Umysł silniejszy od medycyny, czyli jak być zawsze zdrowym?

Dr Lissa Rankin, autorka bestsellerowego poradnika medycznego "Umysł silniejszy od medycyny" twierdzi, że prawdziwy klucz do zachowania zdrowia kryje się w rozsądnych wyborach dotyczących naszego trybu życia.

18 luty 2016
Artykuł na: 29-37 minut
Zdrowe zakupy

Przyjęło się uważać, że osoby, które prowadzą ogólnie pojęty zdrowy tryb życia – a więc jedzą warzywa z uprawy organicznej i unikają mięsa, mleka i glutenu oraz żywności przetwarzanej przemysłowo, regularnie ćwiczą, nie poddają się nałogom, wysypiają się tudzież bywają u dietetyków - powinny dożyć sędziwego wieku.

Dlaczego zatem aż tyle osób mających wręcz obsesję na punkcie zdrowego trybu życia nierzadko boryka się z ciężkimi chorobami, podczas gdy inni opychają się kiełbasą z grilla, piją piwo, śpią po 5 godzin dziennie, zalegają całymi dniami na kanapie przed telewizorem i cieszą się doskonałym zdrowiem?

Lata doświadczeń z pacjentami przekonują mnie, że istnieje czysto fizyczny, biochemiczny wymiar chorowania, który potrafimy zbadać za pomocą testów laboratoryjnych, zobaczyć na zdjęciach rentgenowskich czy dojrzeć w oglądanych przez mikroskop próbkach. Jest to ten aspekt naszego zdrowia, o który dbamy, stosując właściwą dietę, uprawiając aktywność fizyczną, unikając toksyn oraz korzystając z dobrodziejstw współczesnej medycyny.

Z moich obserwacji wynika jednak, że wymiar ten stanowi jedynie część większej całości. Zamiast skupiać się wyłącznie na trybie życia i historii choroby pacjenta, postanowiłam bliżej przyjrzeć się jego życiu osobistemu.

Głęboko wierzę, że to, czy pacjent zachoruje, czy pozostanie przy zdrowiu, oraz czy zdoła się wyleczyć, czy też będzie trwać w chorobie, zależy być może nawet w większym stopniu od tego, co ogólnie dzieje się w jego życiu, niż od jego podejścia do zdrowego trybu życia.

Zdrowie to nauka i praktyka

Gdy pracowałam w hrabstwie Marin na północy Kalifornii, zajmując się medycyną integracyjną, moimi pacjentami były zazwyczaj osoby najbardziej zaangażowane w zdrowy tryb życia, jakie kiedykolwiek spotkałam.

Wsiąść do pociągu byle jakiego...

Marla była typową mieszanką hrabstwa Marin. Stosowała dietę wegetariańską, chodziła na piesze wędrówki, uprawiała jogę, startowała w triatlonie, brała dziesiątki suplementów przepisanych przez naturopatę, stroniła od alkoholu, papierosów i wszelkich narkotyków.

Ale mimo to jej teczka w naszej klinice była grubości encyklopedii, Marla cierpiała bowiem na 4 różne choroby przewlekłe.

Gdy przyjrzałam się jej życiu prywatnemu, odkryłam, że jest bardzo nieszczęśliwa. Jej mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Od dwóch lat nie uprawiała seksu.

Czuła się stłamszona i niespełniona artystycznie, ponieważ mąż nie popierał jej zamiłowania do sztuki, a praca i treningi zajmowały jej tyle czasu, że nie starczało go na malowanie.

Poza tym była wyczerpana opiekowaniem się starą, schorowaną matką, która z nią mieszkała.

Wiedziałam, że organizmu Marli nie da się uleczyć, póki ona sama nie zajmie się wszystkimi problemami w swoim życiu osobistym.

Wszystkie te negatywne emocje wypełniały jej umysł po brzegi, a po ciele krążyły uwalniane bez przerwy hormony stresu.

Żadne jarskie diety, suplementy, ćwiczenia czy leki nie miały szansy zadziałać w obliczu szkodliwego wpływu reakcji stresowej rządzącej jej ciałem.

Czego potrzebuje twój organizm, aby się wyleczyć? - zapytałam ją.

Muszę się przeprowadzić do Santa Fe - odrzekła Marla.

Czemu akurat Santa Fe?

Mam tam domek letniskowy i za każdym razem, gdy tam jadę, przechodzą mi wszystkie objawy - wyjaśniła.

Rok później Marla zadzwoniła do mnie i powiedziała mi, że na stałe przeniosła się do Santa Fe.

W tym celu sprzedała swoją firmę i pomogła matce wprowadzić się do ośrodka dla seniorów w okolicy Santa Fe, dzięki czemu teraz może odwiedzać ją w weekendy.

Co więcej, wniosła pozew o rozwód, a po przeprowadzce do Santa Fe zapisała się do szkoły artystycznej.

Od tego czasu zakochała się w innym mężczyźnie i poznała masę nowych ludzi z kręgu artystycznego.

Nadal chodzi na piesze wędrówki i jeździ na rowerze, a zimą wybiera się w pobliskie góry i jeździ na nartach.

Co najistotniejsze, Marla sama przyznaje, że wszystkie symptomy zniknęły jak po dotknięciu czarodziejskiej różdżki w ciągu zaledwie trzech miesięcy od przeprowadzki.

Praktycznie wszyscy oni każdego ranka pili świeżo wyciśnięty sok z zielonych warzyw, stosowali dietę wegańską, ćwiczyli pod okiem trenera personalnego, spali po 8 godzin na dobę, codziennie łykali garść witamin i innych suplementów, wydawali fortunę na konsultacje ze specjalistami medycyny alternatywnej i podążali wyznaczaną przez nich ścieżką z niemal religijnym fanatyzmem.

Taki samoistnie narzucony reżim czynił istne cuda w przypadku nielicznych szczęśliwców, byli oni bowiem okazami zdrowia, o promiennej cerze, z boskimi ciałami i emanującą od nich życiową energią.

Zdarzali się jednak i tacy, których wiecznie nękał cały szereg dolegliwości i chorób. Usiłując jakoś im pomóc, badałam ich na przeróżne sposoby, w tym te nie zawsze uznawane przez konwencjonalną medycynę.

U wielu z nich - czyli osób prowadzących zdrowy tryb życia i mimo to uskarżających się na uciążliwe objawy - najczęściej nie udawało mi się znaleźć żadnej wskazówki, nie potrafiłam bowiem wykryć biochemicznej przyczyny ich niemocy. Cały czas brakowało mi jakiegoś elementu tej zdrowotnej układanki.

Dlatego też zamiast skupiać się wyłącznie na prowadzonym przez danego pacjenta trybie życia, historii choroby czy innych tego typu sprawach, postanowiłam bliżej przyjrzeć się jego życiu osobistemu.

Pytałam ich więc, czy istnieje coś, co powstrzymuje ich od bycia najpełniejszą i najzdrowszą wersją siebie? Jeśli tak, co to jest? Co w sobie najbardziej kochają i cenią? Czego w ich życiu brakuje? Co w nim doceniają? Czy są z kimś w związku? Jeśli nie, czy pragną to zmienić? Czy spełniają się w swojej pracy zawodowej? Czy mają świadomość, jaki jest głębszy sens ich życia? Czy czują się seksualnie spełnieni (z partnerem albo samodzielnie)?

Czy potrafią wyrazić siebie w kreatywny sposób? Jeśli tak, to w jaki? Jeśli nie, czy czują się stłamszeni, jakby jakaś ich część umierała? Czy czują się bezpieczni w kwestiach finansowych, czy też pieniądze są dla nich źródłem stresu?

Gdyby złota rybka pozwoliła im zmienić jedną rzecz w życiu, co by to było? Do jakich zasad się stosują, mimo że pragną je złamać?

Odpowiedzi, jakich udzielali moi pacjenci, nierzadko dawały mi lepszy pogląd na to, czemu chorują, niż jakikolwiek test laboratoryjny, prześwietlenie czy medyczna analiza. Doszłam do wniosku, że owi pacjenci chorują nie dlatego, że trafiły im się słabsze geny albo wiodą niezdrowy tryb życia, ale dlatego, że czują się koszmarnie samotni, nieszczęśliwi w niedobranym związku, zestresowani pracą, przytłoczeni problemami finansowymi lub po prostu ciężko załamani.

Większość z nich na pytanie „Czego w Twoim życiu brakuje?” odpowiadała, wypisując długą listę. Gdy zaś pytałam ich o to samo w rozmowie twarzą w twarz, wielu z nich nie było w stanie powstrzymać łez. Najwyraźniej natrafiłam tu na trop czegoś ważnego, czegoś, co nie ma nic wspólnego z jedzeniem warzyw, łykaniem witamin czy uprawianiem sportu.

Z drugiej jednak strony, miewałam również pacjentów, którzy źle się odżywiali, nie uprawiali sportu, wiecznie zapominali o witaminach i suplementach, a i tak cieszyli się doskonałym zdrowiem.

Odpowiedzi, jakich udzielali w moim formularzu, przedstawiały natomiast życie spełnione, bogate w miłość i radość, w którym było miejsce zarówno na satysfakcjonującą pracę i pieniądze, jak i kreatywność, seksualne spełnienie oraz więzi duchowe, i ponadto wiele innych przejawów życia ogólnie szczęśliwego, tak różnego od życia, jakie wiedli chorujący fanatycy zdrowego stylu życia.

Mimo że wcale specjalnie o siebie nie dbali, organizmy takich pacjentów były silne i zdrowe, jakby w jakiś sposób odzwierciedlały ich życie wewnętrzne. Gdy zwróciłam na to uwagę, zaczęłam zadawać pacjentom dwa najistotniejsze pytania:

Jak uważasz, co może leżeć u podstaw Twojej choroby?

Czego potrzebuje Twój organizm, aby się wyleczyć?

Po postawieniu pierwszego pytania najczęściej słyszałam odpowiedzi typu: „Absolutnie nienawidzę mojej pracy”, „Czuję się taka samotna, że co noc zasypiam, płacząc w poduszkę”, „Nie jestem szczęśliwy z moją żoną”, „Daję z siebie wszystko, aż czuję w sobie pustkę”, „Potrzebuję więcej czasu dla siebie”, „Nie widzę w moim życiu sensu”, „Nie czuję już żadnej więzi z Bogiem”, „Tak bardzo samego siebie nienawidzę, że nie jestem w stanie patrzeć w lustro”, „Boję się sama przed sobą przyznać, jaka jest prawda”, „Nie mogę sobie wybaczyć tego, co zrobiłam”, „Moje życie to jedno wielkie kłamstwo, a ja czuję się, jakbym wszystkich oszukiwał”.

Za to odpowiedzi na drugie pytanie były naprawdę zdumiewające: „Muszę rzucić pracę”, „Już czas przyznać się rodzicom do homoseksualizmu”, „Muszę się rozwieść”, „Muszę skończyć pisać moją powieść”, „Muszę zatrudnić nianię”, „Jestem taka samotna, że powinnam zawrzeć nowe znajomości”, „Czuję, że powinienem medytować każdego dnia”, „Muszę przyznać się mężowi, że mam romans”, „Muszę nauczyć się kochać siebie”, „Muszę sobie wybaczyć”, „Muszę przestać być takim pesymistą”.

Najodważniejsi wśród moich pacjentów posłuchali swojego wewnętrznego głosu i poczynili w swoim życiu radykalne zmiany. Niektórzy rzucili pracę, inni się rozwiedli, jeszcze inni przeprowadzili się do nowego miasta albo w końcu odważyli się spełnić jakieś skrywane w głębi duszy marzenie.

Efekty, jakie przyniosło wprowadzenie takich zmian, były doprawdy spektakularne. Czasami cały szereg chorób znikał po prostu jak ręką odjął. Moi pacjenci doświadczali całkowitego wyleczenia, którego nie przyniosły lata terapii farmakologicznej.

Ludzie dokonujący zdrowych, udanych wyborów życiowych wiodą pozytywne i spełnione życie, co wzmaga reakcję relaksacyjną organizmu.

Wpływ stylu życi a na zdrowie

Dolegliwości zdrowotne, których nie były w stanie pokonać lekarstwa, suplementy czy operacje chirurgiczne, ustąpiły po tym, jak moi pacjenci ograniczyli towarzyszący ich życiu stres, pozwolili zrelaksować się swym umysłom i ciałom, zaczęli realizować swoje pasje, odnaleźli miłość oraz doprowadzili organizm do równowagi hormonalnej, pozbywając się jednocześnie hormonów stresu. Zmiany takie wyraźnie wpłynęły na stan fizjologiczny ich organizmu.

W końcu odkryłam, że tryb życia i wiążące się z nim wybory mają kluczowe znaczenie w kontekście zmian fizjologicznych zachodzących w organizmie, a ponadto wpływają wyraźnie na ludzi, z którymi obcujemy w życiu osobistym oraz zawodowym, na naszą kreatywność i więzi duchowe, stosunek do pieniędzy oraz odczuwane szczęście.

Ludzie, którym udaje się dokonać właściwych, zdrowych wyborów życiowych - np. związać się z kochającym i wspierającym partnerem, utrzymywać bliskie relacje z przyjaciółmi i rodziną czy znaleźć satysfakcjonującą pracę - zazwyczaj wiodą pozytywne i spełnione życie, co wzmaga reakcję relaksacyjną organizmu i wycisza reakcję stresową (patrz ramka pt. Reakcja relaksacyjna), co wiąże się z lepszą kondycją zdrowotną.

Jak wiemy, stres jest dla nasz szkodliwy w dużej mierze dlatego, że aby go wyeliminować, najpierw należy wyodrębnić i usunąć jego przyczynę, która niestety nie zawsze jest oczywista. Teraz już rozumiem jednak, na czym opiera się związek między stresem odczuwanym przez nasz umysł a towarzyszącym mu kryzysem zdrowotnym. Obserwowałam, jak emocjonalne czynniki stresogenne, np. samotność, frustracja zawodowa, utrzymująca się złość czy zmartwienia finansowe, mogą wywoływać choroby.

Aby wieść zdrowe, szczęśliwe życie oraz zapobiegać chorobom i ich nawrotom, wystarczy zadbać o:

zdrowe związki, w tym silną więź z rodziną, przyjaciółmi i innymi bliskimi osobami;

zdrowy, sensowny sposób spędzania czasu, niezależnie od tego, czy pracuje się w domu, czy poza nim;

zdrową, w pełni rozwiniętą kreatywność, dzięki której dusza czuje się spełniona;

zdrowe życie duchowe, w tym poczucie przynależności do jakiejś większej, uświęconej całości;

zdrowe życie seksualne, w którym można pozwolić sobie na wyrażanie swego erotycznego oblicza i spełnianie fantazji;

zdrową sytuację finansową, wolną od niepotrzebnego stresu i pozwalającą spełniać podstawowe potrzeby życiowe;

zdrowe otoczenie, wolne od toksyn, promieniowania, ryzyka wystąpienia katastrof

naturalnych i innych czynników zagrożenia;

zdrowe życie psychiczne i emocjonalne, pełne optymizmu i szczęścia oraz wolne od lęku, niepokoju, depresji i innych dolegliwości psychicznych;

zdrowy tryb życia wspomagający zdrowie ciała i umysłu, w tym prawidłowe odżywianie się, regularne ćwiczenia fizyczne, wysypianie się i unikanie nałogów.

Jak ciało odczuwa każdą toksyczną myśl?

W jaki dokładnie sposób myśli i uczucia odbijają się na kondycji ludzkiego organizmu? Weźmy na przykład uczucie strachu. Nasza świadomość - którą nauka sytuuje w przedmózgowiu - zdaje sobie sprawę, że się boimy. Ale tzw. mózg gadzi - obszar w pobliżu pnia mózgu, w którym znajduje się podwzgórze - nie dostrzega różnicy między abstrakcyjnym lękiem a rzeczywistym zagrożeniem.

Czas na relaks

Herbert Benson opracował prostą technikę medytacyjną pozwalającą opanować stres w każdej sytuacji.

Wybierz słowo klucz, krótką frazę albo modlitwę głęboko osadzoną w twojej wierze, np. „pokój”, „Jezu, ufam Tobie”, „Zdrowaś Mario, łaski pełna”, „Szalom” czy „Om”.

Usiądź w wygodnej pozycji w jakimś spokojnym miejscu i zamknij oczy.

Rozluźnij mięśnie, zaczynając od stóp i przechodząc stopniowo do łydek, ud, brzucha, ramion, szyi i głowy.

Oddychaj powoli i swobodnie, a przy każdym wydechu powtarzaj w myśli wybrane słowo, frazę lub modlitwę.

Przyjmij bierną postawę i nie przejmuj się, jak Ci idzie. Gdy przychodzą Ci do głowy natrętne myśli, pomyśl sobie po prostu „No cóż” i spokojnie wróć do powtarzania swojej mantry.

Kontynuuj przez 10-20 minut.

Po zakończeniu medytacji nie wstawaj gwałtownie, tylko posiedź jeszcze minutę czy dwie w ciszy i spokoju, aż powrócą do Ciebie inne myśli.

Następnie otwórz oczy i zanim wstaniesz, siedź w miejscu jeszcze przez minutę.

Medytuj w ten sposób raz lub dwa razy dziennie. Najlepsze pory dnia to czas przed śniadaniem i po kolacji.

Technika ta okazała się niezwykle skuteczna, jeśli chodzi o wywoływanie reakcji relaksacyjnej i wzmacnianie zdrowia. W swojej książce „Ponadczasowe uzdrawianie:

Potęga i biologia wiary” Benson przybliża dodatkowe sposoby na wywołanie reakcji relaksacyjnej.

W gruncie rzeczy potrzeba do tego bardzo niewiele: wystarczy powtarzać słowa, dźwięk, frazę lub modlitwę albo sekwencję ruchów i jednocześnie ignorować natrętne, powszednie zmartwienia.

Technikę tę można stosować nawet podczas swoich codziennych czynności, a więc gotowania, ćwiczenia, robienia zakupów, jazdy samochodem, zajmowania się swoim hobby... kiedykolwiek.

Nasz mózg gadzi myśli, że grozi nam niebezpieczeństwo, co powoduje reakcję stresową: wywołana zostaje tzw. reakcja walki i ucieczki, która aktywuje oś podwzgórze-przysadka-nadnercza oraz układ współczulny, a wycisza układ odpornościowy. Wszystkie te działania mają na celu przygotowanie ciała do walki bądź ucieczki przed zagrożeniem.

Gdy ciało przechodzi przez reakcję stresową, wszelkie funkcje związane z jego regeneracją i uodpornianiem zostają gwałtownie wstrzymane. Według zamysłu natury reakcja stresowa powinna być uruchamiana tylko w wyjątkowych sytuacjach. Przez większość czasu zdrowy organizm powinien trwać w stanie fizjologicznego odprężenia.

Jednak czynniki stresogenne, z jakimi mamy do czynienia w dzisiejszym świecie - samotność, zły dobór partnera, zmartwienia zawodowe, niepokój czy depresja - sprawiają, że przedmózgowie ciągle odczuwa bodźce pobudzające podwzgórze do wywołania reakcji stresowej.

Świadomy umysł wie, że to tylko abstrakcyjne uczucia, ale mózg gadzi jest przekonany, że grozi nam realne niebezpieczeństwo.

Strach, niepokój, złość, uraza, frustracja i inne negatywne emocje i uczucia pobudzają oś podwzgórze-przysadka-nadnercza.

Nie ma znaczenia, czy faktycznie znajdujemy się w niebezpieczeństwie, ponieważ nasza podświadomość jest przekonana, że tak właśnie jest.

Podwzgórze ulega pobudzeniu i w efekcie wydziela hormon o nazwie kortykoliberyna, która pobudza z kolei przysadkę mózgową do uwolnienia prolaktyny (hormonu odpowiedzialnego m. in. za płodność) i hormonu adrenokortykotropowego (ACTH).

Te dwa związki pobudzają zaś nadnercza do uwolnienia kortyzolu, który odpowiada za utrzymanie w organizmie stanu homeostazy w czasie, gdy mózg sygnalizuje obecność zagrożenia.

Gdy podwzgórze ulegnie pobudzeniu, aktywuje współczulny układ nerwowy (reakcja walki i ucieczki) oraz skłania nadnercza do uwolnienia epinefryny i norepinefryny (in. adrenaliny i noradrenaliny), które zwiększają tętno i ciśnienie krwi oraz wywołują inne reakcje organizmu.

Uwolnienie powyższych hormonów prowadzi do zajścia przeróżnych zmian metabolicznych w obrębie całego organizmu. Mówiąc w skrócie, nasze ciało ignoruje wówczas potrzebę snu, trawienia i rozmnażania się, a zamiast tego skupia się na bieganiu, oddychaniu, myśleniu i rozprowadzaniu po organizmie tlenu oraz energii. Zmiany te pozwalają jak najlepiej obronić się lub uciec, gdy stajemy w obliczu rzeczywistego niebezpieczeństwa.

Jednak gdy zagrożenie istnieje tylko w naszej głowie, wówczas ciało nie ma pojęcia, że wcale nie znajduje się w niebezpieczeństwie. Po pewnym zaś czasie, gdy reakcja stresowa wywoływana jest regularnie, ta naturalna odpowiedź biologiczna organizmu mająca na celu przetrwanie czyni nam więcej złego niż dobrego.

W rezultacie ciało nie jest w stanie się zrelaksować ani regenerować i naprawiać tego, co w konsekwencji uległo nadwerężeniu. Narządy wewnętrzne zostają uszkodzone, a komórki rakowe naturalnie produkowane przez organizm nie ulegają zniszczeniu przez wyciszony reakcją stresową układ odpornościowy i zamiast tego rosną i rozmnażają się. Przewlekłe zmęczenie i nieprzerwana eksploatacja organizmu w końcu dają o sobie znać - pewnego dnia okazuje się, że po prostu chorujemy.

Ale tak być nie musi. Organizm sam wie, jak się odprężyć i o siebie zadbać. Odpowiada za to tzw. reakcja relaksacyjna, po raz pierwszy opisana przez doktora Herberta Bensona, profesora medycyny na Harvard Medical School i autora wielu specjalistycznych książek (patrz ramka po prawej).

Jak wywołać właściwą reakcję organizmu?

Każdy aspekt naszego życia - związki, praca, twórczość, życie duchowe, seksualne itd. - może nas zarówno stresować, jak i odprężać. Zdrowy związek powoduje, że organizm odpowiada w postaci reakcji relaksacyjnej. Niezdrowy związek skutkuje zaś reakcją stresową.

Zdrowe życie duchowe rodzi w nas pozytywne emocje, a więc radość, nadzieję czy poczucie jedności, i w ten sposób uruchamia się reakcja relaksacyjna. Jeżeli za to wiedziemy niezdrowe życie duchowe - a więc takie, w którym jesteśmy negatywnie oceniani przez naszą społeczność religijną, obawiamy się kary ze strony mściwej siły wyższej, np. w postaci bycia skazanymi na piekło - wówczas nasz organizm odpowiada reakcją stresową.

Cellular Emotions from duro howell on Vimeo.

Jak wyglądają odczuwane przez nas emocje na poziomie komórkowym?

Gdy w mieszczącym świadomość przedmózgowiu pojawiają się pozytywne myśli i uczucia, takie jak miłość, jedność, namiętność, przyjemność czy nadzieja, wówczas podwzgórze przestaje wywoływać reakcję stresową (patrz ramka po prawej).

Gdy towarzyszy nam optymizm, nadzieja, miłość i wsparcie bliskich, przypływ twórczy i chęć do pracy, spełnienie duchowe i seksualne, wtedy właśnie w miejsce reakcji stresowej nasz organizm odpowiada reakcją relaksacyjną.

Współczulny układ nerwowy ulega wyciszeniu, poziom kortyzolu i adrenaliny we krwi spada, a kontrolę przejmuje układ przywspółczulny. System immunologiczny wraca do działania, a organizm może z powrotem skupić się na naturalnych procesach regeneracyjnych, eliminowaniu czynników chorobotwórczych i zwalczaniu już zaistniałych schorzeń.

Dzięki temu mechanizmowi możliwe jest zapobieganie chorobom u ludzi zdrowych i leczenie ludzi chorych. To nasze myśli prowadzą do samouzdrawiania. Umysł leczy ciało w czysto fizjologiczny sposób.

Najpotężniejszy bodaj aspekt samoleczenia opiera się na budowanych przez nas związkach międzyludzkich. Podczas gdy samotność, urazy i złość stanowią truciznę dla ciała, potrzeba poczucia intymności, więzi i przynależności do grupy bliskich wpisana jest w nasze istnienie. Kiedy potrzeby te udaje się spełnić, organizm reaguje lepszym stanem zdrowia.

Gdy otoczysz się gronem oddanych przyjaciół, rodziny oraz innych bliskich osób, które znają, rozumieją i akceptują Cię, wówczas umożliwiasz sobie osiągnięcie maksymalnego potencjału samoleczenia, a Twoje ciało może czynić cuda.

Dr Lissa Rankin

Dr Lissa Rankin opisuje wiele innych technik kreowania zdrowego stylu życia w swojej nowej książce „Umysł silniejszy od medycyny”.

 

Wczytaj więcej
Nasze magazyny