Szkodliwa fluoryzacja wody

Do wody płynącej w amerykańskich wodociągach od niedawna dodaje się znacznie mniej fluorków. Najwyraźniej władze Stanów Zjednoczonych w końcu odchodzą od nietrafionej polityki zdrowotnej, która nikomu nie wyszła na dobre.

03 sierpień 2016
Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

To jeden z najbardziej dyskretnych odwrotów współczesnej medycyny. Najpierw rząd USA entuzjastycznie popierał pomysł wzbogacania wody fluorkami i jako pierwszy wprowadził go w życie. Dziś, po wielu latach, amerykańskie wodociągi w końcu drastycznie obniżyły poziom tych składników, co może świadczyć o długo wyczekiwanej zmianie polityki zdrowotnej, którą powszechnie negowano od początku jej istnienia.

Zwrot ten był doprawdy nieoczekiwany, zwłaszcza, że w 1951 r. USA jako pierwsze przyjęło pomysł fluoryzacji, mający na celu zapobieganie próchnicy u dzieci. Idea ta została określona przez amerykańskie Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC) mianem jednego z 10 najwybitniejszych osiągnięć zdrowotnych XX wieku.

Gwałtowna zmiana w polityce zdrowotnej, ogłoszona w ubiegłym roku przez Departament Zdrowia i Usług Socjalnych USA, przewiduje obniżenie poziomu fluorków, jaki przyjmuje się za bezpieczny, z 1,2 mg/l do 0,7 mg/l wody. Jako że fluorki naturalnie występują w wodzie źródlanej w postaci osadów mineralnych, w wielu regionach konieczne jest całkowite zaprzestanie fluoryzacji. Zanim wprowadzono nowe wytyczne, 42 spośród 50 stanów sztucznie fluoryzowały wodę, która zaopatrywała następnie 74% amerykańskiego społeczeństwa.

Dzisiaj jedyne kraje powszechnie stosujące fluoryzację to Irlandia, Singapur i Australia. Około 30 innych państw wciąż robi to w niektórych regionach, przez co szacuje się, że ponad 5% światowej populacji pije wodę sztucznie wzbogaconą fluorkami. W Polsce co prawda nie fluoryzuje się wody, ale w wielu regionach poziom fluoru przekracza normę (1,5 ml/l) ze względu na jego naturalne występowanie.

Problemy z zębami

Miłe złego początki

W 1901 r. Frederick McKay, dentysta praktykujący w stanie Kolorado, zauważył na zębach wielu swoich pacjentów odbarwienia szkliwa, którym towarzyszyło rzadsze występowanie próchnicy. McKay sądził, że fenomen ten jest w jakiś sposób powiązany z wodą płynącą w tamtejszych wodociągach.

Kilka lat później inny stomatolog, F. L. Robertson ze stanu Arkansas, dostrzegł podobną zależność po tym, jak w okolicy wykopano głęboką studnię zaopatrującą w wodę całą miejscową populację. W 1930 r. pewnemu chemikowi udało się dowieść, że woda ta zawierała bardzo wysokie stężenie fluorków pochodzących z otaczającej studnię gleby. Pierwsze eksperymenty sztucznie wzbogacające wodę pitną we fluorki miały miejsce w 1945 r. w stanach Michigan, Nowy Jork i Illinois.

Wczesne badania wykazały, że fluoryzacja zmniejsza ryzyko powstawania próchnicy o 50-70% w porównaniu do obszarów, gdzie jej nie stosowano. Przemysł farmaceutyczny szybko zaczął wykorzystywać sytuację, w wyniku czego fluorki stały się regularnym składnikiem past do zębów, żelów dentystycznych, płynów do płukania jamy ustnej oraz tabletek i dropsów na świeży oddech. Późniejsze badania dały jednak mniej zadowalające wyniki. W połowie lat 80. próchnica nawiedzała fluoryzujące stany tylko o 18% rzadziej niż obszary, gdzie nie dodawano fluorków do wody.

Mimo iż zewsząd zalewani jesteśmy istnym morzem fluorków, czy tego chcemy czy nie, znakomita większość dzieci i młodzieży w USA cierpi na próchnicę. Choroba ta występuje u 67% osób w przedziale wiekowym 12-17 lat, natomiast u 18-latków sięga już 94%. Jak wynika z Ogólnopolskiego Monitoringu Zdrowia Jamy Ustnej, w Polsce zepsute zęby ma ponad 85% 6-latków i 95% 18-latków.

Nowy, niższy limit zawartości fluorków w wodzie wprowadzono w USA po tym, jak CDC odkryło, iż 40,7% nastolatków w przedziale wiekowym 12-15 lat cierpi na choroby zębów wywołane przez fluorki. Choroba ta objawia się trwałymi odbarwieniami szkliwa, a wywołuje ją nic innego, jak nadmierny kontakt z fluorkami obecnymi w wodzie kranowej uważanej w całych Stanach Zjednoczonych za zdatną do picia.

Z biegiem lat naukowcom udało się odkryć kolejne niepokojące fakty na temat fluoru i jego związków. Jako że zalicza się go do neurotoksyn, istnieje prawdopodobieństwo, że wpływa on na rozwój mózgu i wywołuje trudności w uczeniu się. Co więcej, połowa przyswajanych przez organizm fluorków osadza się w kościach, przez co mają związek z powstawaniem chorób kości i stawów, a nawet z rakiem kości.

Fluorki może i stanowią metodę zapobiegania próchnicy u dzieci - chociaż badania niezależnej organizacji Cochrane nie były w stanie tego potwierdzić - ale jest to możliwe tylko wówczas, gdy rozprowadza się je bezpośrednio na zęby, a nie pije wraz w wodą.

Fluoroza kości to choroba dotykająca szkielet oraz stawy, wywołana nagromadzeniem się dużych ilości fluorków. Stanowi poważny problem w Chinach, Indiach oraz na obszarze Wielkich Rowów Afrykańskich, gdzie nawet woda źródlana zawiera wysoki poziom fluorków. W Chinach fluoroza kości dotyka około 30 mln obywateli, w Indiach zaś uważana jest za chorobę endemiczną aż w 20 stanach, dlatego też w obu państwach zakazano dodawania fluorków do zasobów wody pitnej.

Trudności w uczeniu się i zaburzenia rozwoju mózgowia prawdopodobnie mogą być wywołane przez długotrwały kontakt z fluorkami. Jak wykazał pewien przegląd 27 publikacji, dzieci z obszarów Chin zaopatrywanych w wodę o wysokiej zawartości fluorków odznaczają się niższym wskaźnikiem inteligencji niż te, które nie były narażone na stały kontakt z tymi związkami. Wyniki ich testów IQ były średnio o 45% niższe¹.

Niedoczynność tarczycy (hipotyreoza) może mieć związek z wysokim stężeniem fluorków w wodzie pitnej. Lekarze praktykujący na obszarach Wielkiej Brytanii, gdzie nadal stosuje się sztuczną fluoryzację, zauważyli wzrost liczby przypadków tego schorzenia. Przeglądy z 2012 i 2013 r. ujawniły, iż chirurdzy z angielskiego hrabstwa West Midlands, gdzie wodę wzbogaca się fluorkami, zgłosili 2 razy więcej przypadków niedoczynności tarczycy niż lekarze z niefluoryzującego hrabstwa Great Manchester. Badacze doszli do wniosku, że fluorki stanowią "czynnik przyczyniający się" do hipotyreozy².

Płodność mężczyzn może ulegać zaburzeniom pod wpływem długotrwałego kontaktu z fluorkami. Pewne badanie przeprowadzone na szczurach wykazało, że fluorki negatywnie wpływają na zdrowie plemników oraz powodują poważne nieprawidłowości jąder³.

Rak kości (mięsak kościopochodny) prawdopodobnie wywołany jest przez fluorki, chociaż trudno byłoby to udowodnić, ponieważ odkrycie to otacza najprawdziwsza zmowa milczenia. Jest to temat co najmniej kontrowersyjny, dlatego badania popierające istnienie związku między rakiem kości a fluorkami są szybko dyskredytowane.

Zależność taką udało się jednak udowodnić - Elise Bassin, studentka stomatologii na Harvardzie, wykazała jej istnienie w swojej pracy doktorskiej z 2001 r. Przestudiowała ona 103 przypadki mięsaka kościopochodnego u pacjentów poniżej 20. r.ż. i porównała poziom ich wystawienia na fluorki z 215 zdrowymi ochotnikami w podobnym  wieku. Okazało się, że ryzyko rozwoju nowotworu u mężczyzn we wczesnym wieku dorosłym było 5 razy wyższe, jeżeli w kluczowym wieku 7 lat mieli kontakt z fluorkami w granicach uznawanych wówczas za bezpieczne.

Przez lata władze Harvardu utrzymywały wyniki uzyskane przez studentkę w ścisłej tajemnicy. Obejrzeć je można było tylko pod nadzorem pracownika biblioteki uniwersyteckiej, a wykonywanie zdjęć czy kopii było zabronione. W końcu oddano je do publikacji4, lecz niedługo później Bassin postanowiła wycofać swoją pracę z druku. Wkrótce okazało się, że Harvard otrzymał darowiznę w wysokości 1 mln dolarów od jednego z czołowych koncernów produkujących pastę do zębów wzbogaconą o fluorki.

Kto fluoryzuje?

Ponad 30 państw na całym świecie wzbogaca wodę w kranie fluorkami. Kilka z nich, w tym Irlandia, Australia czy Stany Zjednoczone, fluoryzują wodę w niemal całym kraju. Inne, jak np. Wielka Brytania, dodają fluorki do 10% zasobów wodnych.

Zęby całe i zdrowe?

Wydaje się, że wszystko to jest zbyt wysoką ceną za zwyczajny eksperyment w dziedzinie zdrowia publicznego (jak nazywają fluoryzację stopniowo odchodzące od niej władze państwowe), w zamyśle mający chronić zdrowie zębów naszych dzieci. Istnieją co prawda pewne przesłanki świadczące o skuteczności fluorków, jednak kwestionują je wyniki analiz przeprowadzonych przez niezależną grupę badawczą Cochrane Collaboration.

Nie pij wody z kranu

Osoby mieszkające w rejonach, w których fluorki dodaje się do wody lub ich naturalne stężenie przekracza normę, powinny stanowczo ograniczyć kontakt z tą substancją.

Przede wszystkim należy nie pić wody z kranu, a oprócz tego warto zastosować się do kilku wskazówek.

Co warto zrobić:

• Filtrować wodę z kranu - najlepiej sprawdzi się filtr odwróconej osmozy.

• Używać wody bez fluorków do rozcieńczania mleka początkowego dla niemowląt.

• Stosować pastę do zębów bez fluorków.

Nie warto:

• Pić wody z butelki - prawie połowa producentów pobiera wodę prosto z wodociągu!

Przegląd Cochrane objął 20 badań dotyczących wpływu fluoryzacji wody na występowanie próchnicy. Większość z nich dała pozytywne wyniki - ryzyko próchnicy spadało o 35%. Lecz odpowiedzialni za przegląd eksperci z grupy Cochrane mieli na tyle poważne wątpliwości dotyczące jakości niemal wszystkich badań, by wkrótce dojść do wniosku, że nie dysponują dostateczną liczbą dowodów na skuteczność fluorków bądź jej brak. Tak czy inaczej, fluoryzacja na poziomie 0,7 mg/l - a przypomnijmy, że obowiązująca w Polsce norma to 1,5 mg/l - wywołała poważną fluorozę u 12% dzieci, podczas gdy u 40% zaobserwowano jej inne negatywne efekty5.

Badacze z USA ocenili skuteczność fluoryzacji bardziej jednoznacznie. Podczas pewnego badania na grupie ok. 39 tys. dzieci okazało się, że sztucznie dodane fluorki zapobiegły próchnicy jedynie na 0,6% powierzchni zębów, zatem działanie to nie ma w praktyce żadnego znaczenia6. Również przegląd badań nad próchnicą wśród dzieci zamieszkałych w angielskim Bedford - mieście, które porzuciło fluoryzację - wykazał, że różnica między rokiem 2008, gdy dodawano jeszcze fluorki, a 2015 była bardzo niewielka7.

Coraz więcej dowodów wskazuje na szkodliwość fluorków, a coraz mniej na ich skuteczność, nie dziwi więc, że specjaliści stoją przed nie lada dylematem. Niektórzy z nich - jak prof. Stephen Peckham, ekspert ds. polityki zdrowotnej na Kent University - uważają, że czas najwyższy zakazać tej praktyki.

- Fluoryzacja wody została wprowadzona, zanim opracowano statystyki na temat jej skuteczności czy bezpieczeństwa - mówi prof. Peckham. - Wówczas była to jedyna broń w walce z próchnicą, jaką dysponowaliśmy, ale dziś to nic więcej, jak popularna taktyka, której nikt nie chce krytykować.

Bryan Hubbard

Bibliografia

  1. Environ Health Perspect, 2012; 120: 1362–8
  2. J Epidemiol Community Health, 2015; 69: 619–24
  3. Environ Pollut, 2016; 212: 97–104
  4. Cancer Causes Control, 2006; 17: 421–8
  5. Cochrane Database Syst Rev, 2015: 6: CD010856
  6. Fluoride, 1990; 23: 55–67 (also in JAMA, 1991; 266: 1061–7, article 63)
  7. Public Health England. Dental health impact of water fl uoridation in children living in Bedford Borough Council in 2008, 2009
Wczytaj więcej
Nasze magazyny