Owszem, badania zostały zaaprobowane w trybie przyspieszonym, aby przeciwdziałać światowej pandemii, ale testów bezpieczeństwa nie pominięto – tak przynajmniej mówi nam oficjalna narracja. Nowe prace sugerują jednak, że instytucje regulujące rynek leków, takie jak amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA), nie prowadziły późniejszej obserwacji ochotników i nie rejestrowały reakcji niepożądanych, które mogłyby zmienić politykę zdrowia publicznego.
Brak dowodów na skuteczność szczepionki
Jak stwierdzono w nowym badaniu, obie szczepionki mRNA przeciwko covid-19 – Spikevax firmy Moderna i BioNTech firmy Pfizer – prędzej doprowadzą do hospitalizacji z powodu poważnej niepożądanej reakcji poszczepiennej niż pozwolą uniknąć szpitala dzięki ochronie przed poważną reakcją na koronawirusa. Badacze pod kierownictwem dr. Petera Doshi, redaktora British Medical Journal (BMJ), przeanalizowali zestawy danych z obu firm, ujawniając, że odsetek poważnych reakcji niepożądanych powyżej wartości placebo wynosi 10,1 na 10 000 wstrzyknięć (0,1 %) w przypadku szczepionki Pfizera i 15,1 na 10 000 wstrzyknięć (0,15%) w przypadku Moderny. Łącznie obie szczepionki wywoływały 12,5 poważnych reakcji niepożądanych na 10 000 szczepień (0,12%). Ogólnie rzecz ujmując, ponad 2 razy bardziej prawdopodobne jest to, że szczepionka zaprowadzi nas do szpitala, niż to, że ochroni nas przed poważną infekcją covid.
Niepożądane reakcje po tych szczepieniach obejmowały śmierć, hospitalizację, poważną i długotrwałą niesprawność oraz wady urodzeniowe. Rezultaty wspomnianego badania nie były w żadnym wypadku wyjątkiem; zespół dr. Doshi zwrócił uwagę, że naukowcy kierowani przez Christine Benn z Uniwersytetu Południowej Danii uzyskali podobne wyniki. W ich pracy – która również nie została opublikowana ani zrecenzowana – nie znaleziono dowodów, by szczepionki mRNA ratowały życie. Przeprowadzona analiza wykazała 31 zgonów w grupie szczepionek i 30 – w grupie placebo, co sugeruje, że szczepionka nie obniża śmiertelności1.

Niepokojące skutki uboczne szczepień
Dlaczego FDA i inne instytucje nie widziały tych zagrożeń, gdy oceniały szczepionki w celu ich dopuszczenia i późniejszego masowego zastosowania? Takie pytanie stawia dr Doshi z zespołem. Jak donosi w swym badaniu, które dopiero oczekuje na publikację i nie zostało jeszcze zrecenzowane, analiza bezpieczeństwa FDA „obejmowała tysiące dodatkowych uczestników z bardzo krótkim okresem obserwacji, z których większość otrzymała tylko jedną dawkę”. FDA zignorowała także niepokojące dane, które wykazywały, że w grupie szczepionek „wielorakich poważnych reakcji niepożądanych” doznało dwukrotnie więcej osób niż w grupie placebo. Agencja zgłaszała obawy dotyczące szczepionki Pfizera i jej podwyższonego ryzyka zatorowości płucnej (blokady płuc), ostrego zawału mięśnia sercowego (śmiertelnego lub prawie śmiertelnego ataku serca), małopłytkowości immunologicznej (słabego krzepnięcia krwi), rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego (niepowstrzymanych krwawień) i pojawienia się stanów zapalnych – a było to w lipcu 2021 r. Od tamtej pory nie informowała jednak o żadnym postępie.
Pomimo tych obaw oficjalna linia niewzruszenie utrzymuje, że szczepionki są całkowicie bezpieczne. Według Amerykańskich Centrów Kontroli i Prewencji Chorób (CDC), szczepionki „poddane zostały – i nadal będą poddawane – najintensywniejszemu monitoringowi bezpieczeństwa w historii USA. Dowody, jakich dostarczają setki milionów szczepionek przeciw covid-19 już podanych w Stanach Zjednoczonych oraz miliardów dawek na całym świecie, pokazują, że są one bezpieczne i skuteczne”2.
Jak działa branża farmaceutyczna?
Jesienią 2020 r. zgłaszano zaniepokojenie sposobem, w jaki oceniane było bezpieczeństwo szczepionek przed ich zaaprobowaniem. Obok innych naukowców, sygnalizowała też takie nieprawidłowości pewna badaczka z jednego z ośrodków, zrekrutowanych przez Pfizera w celu oceny bezpieczeństwa jego szczepionki covid. Zaniepokoiło ją przedkładanie szybkiego tempa testów ponad rzetelność danych i bezpieczeństwo pacjentów. Brook Jackson, dyrektorka Ventavia Research Group z Teksasu, wysłała więc do FDA e-mail, w którym wyraziła niepokój, iż ośrodek fałszuje dane i nie śledzi doniesień o niepożądanych reakcjach poszczepiennych, a uczestnicy mają możliwość zobaczenia, czy otrzymują szczepionkę, czy placebo. Jeszcze tego samego dnia została zwolniona z pracy3.
W rozmowach z 2 dyrektorami, jakie nagrała, jeden z nich przyznał, że ośrodek nie jest w stanie ocenić błędów ilościowo, ale „codziennie pojawia się coś nowego”. Gdy Pfizer złożył wniosek o „zezwolenie na użycie w szczególnych wypadkach” jego szczepionki, nie wspomniał o żadnych problemach w ośrodku badawczym Ventavia, choć FDA miała świadomość ich występowania i nie zgłosiła zastrzeżeń wobec firmy. Dzień później, 11 grudnia 2020 r., szczepionkę Pfizera dopuszczono do natychmiastowego wdrożenia. Rozluźnienie nadzoru FDA nad badaniami klinicznymi jest objawem poważnego niedofinansowania, jak twierdzi amerykańska organizacja Citizens for Responsible Care and Research Inc. (Obywatele na Rzecz Odpowiedzialnej Opieki i Badań). Jeżeli do agencji wpływa skarga na badanie kliniczne – tak jak było to w przypadku Ventavii – brak jej siły roboczej do zbadania tej sprawy4.
Przytoczmy jeden przykład: wspomniana grupa nawiązała współpracę z organizacją zajmującą się ochroną praw konsumentów Public Citizen i z ekspertami zdrowia publicznego, by złożyć skargę na badanie kliniczne, w którym nie chroniono uczestników. Skargę wniesiono w lipcu 2018 r., ale potrzeba było 9 miesięcy, by inspektor FDA rozpoczął dochodzenie. List z ostrzeżeniem wysłano ostatecznie do firmy farmaceutycznej w maju 2021 r. – czyli 34 miesiące po tym, jak agencja została powiadomiona o problemie. Opieszałość agencji regulującej rynek leków może jednak mieć też bardziej złowieszczą przyczynę. Instytucje regulacyjne uzależnione są od przemysłu farmaceutycznego w zakresie finansowania.
Oznacza to zasadniczo, że mają za zadanie kontrolować tych, którzy im płacą – a to nie rokuje dobrze dla ich wzajemnych relacji. Ta sytuacja sięga znacznie wcześniejszych czasów. W 1992 r. Kongres USA uchwalił Ustawę o Użytkownikach Leków na Receptę, która zezwalała przemysłowi farmaceutycznemu na bezpośrednie finansowanie FDA poprzez „opłaty użytkowników”, w zamian za co agencja powinna szybko dokonywać przeglądów zgłoszeń leków i dopuszczać je na rynek. Za sprawą tej ustawy FDA przestała być agencją utrzymywaną z pieniędzy podatników i zaczęła być opłacana przez branżę, którą sama reguluje. Przemysł farmaceutyczny okazał swą wdzięczność: w 1993 r. FDA otrzymała od Big Pharmy 29 mln dolarów, a do 2016 r. kwota ta wzrosła do 884 mln dolarów.
Podobny schemat panuje w całej Europie. W 1995 r. branża farmaceutyczna finansowała zaledwie 20% świeżo powstałej wtedy instytucji regulacyjnej Unii Europejskiej – Europejskiej Agencji Leków (EMA) – a dziś wnosi 89% jej całkowitych przychodów. Politycy w brytyjskiej Izbie Gmin zgłaszali w 2005 r. zaniepokojenie tymi sielankowymi relacjami. Komisja zdrowia obawiała się, że finansowanie przez przemysł sprawi, iż „zniknie z pola widzenia potrzeba ochrony i promowania zdrowia publicznego ponad wszystkim innym, gdy agencja będzie starała się zyskać dochód z opłat od firm”. Jednakże nadal, po blisko dwóch dekadach, nic się nie zmieniło.

Autorka książek o medycynie, Maryanne Demasi, przeprowadziła rozmowy z 6 instytucjami regulującymi rynek leków z całego świata – z Australii, Kanady, Europy, Japonii, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych – i odkryła niezbyt jasne relacje. Instytucje regulacyjne nie wykazują w przejrzysty sposób swojego finansowania, wpływu, jaki ma ono na podejmowane przez nie decyzje, ani tego, jak wpływa ono na prędkość dopuszczania leków do obrotu. Chronią one również firmy farmaceutyczne, nie ujawniając pierwotnych danych bezpieczeństwa, na których opierają swoje decyzje – ten właśnie problem napotkał dr Peter Doshi, gdy próbował określić rzeczywisty profil bezpieczeństwa szczepionek przeciwko covid. Maryanne Demasi odkryła, że „czołowe światowe instytucje regulacyjne są przesiąknięte” pieniędzmi firm farmaceutycznych, a to rodzi pytanie: czy agencje regulacyjne są do wynajęcia?5
Wywieranie wpływu na naukowców
Nie koniec na instytucjach regulacyjnych. Firmy farmaceutyczne sponsorują badaczy akademickich i „niezależnych”, a ich pieniądze przenikają nawet do tak szacownych ciał, jak Brytyjskie Stowarzyszenie Medyczne (BMA), co odkrył, ze stratą dla siebie, czołowy kardiolog, Aseem Malhotra. Wygłosił on wykład – „W obronie prawdziwej medycyny opartej na dowodach” – dla grupy słuchaczy w BMA. Wśród gości znalazła się prezes BMA, dr Chaand Nagpaul, oraz przewodnicząca tej organizacji, prof. Neena Modi. Dr Malhotra poruszył temat badań dr Petera Doshi nad szczepionkami mRNA przeciw covid-19 i został dobrze przyjęty, a dr Nagpaul przyznała mu po jego wystąpieniu nagrodę „Orędownika Medycyny Prewencyjnej”.
Dzień później przewodnicząca, bardzo zdenerwowana, skontaktowała się z dr. Malhotrą, nakazując mu usunięcie wszelkich odniesień do BMA. Autor i mówca, dr Malcolm Kendrick, badał ten dziwny zwrot wydarzeń i odkrył, że pewna osoba, zajmująca wysokie stanowisko w BMA, „miała bliskie powiązania z Moderną”. Kendrick i Malhotra podejrzewają, że wzmianka o badaniu dr Doshi wystarczyła, by sprowokować Modernę do podjęcia działań i zmuszenia BMA do zdystansowania się od wykładu i przyznanej po nim nagrody6. Pomimo nawiązania do tego badania, dr Malhotra nie jest „antyszczepionkowcem”. W 2021 r. brał udział w kampanii promującej szczepienia przeciwko koronawirusowi w społecznościach osób czarnych, pochodzenia azjatyckiego oraz mniejszości etnicznych i innych.
Zmowa milczenia
Istniały obawy, że artykuł dr Doshi nigdy nie zostanie opublikowany (ukazał się we wrześniu 2022 r. na łamach Vaccine7). Dr Doshi obawia się jednak czegoś jeszcze gorszego – że dane bezpieczeństwa, strzeżone przez firmy farmaceutyczne, a być może także przez instytucje regulacyjne, nigdy nie zostaną ujawnione, choć leży to w interesie publicznym. Opinia publiczna ma prawo poznać prawdziwy poziom bezpieczeństwa szczepionek przeciwko covid – i wszelkich innych leków, skoro już o tym mowa – nawet gdy uznaje, że są one dobrą rzeczą, która powstrzymała falę pandemii.
Cechą dojrzałego społeczeństwa jest to, że może ono znaleźć miejsce jednocześnie dla różnych poglądów, że potrafi uznać ogólne dobro szczepień, choć zaakceptowanie ich profilu bezpieczeństwa może oznaczać, że nie będą one odpowiednie dla każdego, np. dla grup niskiego ryzyka, takich jak dzieci, nastolatkowie i osoby poniżej, powiedzmy, 60 lat. Analizowanie danych i zgłaszanie wątpliwości dotyczących profilu ryzyka/korzyści u osób młodych nie czyni z człowieka „antyszczepionkowca” czy szerzyciela „fałszywych informacji”, ani też nie oznacza, że należy usunąć jego konto na Twitterze czy Facebooku. Jest ono natomiast częścią dorosłości, ponieważ tylko dzięki krytycyzmowi możliwa jest poprawa stanu rzeczy.
- Lancet; preprint: doi: 10.2139/ssrn.4072489
- www.cdc.gov/coronavirus/2019-ncov/vaccines/different-vaccines/Moderna.html
- BMJ, 2021; 375: n2635
- Citizens for Responsible Care and Research Incorporated (CIRCARE), Feb 24, 2013, circare.org/corp.htm
- BMJ, 2022; 377: o1538
- Malcolm Kendrick, “The Crushing Power of the Pharmaceutical Industry—A Sorry Tale,” July 18, 2022, Drmalcolmkendrick.org
- Vaccine, 2022, 40(40): 5798-5805