Pionierska operacja ucha. Pacjent nareszcie będzie słyszał

Operację przeprowadzili lekarze ze szpitala im. Ludwika Rydygiera w Krakowie. Przy stole operacyjnym stanęli ramię w ramię chirurg plastyczny dr Anna Chrapusta i laryngolog dr Piotr Łach.

07 sierpień 2017
Artykuł na: 6-9 minut
Zdrowe zakupy

Rozmawiamy z dr Anną Chrapustą, ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej szpitala im. L. Rydygiera, która zdecydowała, że podejmie ryzyko kolejnej interwencji u chłopca operowanego trzykrotnie bez efektu w innym ośrodku.

OCL: Co tak nowatorskiego było w tej operacji?

Dr Anna Chrapusta: Przed nami nikt w Polsce nie przeprowadził takiego zabiegu. Wcześniej rekonstrukcje małżowiny usznej odbywały się głównie na bazie własnej chrząstki pacjenta, pobranej z żebra. Tradycyjna operacja była dwu- lub trzyetapowa, a czasem wymagała jeszcze dodatkowych korekcji. Wytworzenie przewodu słuchowego wykonywał niezależnie zespół laryngologów jako kolejną operację dziecka. Liczba zabiegów to nie jedyny problem.

Dodatkowym był umiarkowany efekt estetyczny, spowodowany zbyt grubym kształtem takiego ucha i walką ze wzrostem włosów w górnej części zrekonstruowanej małżowiny. Innym problemem była resorpcja chrząstki, gdy została pobrana zbyt cienka.

OCL: Nie było innej metody?

Dr Anna Chrapusta: Dotychczas w Polsce nie było, choć wielokrotnie podejmowano próby zastosowania implantów, np. silikonowych. Po jakimś czasie jednak każdy taki sztuczny szkielet małżowiny przebijał skórę odbudowanego ucha, co powodowało konieczność jego usunięcia. W wyniku wielu poszukiwań i badań Amerykanie opracowali nowatorską metodę, która diametralnie zmieniła dotychczasową koncepcję rekonstrukcji małżowin.

Studiując te osiągnięcia, dowiedziałam się dodatkowo o istnieniu amerykańskiej prywatnej kliniki, która przeprowadza takie rekonstrukcje z jednoczasowym wytworzeniem przewodu słuchowego zewnętrznego, czyli przysłowiowej dziurki w uchu. Zaprosiłam do współpracy zaprzyjaźnionych laryngologów z mojego szpitala, wybitnych specjalistów dr. Piotra Łacha i dr Annę Górecką, którzy zgodzili się podjąć ze mną nowe wyzwanie. Przeprowadziliśmy taki zabieg po raz pierwszy w Polsce.

OCL: Czy takie sztuczne ucho, które przecież też jest obcym implantem, nie przebije się po jakimś czasie przez skórę, podobnie jak ucho silikonowe?

Fot. Marcin Makówka

Dr Anna Chrapusta: Właśnie nie, bo tu szkielet ucha nie jest wszczepiany pod skórę. Po przytwierdzeniu do czaszki owija się go unaczynionym płatem powięziowym, pobranym z okolicy skroniowej nad uchem, między skórą owłosioną głowy a czaszką.

Ten wykonywany u Michała musiał być bardzo duży, gdyż był unaczyniony przez inne niż standardowo używane naczynia tętnicze. Wielkość tego pobranego unaczynionego płata delikatnej tkanki miękkiej wynosiła 12 na 12 cm. Płat ten służył do owinięcia szkieletu małżowiny usznej zarówno od przodu, jak i od tyłu. Taki płat będzie przerastał konstrukcję, dzięki czemu organizm nie potraktuje go jak ciało obce i nie odrzuci.

Dopiero na ten płat owijający ucho nakłada się przeszczepy skóry. I to właśnie jest całkowicie nowa, nigdy dotąd w Polsce niestosowana metoda rekonstrukcji. Jednoetapowa odbudowa wykonywana od razu na zewnątrz głowy. Już po tygodniu wiedzieliśmy, że przeszczepy skóry przyjęły się. Na ostateczny efekt estetyczny trzeba jednak czekać ok. 5 miesięcy.

OCL: Michał poza brakiem małżowiny usznej miał także niedrożny przewód słuchowy wewnętrzny?

Dr Anna Chrapusta: Tak. Chłopiec urodził się z wadą zwaną mikrocją. Jest to wrodzony niedorozwój małżowiny usznej z całkowitym lub częściowym niewykształceniem ucha środkowego i przewodu słuchowego. On miał co prawda ucho środkowe i wewnętrzne mniejsze, ale nieprawidłowo rozwinięte, co więcej - zarośnięte litą kością o grubości prawie 3 cm, co powodowało całkowitą głuchotę.

Współpraca z laryngologami umożliwiła mi precyzyjne dopasowanie położenia małżowiny usznej tak, by zagłębienie i przewód słuchowy zewnętrzny znajdowały się tam, gdzie powinny. Po odsłonięciu przeze mnie kości, pod ochroną szypuły naczyniowej wspominanego płata, laryngolog dr Piotr Łach przystąpił do wiercenia w kości z użyciem neuronawigacji - jednej z najnowocześniejszych technik umożliwiających orientację w kości czaszki.

Laryngolodzy, omijając nerw twarzowy w kości, dotarli do ucha środkowego i odtworzyli błonę bębenkową przeszczepem z powięzi skroniowej. Dopiero gdy skończyli swoją pracę, ja mogłam wybrać odpowiednią pozycję dla szkieletu ucha.

OCL: Taka pionierska operacja jest dla chirurga poważnym wyzwaniem. Nie ma się na czym wzorować, do czego porównywać...

Dr Anna Chrapusta: Z pewnością, ale najtrudniejsze było wypreparowanie odpowiednio dużego płata powięziowego, który nie miał prawidłowego unaczynienia. Preparowanie w bliznach, usuwanie resztek przeszczepionych chrząstek i mocujących je drutów, znacznie wydłużyło zabieg, co wcześniej przewidziałam.

OCL: Skąd wiara w to, że akurat Wam się tym razem uda? Że to będzie przełomowy przeszczep?

Dr Anna Chrapusta: Bez wiary nie można byłoby podjąć próby. A w przypadku Michała to była ostatnia deska ratunku. Zespołowe przygotowanie, zaangażowanie dodatkowo zespołu radiologów, wykorzystanie mikroskopu, neuronawigacji czy śródoperacyjne badanie dopplerowskie podnosiło nasze szanse na powodzenia.

Teraz trzeba czekać. Ucho znajdowało się pod opatrunkiem pod ciśnieniem, co powodowało lepsze przyleganie płata powięziowego do polietylenowego szkieletu. Proces gojenia trwa kilka tygodni. Po tym czasie będzie można mówić o efektach. Dr Anna Chrapusta jest jednak dobrej myśli.

Wczytaj więcej
Nasze magazyny