternatywnych sposobów leczenia łuszczycy, wszystko sprowadzało się do jedzenia. Koncepcja, że powierzchnia skóry odzwierciedla stan w głębi organizmu, wydawała mi się sensowna. Postanowiłam więc odkryć bazowy problem i rozwiązać go.

Nadzieję przyniosły mi książka o diecie sokowej autorstwa Jasona Vale’a oraz film dokumentalny Joego Crossa "Fat, Sick and Nearly Dead" ("Gruby, chory i prawie martwy"). Obaj zwolennicy wyciskanych soków z powodzeniem wykorzystali dietę do wyleczenia przewlekłych chorób skóry.

Spory problem stanowił fakt, że uwielbiałam jeść. Wiedziałam, że dam radę przetrwać krótki post sokowy, ale na dłuższą metę musiałam wymyślić jakieś realistyczne, trwałe rozwiązanie.

W moim przypadku sprawdziła się alkaliczna dieta przeciwzapalna, zawierająca dużo pokarmów i soków. Unikam też produktów, które, jak się okazało, zwiększają u mnie problemy ze skórą.

Choroba autoimmunologiczna

Łuszczyca powstaje w wyniku nadpobudliwości układu odpornościowego. Gdy funkcjonuje on prawidłowo, cała sieć bardzo skomplikowanych procesów stanowi pierwszą linię obrony organizmu przed chorobami. Jednak ten system może się rozregulować, co wywołuje schorzenia autoimmunologiczne.

Organizm jest wówczas przekonany, że coś jest nie tak, przez co układ odpornościowy wchodzi w stan pobudzenia, aby bronić się przed rzekomym zagrożeniem. Problem w tym, że tak naprawdę nie ma żadnego zagrożenia. W rezultacie układ odpornościowy atakuje zdrową tkankę, po czym uzupełnia ją w sposób chaotyczny i nieskoordynowany. W przypadku łuszczycy efektem takiej niepotrzebnej reakcji są czerwone, łuskowate płaty na ciele, które zazwyczaj swędzą i wywołują ból.


Zdjęcia w górnym rzędzie przedstawiają stan skóry Hanny z łuszczycą, zanim zdecydowała się na zmianę diety i stylu życia. Na zdjęciach w dolnym rzędzie widać, jak jej skóra się poprawiła.

Kwasy kontra zasady

Na temat jedzenia dowiedziałam się bardzo wiele, ale najważniejsza, a zarazem najprostsza i najpotężniejsza kwestia to dla mnie dieta alkaliczna.

Świeże warzywa, prawie wszystkie owoce, orzechy, nasiona, strączki i filtrowana woda to pokarmy o odczynie zasadowym. Po drugiej stronie znajdują się cukier, śmieciowe jedzenie, pokarmy przetworzone bądź rafinowane, takie jak białe pieczywo i makaron, słodycze, napoje gazowane i alkohol - te mają odczyn kwasowy (patrz tabela).

Gdy przerzuciłam się na dietę alkaliczną, już po kilku dniach zauważyłam poprawę, jeśli chodzi o rozgrzanie, zaczerwienienie i nieznośne swędzenie. W ciągu paru tygodni skóra zaczęła zdrowieć.

Z natury jestem niecierpliwa, więc tak gwałtowne efekty po latach nieskutecznych terapii były dla mnie objawieniem. Po niecałym miesiącu pierwszy raz od lat wyszłam z domu w bluzce z krótkim rękawem.

Zdrowe odżywianie szybko stało się częścią mojego codziennego życia. Sama z siebie wybierałam surówki, świeże warzywa i owoce, gdyż wiedziałam, jak zbawiennie wpływają na moje samopoczucie i stan skóry. Z tego samego powodu unikałam kofeiny, alkoholu, cukru, jedzenia śmieciowego i przetworzonego, pszenicy, truskawek, orzeszków ziemnych, warzyw psiankowatych (pomidorów, bakłażanów, ziemniaków itd.) oraz pomarańczy, gdyż moja skóra źle na nie reagowała.

Nabiał był jednym z ostatnich produktów, z których zrezygnowałam na dobre. Przez jakiś czas drastycznie ograniczyłam jego ilość i przerzuciłam się na bardziej zasadowe produkty, np. ser kozi czy jogurt. Ale po 2 tygodniach spędzonych w Tajlandii, gdzie praktycznie nie jada się nabiału, poprawa skóry była tak spektakularna, że zdecydowałam się całkowicie go odstawić.

Trwałe przyjaźnie

Jedną z największych obaw związanych ze stałą zmianą diety była rezygnacja z alkoholu. Spora część moich kontaktów ze znajomymi opierała się na wspólnym chodzeniu do pubów, barów i restauracji. Ale skóra była w tak rozpaczliwym stanie, że musiałam podjąć trudne decyzje. Palenie rzuciłam już wcześniej i zdawałam sobie sprawę, że przyszła pora odstawić też alkohol.

Quote icon
Tak gwałtowne efekty po latach nieskutecznych terapii były dla mnie objawieniem.

Pamiętam, jak pierwszy raz umówiłam się ze znajomymi po zmianie stylu życia - nieźle mi się dostało za zamówienie przy barze wody. Ale przyjaciele postarali się, żebym nie czuła się odosobniona, więc gdy pili szoty, ja też dostawałam kieliszek - z wodą. Choć było to trudne, zrozumiałam, że najbardziej zależy mi na ich towarzystwie, a nie na tym, co mam w szklance.

Wraz z upływem tygodni i miesięcy zmiana diety i abstynencja stały się dla mnie świadomym stylem życia. Mogę szczerze powiedzieć, że rzadko kiedy myślę dziś o alkoholu, a życie bez kaca jest cudowne.

Quote icon
Dziś, gdy ludzie pytają mnie, jak się miewam, wreszcie mogę szczerze odpowiedzieć, że wszystko w porządku. Mam dużo siły, jestem w formie, a moja skóra lśni pięknym, zdrowym blaskiem.

Jeśli chodzi o jadanie na mieście, to przyznam, że było to dla mnie większe wyzwanie. Na szczęście restauracje szybko przystosowują się do coraz większego popytu na zdrową żywność. W ofercie jest dużo potraw bezglutenowych oraz naparów ziołowych i soków. Nie musiałam więc całkowicie rezygnować z jadania na mieście, tylko zamawiać inne potrawy. Kiedyś we włoskich knajpach uwielbiałam wielkie talerze makaronu i ciężki chleb czosnkowy, a dziś wybieram zupy i zdrowe sałatki.

Przepis na ramen odpornościowy


Ta zupa jest bogata w zdrowe warzywa sezonowe, podnoszące odporność grzyby shiitake oraz przepyszne, lecznicze przyprawy. Połączenie witamin, przeciwutleniaczy i mocnych dodatków tworzy wspaniały bulion na wzmocnienie odporności.

Przepis na 2 porcje Składniki:
700 ml domowego bulionu warzywnego
2 porcje makaronu gryczanego
6 brokułów Bellaverde
2 kapusty chińskie baby
4 pory baby
3 cebulki dymki
6 grzybów shiitake
2 ząbki czosnku
Mały kawałek imbiru bez skórki
Sok z 1 limonki
4 gwiazdki anyżu
Sól i pieprz
Do przybrania:
Nasiona sezamu
Garść świeżej kolendry

Przygotowanie:
♦ W dużym garnku zagrzej 700 ml domowego bulionu z dodatkiem 300 ml wody (możesz zmienić proporcje w zależności od mocy bulionu). Niech całość delikatnie się gotuje.
♦ Dodaj makaron gryczany i gotuj przez 1-2 min.  Dorzuć warzywa i wszystkie pozostałe składniki, gotuj przez dalsze 5-7 min. Makaron powinien zmięknąć, a warzywa pozostać mocno zielone i sprężyste, dzięki czemu zachowają wszystkie cenne witaminy.
♦ Dopraw solą i pieprzem. Serwuj w 2 dużych miskach, posyp nasionami sezamu i kolendrą.

Życie w ruchu

Kolejny aspekt, który zmieniłam, to aktywność fizyczna. Zaczęłam od 20 min spacerów codziennie rano i wieczorem, które z czasem zmieniły się w 30 min joggingu. Rok później startowałam już w triatlonie. Dziś uprawiam tajski boks i wakeboarding, podnoszę ciężary, biegam, pływam, jeżdżę na rowerze i wcale nie mam wrażenia, że robię to z przymusu. Naprawdę uwielbiam sport i to jest najważniejsze.

Quote icon
Odzyskanie równowagi kwasowo-zasadowej miało wpływ na oczyszczenie mojej skóry.

Dobre samopoczucie Gdy zrozumiałam, że dieta i styl życia mogą przynieść ogromne korzyści bądź wyrządzić straszną szkodę względem zdrowia i samopoczucia, moje życie całkowicie się odmieniło. Łuszczyca, egzema i trądzik cofnęły się, nie nękają mnie już infekcje dróg moczowych, dziąsła nie krwawią, schudłam 30 kg, a na dodatek mam teraz mnóstwo energii. Powiedzenie, że "jesteś tym, co jesz" w moim przypadku sprawdza się w 100%.

Dziś, gdy ludzie pytają mnie, jak się miewam, wreszcie mogę szczerze odpowiedzieć, że wszystko w porządku. Mam dużo siły, jestem zdrowa i w formie, a moja skóra lśni pięknym blaskiem.

Dieta przyjazna dla skóry

Jak mówi Hanna, jadłospis bogaty w pokarmy o odczynie zasadowym odegrał istotną rolę w leczeniu objawów łuszczycy, trądziku i egzemy.
- Jak się okazało to odzyskanie równowagi kwasowo-zasadowej miało wpływ na oczyszczenie mojej skóry - tłumaczy.
Tabela poniżej przedstawia produkty uznawane przez zwolenników diety zasadowej za pokarmy zakwaszające lub alkalizujące organizm.
- Ja staram się zachować proporcje 80/20 z przewagą produktów zasadowych - mówi Hanna.
Nie wszyscy wierzą w teorię diety alkalicznej, ale chyba każdy zgodzi się, że wiele zalecanych w niej składników, np. zielone warzywa czy świeże owoce, ogólnie rzecz biorąc są zdrowsze niż kwasowe produkty, takie jak cukier czy alkohol.

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą 11/2019
O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny