Sam przeciw chorobie Castlemana

Widząc, że lekarze są bezradni, David postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Jego decyzja mogła doprowadzić do tragedii, ale uratowała mu życie.

Artykuł na: 23-28 minut
Zdrowe zakupy

David Fajgenbaum, student medycyny, był wzorowym przykładem osoby prowadzącej zdrowy styl życia: szczupły, wysportowany, pełen energii. Zdaniem przyjaciół jego sylwetka bardziej pasowała do zawodnika drużyny baseballowej niż przyszłego lekarza. Gdyby jednak David poświęcił się karierze sportowej, prawdopodobnie dziś by już nie żył. Tylko dzięki uporowi i niecodziennemu podejściu do kwestii zdrowia udało mu się osiągnąć więcej, niż mógłby podejrzewać jakikolwiek specjalista1.

Chłopaki, chyba umieram

W 2010 r. David po raz pierwszy zaobserwował u siebie niepokojące objawy. Miał 25 lat i kończył studia medyczne. Pewnej nocy obudził się cały spocony i odkrył, że ma powiększone węzły chłonne. Wkrótce pojawił się ból brzucha, ciało pokryła wysypka. Jednak objawem, który wzbudził największy niepokój, było całkowite wyczerpanie - mężczyzna musiał kilka razy w ciągu dyżuru udać się na krótką drzemkę.

- Chłopaki, chyba umieram - powiedział do kolegów z pracy.

Kiedy trafił do lekarza, okazało się, że jego nerki, wątroba i szpik kostny przestały prawidłowo funkcjonować - lekarz nie wiedział jednak dlaczego. Niedługo potem David stracił wzrok w lewym oku, a 2 tygodnie później ważył już o 30 kg więcej wskutek zatrzymania wody w organizmie.

Czuł się tak, jakby miał mgłę w mózgu. Kiedy lekarz zadawał mu pytanie, odpowiadał dopiero po dłuższej chwili. Ponieważ w jego rodzinie stwierdzono w przeszłości przypadek raka mózgu, właśnie ku takiej diagnozie się skłaniano. Szybko jednak okazało się, że to nie nowotwór.

Davidowi przepisano sterydy w wysokich dawkach. To była pierwsza terapia, która odniosła skutek: narządy wewnętrzne zaczęły znowu dobrze działać i nadmiar płynów został z organizmu usunięty. Po 7 tygodniach David opuścił szpital. Nikt nie wiedział, na co zachorował. Nikt nie wiedział, czy nie nastąpi ponowny atak - a jeśli tak, to czy zalecona terapia ponownie okaże się skuteczna1.

Przyczyny nadal nieznane

David czuł się lepiej jedynie przez miesiąc. Gdy znowu wystąpiły objawy, lekarze zdecydowali się pobrać od niego fragment tkanki i przesłać go do słynnej Kliniki Mayo. Tam też powstała diagnoza: choroba Castlemana1. Niezwykle rzadka i bardzo niebezpieczna.

Po raz pierwszy została ona opisana przez patologa Benjamina Castlemana w latach 50. XX wieku. W jej przebiegu dochodzi do niekontrolowanego namnażania się komórek, dlatego bardzo łatwo pomylić ją z nowotworem. Tymczasem bezpośrednią przyczyną jest prawdopodobnie zakażenie wirusem z grupy herpeswirusów. Wywołują one wiele innych schorzeń, w tym opryszczkę wargową i okolic intymnych, ospę, półpasiec, łupież różowy Gilberta, a także opryszczkowe zapalenie mózgu, chorobę Epsteina-Barr i mięsaka Kaposiego.

Udowodniono, że osoby zakażone HIV są bardziej podatne na chorobę Castlemana.

Innym winowajcą może być interleukina 6 (IL-6). Należy ona do cytokin, czyli białek powiązanych ze stanami zapalnymi. IL-6 wywołuje ognisko zapalne, hamuje aktywność białka TNF (odpowiedzialnego za wywoływanie śmierci komórek rakowych) oraz pobudza proces powstawania nowych komórek krwi. Po raz pierwszy zwrócono uwagę na możliwą zależność między aktywnością IL-6 a chorobą Castlemana, kiedy po wycięciu zaatakowanego węzła chłonnego zaobserwowano u pacjenta poprawę stanu zdrowia oraz wyraźny spadek stężenia IL-6 w osoczu. Późniejsze badania na myszach dostarczyły więcej dowodów na wpływ interleukiny 6 na rozwój choroby2. Wyjaśnijmy, że atakuje ona głównie naczynia limfatyczne (chłonne), stąd inne nazwy tego schorzenia: naczyniowo-grudkowy lub olbrzymi przerost węzłów chłonnych, chłoniak łagodny olbrzymi lub hamartoma węzłów chłonnych. Choroba może przybrać jedną z trzech postaci:

  
  • naczyniowo-szklistą, najłagodniejszą ze wszystkich; w jej przebiegu rokowania są bardzo pomyślne: praktycznie wszyscy pacjenci przeżywają kolejne 5 lat od uaktywnienia się choroby;
  • plazmatyczno-komórkową, niezwykle niebezpieczną; szacuje się, że co drugi pacjent nie przeżyje kolejnych 5 lat, a średnia długość przeżycia wynosi ok. 26 miesięcy;
  • przejściową (mieszaną), która łączy cechy dwóch poprzednich typów.

Można ją też podzielić ze względu na ogniska choroby: u niektórych pacjentów guz powstaje tylko w jednym miejscu na ciele, u innych schorzenie przybiera postać wieloogniskową. Terapię dobiera się w zależności od odmiany choroby.

Pierwsze objawy, takie jak osłabienie, wzmożona potliwość, świąd skóry, drętwienie dłoni i stóp oraz zaczerwienienie skóry, mogą mylnie wskazywać na inne schorzenia, więc diagnoza bywa błędna i choroba nadal się rozwija. W fachowej literaturze opisano przypadek kobiety, u której doszło do zajęcia węzłów chłonnych nadobojczykowych i podobojczykowych, a także w prawym dole pachowym, we wnęce prawego płuca i w pobliżu rozwidlenia tchawicy, nie mówiąc już o powiększeniu wątroby3.

Chorobie Castlemana często towarzyszy anemia, ale do najbardziej oczywistych symptomów zalicza się zatrzymanie płynów w organizmie i powiększenie węzłów chłonnych: u zdrowej osoby ich długość nie przekracza 1 cm, podczas gdy w jednoogniskowej postaci choroby Castlemana mogą się powiększyć do blisko 4 cm, a w wieloogniskowej nawet do 5,5 cm! Objawy najczęściej manifestują się w klatce piersiowej, szyi, tułowiu (np. w przestrzeni zaotrzewnowej, znajdującej się w jamie brzusznej). Symptomy obejmują także gorączkę, nocne poty i - co może wydawać się dziwne, biorąc pod uwagę przypadek Davida - zmniejszenie masy ciała. Trudno zaprzeczyć, że problemy zdrowotne towarzyszące chorobie Castlemana to więcej, niż człowiek może unieść, tymczasem bywa, że u pacjentów pojawia się dodatkowo tzw. zespół POEMS: polineuropatia (uszkodzenie nerwów obwodowych), powiększenie organów, zaburzenia pracy układu hormonalnego oraz zmiany w białkach monoklonalnych i tkance skórnej4.

Wyniszczające leczenie

David dużo czasu poświęcał na poznanie podstępnego wroga. I nagle choroba zaatakowała ze zdwojoną siłą - omal nie doznał krwotoku mózgowego. Podjął wtedy decyzję godną prawdziwego lekarza: postanowił uzyskać jak najwięcej informacji o zmianach zachodzących w jego organizmie podczas ataków choroby. Zaczął gromadzić próbki własnej krwi i notował wartości jej poszczególnych parametrów. W ten sposób rozbudowywał o kolejne informacje swoje medyczne archiwum, tworzone od poznania diagnozy. Postanowił też, że przekaże własny materiał biologiczny do dalszych badań, aby wesprzeć naukowców w poszukiwaniu skutecznego lekarstwa1.

Standardową metodą leczenia choroby Castlemana jest naświetlanie. W konsekwencji dochodzi do zahamowania powiększania się zaatakowanych węzłów chłonnych, a nawet do zmniejszenia ich rozmiarów. Nie jest to jednak terapia w 100% skuteczna - rokowania są pozytywne w 82% przypadków i obejmują zaledwie 20 miesięcy od przeprowadzenia zabiegu3,4.

Jeśli pacjent ma tylko jedno ognisko chorobowe, wycięcie zmienionej tkanki zwiększa szanse na przeżycie kolejnych 10 lat aż o 95%. Cierpiącym na wieloogniskową postać choroby zaleca się chemioterapię, immunoterapię lub leki hamujące aktywność wirusa HHV-8, uchodzącego za winowajcę. Osoby jednocześnie zakażone HIV przyjmują wykazujący takie działanie rytuksymab. W przypadku pacjentów z wieloogniskową postacią choroby Castlemana i niezakażonych HIV terapia ukierunkowana na interleukinę 6 pozwala blisko połowie przeżyć kolejne 3 lata. Niekiedy przepisuje się też kortykosterydy, aby złagodzić stany zapalne4.

Terapia wyniszcza organizm pacjenta, chyba że dochodzi do operacyjnego usunięcia chorej tkanki. Naświetlanie, chemioterapia czy leki ukierunkowane na groźne wirusy nie pozostają bowiem bez wpływu na układ odpornościowy, który i tak jest już rozregulowany. Ponadto nie gwarantują całkowitego powrotu do zdrowia. Nic więc dziwnego, że David po zakończonej chemioterapii postanowił poszukać innej drogi. Wiele ryzykował, ale jak pokazał czas - opłaciło się!

Mężczyzna zbadał każdą ze zgromadzonych próbek krwi i odkrył, że limfocyty T (komórki układu odpornościowego) zostały postawione w stan gotowości już 5 miesięcy przed ostatnim atakiem choroby. Dwa miesiące później w jego organizmie zwiększyło się wytwarzanie białka VEGF (czynnik wzrostu śródbłonka naczyniowego)1 - odpowiada ono za aktywność niektórych białych krwinek, a jego podwyższony poziom powiązano z większym ryzykiem rozwoju nowotworu złośliwego sutka (raka piersi). Niewykluczone też, że białko VEGF sprzyja powstawaniu przerzutów.

David doszedł do wniosku, że aktywność limfocytów T i białka VEGF jest ściśle powiązana z nawrotami choroby. Uznał, że jeśli uda mu się poskromić swój nadmiernie pobudzony układ odpornościowy, pokona chorobę. Po konsultacji z lekarzami zdecydował się na terapię sirolimusem1. Niestety nie jest to preparat o łagodnym działaniu, lecz środek przeciwgrzybiczy tak silny, że mógł się okazać bronią obosieczną.

Tonący brzytwy się chwyta

Sirolimus jest metabolitem żyjących w glebie bakterii z rodzaju Streptomyces hygroscopicus. Odkryto je na Wyspie Wielkanocnej, stąd druga nazwa leku: rapamycyna, nawiązująca do ludu Rapa Nui - rdzennych mieszkańców tego odległego zakątka świata. Sirolimus służy bakteriom do zwalczania zagrażających im grzybów, jest więc antybiotykiem. W kontakcie z organizmem ssaków wykazuje działanie immunosupresyjne (obniża odporność), hamujące proliferację limfocytów T. Podaje się go pacjentom po przeszczepie nerek - ma zapobiec odrzuceniu nowych organów poprzez zmniejszanie aktywności kinazy mTOR, należącej do grupy białek pełniących funkcję enzymów - zaburzenie ich pracy może być przyczyną nowotworów5. Niestety stosowanie rapamycyny często wiąże się z wystąpieniem anemii i schorzeń dróg żółciowych, także z zaburzeniami gospodarki elektrolitowej i rozwojem zakażeń dróg moczowych, a nawet chłoniaków, czyli nowotworów limfatycznych6. David, jak wiemy, miał już uszkodzone węzły chłonne.

Była jeszcze jedna zła wiadomość. Układ odpornościowy pacjentów z chorobą Castlemana jest nadmiernie pobudzony i równocześnie wyniszczany przez kolejne ataki, podczas gdy wielu chorych to nosiciele HIV, wirusa wywołującego niebezpieczne dla życia osłabienie reakcji immunologicznej i AIDS. Czy David, który co prawda nie był nosicielem, ale poddał się chemioterapii, naprawdę wierzył, że rapamycyna mu pomoże?

Na przekór rozsądkowi

"Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, aż znajdzie się taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on to właśnie robi" - ten przypisywany Albertowi Einsteinowi cytat idealnie oddaje zachowanie Davida. Jako lekarz nie patrzył na świat przez różowe okulary - doskonale wiedział, z czym wiąże się przyjmowanie sirolimusu, ale mimo to postanowił spróbować.

- Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, żeby doradzić pacjentowi stosowanie tego leku, ponieważ brakuje badań potwierdzających jego skuteczność w zwalczaniu choroby Castlemana - wyznał. - Ale byłem już po 4 epizodach choroby, a co gorsza, żaden z przepisanych mi preparatów nie okazał się skuteczny1.

David nie jest pierwszą osobą, która eksperymentowała na własnym organizmie. Na przełomie XIX i XX w. Jesse Lazear postanowił wykazać, że za zakażenia żółtą febrą odpowiadają żyjące na Kubie moskity. Wystawił się na kontakt z owadami i udowodnił słuszność tej tezy - niestety, przypłacił to życiem7.

Werner Forßmann, laureat Nagrody Nobla, w 1924 r. sprawdził na sobie, wbrew zakazom przełożonego, możliwość przeprowadzenia zabiegu cewnikowania serca u człowieka. Podczas zabiegu był przytomny - po wprowadzeniu cewnika do tego organu zrobił sobie zdjęcie rentgenowskie, by udokumentować eksperyment8.

Z kolei radziecki chirurg Leonid Rogozow w 1961 r., w czasie pobytu w stacji badawczej na biegunie południowym, był zmuszony przeprowadzić u siebie zabieg appendektomii - wycięcia wyrostka robaczkowego9. Operacja powiodła się, Rogozow po powrocie do ojczyzny mógł z dumą opowiedzieć o swoim niezwykłym wyczynie.

Laureat Nagrody Nobla Barry Marshall zostanie natomiast zapamiętany jako człowiek, który wypił płyn pełen bakterii Helicobacter pylori, żeby udowodnić, iż te drobnoustroje są odpowiedzialne za chorobę refluksową i wrzody żołądka10.

Odważny David Fajgenbaum idealnie pasuje do tego panteonu. W styczniu 2014 r. odstawił przepisane mu leki przeciwnowotworowe i rozpoczął eksperymentalną terapię rapamycyną. Zagrał w rosyjską ruletkę i wygrał: przez rok nie doświadczył żadnego ataku choroby. Jego układ odpornościowy uspokoił się. To był prawdziwy cud.

Mężczyzna postanowił pomóc innym pacjentom z chorobą Castlemana. Utworzył Castleman Disease Collaborative Network - organizację non profit dążącą do znalezienia lekarstwa. Jedno z ważniejszych pytań, na które szuka dzisiaj odpowiedzi, dotyczy etiologii choroby Castlemana. Co za nią odpowiada? Zakażenie wirusowe, zaburzenie genetyczne, a może jest to odmiana raka1.

David pomaga swoim pacjentom nie tylko słowem: jest żywym dowodem na to, że chorobę można ujarzmić. A nic tak nie motywuje do walki z potężnym wrogiem, jak świadomość, że obok nas jest ktoś, komu udało się zwyciężyć.

Nie tylko choroba Castlemana

Minęły 4 lata, odkąd David odważył się przeprowadzić eksperymentalną terapię. Znów jest szczupły i pełen energii, a jego głowę porasta bujna czupryna - nie pozostał żaden ślad po człowieku, z którego choroba i chemioterapia uczyniły wrak.

A rapamycyna? Niedawno odkryto, że może łagodzić objawy innej ultrarzadkiej choroby: progerii. To śmiertelne schorzenie wywoływane przez mutację konkretnego plemnika lub jajeczka, do której dochodzi tuż przed zapłodnieniem - żadna inna komórka rozrodcza od tej samej osoby nie spowodowałaby zachorowania. Progeria daje o sobie znać, kiedy chory ma zaledwie kilka lat: nagle zaczyna się błyskawicznie starzeć, wypadają mu włosy i zęby, jego młode ciało toczą choroby wieku starczego. Progeria sprawia, że kilku-, kilkunastoletnie dzieci umierają z powodu schorzeń układu krążenia lub na zapalenie płuc, ale zanim to nastąpi, tracą pamięć i zdolność do samodzielnego poruszania się. Również w przebiegu tej choroby rapamycyna hamuje aktywność kinazy mTOR i w ten sposób zapobiega przedwczesnemu starzeniu się komórek11. Ponadto lek sprzyja usuwaniu z organizmu zmutowanej progeryny - białka towarzyszącego procesom starzenia także u osób zdrowych12.

Okazuje się więc, że to, co dla jednych jest śmiertelną trucizną, dla innych może okazać się lekarstwem. I że czasem warto zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę - gdyby co jakiś czas w historii nie pojawiał się zapaleniec próbujący dokonać niemożliwego, ludzkość nie osiągnęłaby tak wiele.

Julia Cember

Bibliografia

  1. Thomas K., "Physician, cure thyself", The New York Time, February 8, 2017
  2. J Blood Med. 2016; 7: 145–158. doi: 10.2147/JBM.S60514
  3. Reports of Practical Oncology & Radiotherapy, Volume 8, Supplement 2, 2003, Page S313. https://doi.org/10.1016/S1507-1367(03)70739-1
  4. J Blood Med. 2016; 7: 145–158. doi: 10.2147/JBM.S60514
  5. Cell Metab. 2014 Mar 4; 19(3): 373–379. doi: 10.1016/j.cmet.2014.01.001
  6. https://www.drugs.com/mmx/rapamycin.html
  7. https://www.britannica.com/biography/Jesse-William-Lazear
  8. https://www.nobelprize.org/nobel_prizes/medicine/laureates/1956/forssmann-facts.html
  9. BMJ 2009; 339 doi: https://doi.org/10.1136/bmj.b4965 (BMJ 2009;339:b4965)
  10. https://www.nobelprize.org/nobel_prizes/medicine/laureates/2005/press.html
  11. Aging (Albany NY). 2011 Jul; 3(7): 685–691. doi: 10.18632/aging.100352
  12. Autophagy. 2012 Jan; 8(1): 147–151. doi: 10.4161/auto.8.1.18331
  13. Liver Int. 2009 Nov;29(10):1457-66. doi: 10.1111/j.1478-3231.2009.02086.x.
  14. J Ethnopharmacol. 2002 Mar;79(3):353-7.
  15. Avicenna J Phytomed. 2014 Jan-Feb; 4(1): 1–14.
  16. World J Hepatol. 2014 Mar 27; 6(3): 144–149. doi: 10.4254/wjh.v6.i3.144
  17. goo.gl/W84cn4

 

 

Autor publikacji:
Julia Cember-Ogorzałek

"Uwielbiam dowiadywać się nowych rzeczy i uważam, że każdy człowiek ma ciekawą historię do opowiedzenia. Kiedy akurat nie piszę, spędzam czas z dzieckiem i świnkami morskimi, organizuję wirtualne bazarki na rzecz zwierząt lub wystawiam moje małżeństwo na próbę podczas sesji Monopoly." 

Zobacz więcej artykułów tego eksperta
ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
Holistic Health 4/2018
Holistic Health
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny