Urynoterapia, czyli pij mocz... Na zdrowie!

Jeśli tylko jesteśmy w stanie przezwyciężyć uczucie odrazy, urynoterapia może zaoferować nam coraz szerzej potwierdzoną skuteczność w zwalczaniu niemal wszystkich schorzeń, od przeziębienia aż po raka.

17 listopad 2015
Artykuł na: 38-48 minut
Zdrowe zakupy

Oto pytanie z quizu o tematyce medycznej: podaj nazwę wysoce sterylnego produktu pochodzenia osoczowego, od tysięcy lat używanego jako środek ułatwiający zasypianie, wspomagający płodność, leczący przeziębienia i pomocny niemal we wszystkim - od oczyszczania ran, poprzez przyspieszanie gojenia poparzeń, aż po nadawanie gładkości skórze i połysku włosom. Potrzebujesz podpowiedzi?

Środek ten stosowany był w większości znanych nam kultur. Jak wykazały badania, może on zawierać przeciwciała zagrażające groźnym chorobom zakaźnym. Przynajmniej jedna klinika w Meksyku używa go do leczenia schorzeń autoimmunologicznych. Były premier Indii, Morarji Desai, przypisywał mu swe długie i zdrowe życie - wiedział, co mówi, bo zmarł w 1995 r. w wieku 99 lat. Madonna leczyła tym środkiem grzybicę stóp, a o jego skuteczności święcie przekonana jest również aktorka Sarah Miles.

Jeśli jeszcze się nie domyślasz - mówimy o terapii moczem, znanej też jako urynoterapia, autourynoterapia, amaroli i shivambu śastra lub kalpa.

Mocz - ultrafiltrat osocza krwi, z którego usunięte zostały składniki odżywcze, niewykorzystywane przez organizm w danej chwili - jest nie tyle produktem odpadowym, co pozostałością po swoistym recyklingu organizmu. Zawiera 95% oczyszczonej wody, 2,5% mocznika (używanego także jako dodatek do paszy dla bydła) oraz śladowe ilości glukozy, aminokwasów i składników mineralnych. Mocz jest w zasadzie tym, czego "najedzony" organizm nie jest już w stanie zużyć.

Płyn ten jest czystszy niż nasza ślina. Są dowody na to, że uratował życie wielu osobom uwięzionym w zawalonych budynkach, dryfującym łodziami czy zagubionym gdzieś pośrodku pustyni. Jeśli stosujemy się do zasad zdrowej diety, może nawet nie być nieprzyjemny w smaku.

Co nie zmienia faktu, że gdy ludzie słyszą o urynoterapii, wywołuje to zawsze odgłosy obrzydzenia, a większość osób twierdzi, że prędzej umrze, niż wypije własny mocz.

Na temat tego niekonwencjonalnego sposobu leczenia krąży wiele opowieści i mitów.

16 października 1992 r., Tom Brokaw, prowadzący NBC Nightly News, przekazał informację o tym, że: "Po trzęsieniu ziemi w Egipcie, ratownicy odnaleźli na gruzowisku żywego, 37-letniego mężczyznę. Przeżył prawie 82 godziny dzięki temu, że pił swój mocz. Jego żona, córka i matka nie chciały tego robić i umarły".

Prawda czy miejska legenda? Któż to wie? Biorąc pod uwagę zadziwiającą ilość zarówno współczesnych, jak i historycznych dowodów potwierdzających związek autourynoterapii ze zdrowiem, leczeniem i długowiecznością (a nawet z przeciwdziałaniem łysieniu), warto chyba odsunąć na bok opinie sceptyków i niedowiarków oraz wszelkie uprzedzenia, by dokładnie przyjrzeć się faktom.

Dr Partyková, anestezjolog i praktykujący lekarz, przekonała się o zadziwiającej skuteczności urynoterapii w przypadku wielu chorób i różnych dolegliwości

Nieznane fakty na temat urynoterapii16

1. Podczas II wojny światowej, lekarze stosowali urynoterapię, gdy skończył im się na froncie zapas środków antyseptycznych.

2. Beduini posługiwali się nią do oczyszczania i przyspieszania gojenia poparzeń. Plemiona amazońskie leczyły moczem ukąszenia jadowitych węży.

3. Aztekowie odkażali nim rany. Chińczycy od wieków wykorzystywali właściwości lecznicze moczu, poświęcając mu wiele miejsca w starożytnych tekstach medycznych.

4. Najstarszą znaną wzmianką o autourynoterapii jest "Shivambu Kalpa Vidhi z Damar Tantry", zapisana w Wedach ponad 8 tysięcy lat temu lub dawniej. Możemy przeczytać, jak Śiwa opowiada swej boskiej małżonce - Parwati - o nieskończonych korzyściach płynących z Shivambu Kalpa, czyli autourynoterapii. Zostały tam opisane procedury (niektóre używane i dziś), jakich należy przestrzegać, by "niebiański nektar, zdolny pokonać starość i choroby (...) oraz czynić nas prawdziwą skarbnicą blasku" mógł nas w pełni obdarzyć swą mocą. Co ciekawe, zwrotka siódma i ósma mówi o używaniu moczu tylko ze środkowego strumienia. Dlaczego? - "Tak jak w pysku i ogonie węża zawarta jest trucizna, tak samo ma się rzecz ze strumieniem Shivambu" - czytamy w Wedach. Może warto skorzystać z tej historycznej rady, by uniknąć ponownego spożycia toksyn zawartych w moczu.

5. Ta dawna metoda tradycyjnej medycyny ajurwedyjskiej stosowana jest do dziś. Dla uspokojenia odruchów wymiotnych i zgaszenia żartów o urynoterapii, warto przypomnieć, że wszyscy przyszliśmy na świat po spędzeniu dziewięciu miesięcy w kadzi z moczem. Brzmi dziwnie? Chodzi o płyn owodniowy, którym otoczony jest płód w brzuchu matki. Cały medyczny establishment wypowiada się pozytywnie na temat jego dobroczynnych właściwości dla organizmu. Jak określili to badacze z oddziału pediatrii Uniwersytetu Kalifornii w Davis: "Płyn owodniowy jest fantastycznie złożonym i dynamicznym środowiskiem, które zmienia się wraz z rozwojem ciąży. Zawiera on składniki odżywcze i czynniki wzrostu, ułatwiające rozwój płodu, zapewniając mu mechaniczną amortyzację i ochronę dzięki składnikom antybakteryjnym. Umożliwia także ocenę dojrzałości płodu oraz ryzyka rozwoju ewentualnych chorób". Całkiem możliwe, że to, co dobre dla płodu, będzie dobre i dla osób dorosłych.

Kontrowersyjna terapia moczem

Temat urynoterapii budzi wiele emocji. Z wyjątkiem krajów muzułmańskich, w zasadzie wszędzie taka metoda leczenia wiąże się ze społecznym napiętnowaniem, mimo że jest darmowa i łatwo dostępna. Choć zaleca się jej stosowanie pod nadzorem lekarza, to właściwie nie ma ograniczeń co do jej prowadzenia. Każdy może wypić własny mocz, by skutecznie pozbyć się wielu chorób.

- 20-letnie doświadczenie na polu urynoterapii pozwoliło mi poznać setki przypadków, w których metoda ta wyleczyła lub złagodziła różnorodne schorzenia - mówi dr Vilma Partyková, absolwentka wydziału medycyny ogólnej Uniwersytetu Karola w Pradze.

Dr Partyková, anestezjolog, praktykujący lekarz i terapeuta z Pragi, objęła stanowisko lekarza głównego Polikliniki przy Ambasadzie Czechosłowacji w Moskwie. Podczas jej pobytu w Rosji, koledzy z Uniwersytetu Moskiewskiego zapoznali ją z kilkoma nietradycyjnymi procedurami leczniczymi, a wśród nich - z autourynoterapią. Przekonawszy się o zadziwiającej skuteczności tej metody, prowadzonej doustnie, miejscowo oraz we wstrzyknięciach w całym szeregu różnych chorób i dolegliwości, kontynuowała pracę z nią też po powrocie do Pragi.

- Polecam stosowanie wstrzyknięć podskórnych u pacjentów z chorobami serca, przyjmujących leki - mówi dr Partyková. - Mocz rozrzedza krew i działa podobnie do nitrogliceryny. Ten rodzaj urynoterapii pomaga również pacjentom cierpiącym na boreliozę i chlamydiozę.

Według dr Partykovej, podskórne wstrzyknięcia moczu mogą być poza tym pomocne w leczeniu alergii, kataru siennego, astmy, skurczów, migreny, egzemy i toksemii ciążowej, jak też w chorobach zakaźnych u dzieci, np. w krztuścu, różyczce i ospie wietrznej.

 

Splash Swirl from Carlos "Grury" Santos on Vimeo.

Urynoterapia: automatyczne przeciwciała

Dlaczego ta kontrowersyjna metoda leczenia w wielu przypadkach okazuje się skuteczna? W badaniach klinicznych wykazano wielokrotnie, że organizm narażony na działanie czynników chorobotwórczych zaczyna gwałtownie produkować antygeny na poziomie molekularnym - generatory przeciwciał, uruchamiające adaptacyjną odpowiedź immunologiczną. Tego typu przeciwciała pojawiają się w moczu.

Autorzy jednego z amerykańskich badań wieloośrodkowych udowadniają, że: "Mocz osób uodpornionych toksoidem tężcowym i szczepionką przeciwko wirusowi polio zawiera specyficzne dla antygenów uodparniających przeciwciała o niskiej masie cząsteczkowej".

Według Coen van der Kroona, terapeuty i współzałożyciela Akademii Studiów Ajurwedyjskich w Holandii, w moczu zawarte są informacje o chorobie lub infekcji, na jaką narażony został organizm, stanowiące dla niego podstawę do wytworzenia wewnętrznego zestawu leków do jej zwalczenia.

- Niezależnie od tego, czy mocz jest spożywany, wstrzykiwany, czy też stosowany homeopatycznie, urynoterapia w każdym przypadku wykorzystuje, przynajmniej do pewnego stopnia, pętlę sprzężenia zwrotnego, podczas którego organizm otrzymuje informację, w jaki sposób sam się ma zregenerować - mówi van der Kroon. - To dzieje się w naszym organizmie niemal przez cały czas. Dopóki system działa prawidłowo, sprzężenie to nieustannie podaje informacje zwrotne, dzięki którym nasze ciało może powrócić do prawidłowego funkcjonowania.

Van der Kroon, autor jednej z najbardziej cenionych w świecie książek poświęconych autourynoterapii - "Złota Fontanna: kompletny przewodnik po urynoterapii" - podkreśla, że mocz nie tylko dostarcza informacji, lecz także w dosłownym znaczeniu zaopatruje organizm w substancje odżywcze.

- Wybierz się na farmę, a zobaczysz wielkie worki mocznika, którymi karmi się krowy - wskazuje van der Kroon. - Przypuszczam, że chorzy na nowotwory pacjenci, którzy na pewnym etapie leczenia stosują intensywne posty urynowe, nie tracą zbyt wiele na wadze i zachowują dobre samopoczucie dzięki temu, że mocznik zapewnia im dobre właściwości odżywcze i jest dla nich rodzajem leczniczego pokarmu.

Czy w takim razie autourynoterapia może być skutecznym sposobem leczenia raka i innych poważnych chorób?

Niezależnie od tego, czy mocz jest spożywany czy wstrzykiwany, urynoterapia wykorzystuje pętlę sprzężenia zwrotnego, gdzie organizm otrzymuje swą własną informację w postaci bardzo zwięzłego pakietu

Straszna historia z happy endem

Od lat korzystałam z porad lekarza-naturopaty. Był moim znajomym i zagorzałym zwolennikiem urynoterapii, którą zachwalał mi niemal za każdym razem, gdy się widzieliśmy. Reagowałam na to z obrzydzeniem i najspokojniej w świecie ignorowałam jego namowy.

Kilka lat później miałam odebrać przyjaciółkę, przylatującą z Londynu na lotnisko odległe o ponad 300 km od Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej (jednego z najpiękniejszych miast świata). Ku memu przerażeniu, obudziłam się tamtego ranka z koszmarnym bólem głowy, gorączką i okropnym bólem stawów. Z trudem udało mi się zejść do łazienki, a tam zaszokowało mnie odkrycie 20-centymetrowej czerwonej opuchlizny na biodrze, pośrodku której tkwił kleszcz. (Takie bywają radości życia na wsi.)

Od razu zaczęłam obawiać się boreliozy. Nie mając czasu na wizytę u lekarza ani możliwości odwołania wyjazdu, przypomniałam sobie porady mojego naturopaty. Czułam się tak źle, że nie dbałam już o subtelności - wzięłam czystą filiżankę, złapałam do niej czysty mocz, przelałam zawartość do sterylnej buteleczki z zakraplaczem, wpuściłam 10 kropli pod język, spakowałam torbę i wyjechałam. Co dwie godziny wpuszczałam kolejne 10 kropli pod język. O trzeciej po południu, gdy wylądował samolot mojej przyjaciółki, czułam się już dobrze. Podczas kolacji byłam w doskonałym nastroju.

Następnego dnia objawy powróciły, ale były już o 70% słabsze. Umyłam buteleczkę i tak jak wcześniej, zaaplikowałam sobie po 10 kropli co dwie godziny. Trzeciego ranka po przebudzeniu odczuwałam już tylko ok. 30% dokuczliwości objawów. W czwartym dniu wszystkie objawy zniknęły. Zaczęłam eksperymentować.

Aromat moczu przypominał mi mielone migdały. Na początku przeziębienia lub podczas infekcji, wyczuwałam różnicę w smaku - płyn zaczynał stawać się lekko gorzki. Nie było to nieprzyjemne ani odpychające, lecz zdecydowanie odmienne.

Autourynoterapię stosuję okazjonalnie już od 17 lat. Bywało, że nie przynosiła rezultatów, lecz na ogół była skuteczna. Czasami mniejsze dawki (do 10 kropli) działają lepiej, niż przełknięcie całej porcji. Nie próbowałam jeszcze roztworu homeopatycznego, jednak planuję to zrobić.

Gdy prowadzę urynoterapię, moja skóra staje się fantastyczna. Od moich znajomych słyszę wciąż, że mam niesprawiedliwie mało zmarszczek, jak na swój wiek.

Autourynoterapia w leczeniu nowotworów

Badania kliniczne pokazują, że w moczu pacjentów chorych na raka występują antygeny i przeciwciała nowotworowe. Ich analiza uznawana jest w pewnych obszarach badań za miarodajny czynnik prognostyczny wystąpienia nowotworu lub jego nawrotu.

Autorzy jednego z badań, opublikowanego w 1983 r., podsumowali swe wyniki stwierdzeniem, że: "Antygen moczowy u pacjentów w stadium I i II czerniaka może prognozować nawrót choroby". Jeżeli w moczu obecne są antygeny konkretnych odmian raka oraz przeciwciała produkowane przez organizm w celu zwalczania choroby, to czy nie warto ponownie wprowadzić je do organizmu?

Terapeuci stosujący autourynoterapię nie mają wątpliwości, że ta metoda jest skuteczna. Podkreślają również jej pozytywny wpływ na leczenie chorób nowotworowych. Oprócz specyficznych dla raka antygenów i przeciwciał, obecnych w organizmach pacjentów onkologicznych, w moczu każdego człowieka występują też naturalne składniki o udowodnionym działaniu przeciwrakowym.

Jak to zrobić?

Kto choć raz odbył w gabinecie lekarskim rytuał z małym plastikowym kubeczkiem, poznał już pierwszy etap pobierania własnego moczu.

Tak jak u lekarza, trzeba zebrać mocz ze środkowego strumienia - nie powinien on pochodzić ani z gwałtownego strumienia początkowego, ani z cienkiej strużki końcowej. Należy używać czystego kubeczka, najlepiej szklanego lub ceramicznego.

Umieść płyn w sterylnej butelce z zakraplaczem i zacznij od zaledwie kilku (2 do 3) kropli na lub pod język raz dziennie, zazwyczaj rano. Gdy będziesz gotowa, zwiększaj ilość aż do 10 kropli. Możesz pozostać na tym poziomie lub, w miarę przyzwyczajania się do samej terapii i jej smaku, zwiększać spożywaną ilość. Pamiętaj jednak, że więcej niekoniecznie musi oznaczać lepiej.

Niezwykle pomocne jest zachowywanie możliwie jak najzdrowszej diety, wolnej od pestycydów, wysoko przetworzonych produktów, dużych ilości cukru i alkoholu.

Jedz świeżą, organiczną żywność, dużo świeżych owoców i warzyw. Jeśli zachowasz umiar w jedzeniu, wypijając przy tym duże ilości czystej wody (1,8- 2,8 l), smak i zapach moczu nie będą stanowiły problemu.

Jeżeli lubisz eksperymentować, spróbuj zastosować tę terapię, gdy poczujesz nadchodzące przeziębienie lub swędzącą wysypkę. Zwolennicy autourynoterapii zalecają ją nawet jako kąpiel dla oczu, zmęczonych pracą przy komputerze.

Nie prowadź urynoterapii, gdy przyjmujesz leki, ponieważ mogłaby ona nasilić efekty ich działania.

Jeśli jesteś w ciąży, możesz poddawać się urynoterapii wyłącznie pod kontrolą lekarza.

3-bromopirogronian (3BP), pochodna metyloglioksalu w moczu, jest obecnie przedmiotem badań pod kątem jego potencjalnego używania w leczeniu raka, prowadzonych na Uniwersytecie Johns Hopkins w Baltimore w stanie Maryland. Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) zaaprobowała niedawno wniosek o wykorzystanie 3BP w I fazie badania klinicznego raka wątroby.

Metyloglioksal już od dawna uważany jest za silny czynnik przeciwnowotworowy. Na początku lat 60. ubiegłego wieku badał go "ojciec nauki o żywieniu", dr Albert Szent-Györgyi, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny, przyznanej mu w 1937 r. za odkrycie witaminy C.

W artykule w "Chicago Tribune" z 23 marca 1964 r., zapowiadającym nowy etap walki z rakiem, Szent-Györgyi porównał metyloglioksal do retyny - substancji naturalnie występującej w moczu i tkankach organizmu, która może powstrzymywać wzrost komórek rakowych bez zatruwania pozostałych.

Kilka dekad później dr Manju Ray i czterej inni badacze z Indii użyli metyloglioksalu jako głównego składnika w badaniach laboratoryjnych na ludzkich komórkach oraz w badaniach in vivo na zwierzętach, tworząc "formułę przeciwnowotworową o (...) działaniu guzobójczym w wyniku hamowania w sposób specyficzny, w komórkach rakowych, przepływu elektronów i transportu (...) ATP, komórkowego nośnika energii". Swoje odkrycia na temat skuteczności metyloglioksalu jako czynnika antynowotworowego opublikowali w "Indian Journal of Physics".

Urokinaza, wyizolowana po raz pierwszy z ludzkiego moczu, jest śladowym białkiem o udowodnionym oddziaływaniu na wiele aspektów biologii nowotworów, takich jak adhezja komórek rakowych, ich migracja i szlaki mitozy komórkowej.

Firma farmaceutyczna Bharat Serums and Vaccines Limited (BSV; Mumbaj, Indie) prowadzi sprzedaż rynkową urokinazy jako czynnika trombolitycznego (rozpuszczającego skrzepy), stosowanego w leczeniu ciężkiej lub rozległej zakrzepicy żył głębokich, zatorowości płucnej oraz zawału mięśnia sercowego.

Istotny składnik moczu - mocznik - jest związkiem organicznym o postaci bezbarwnego i bezwonnego ciała stałego, bardzo łatwo rozpuszczalnym i nietoksycznym. Od lat używa się go z dobrym skutkiem w leczeniu wielu schorzeń, takich jak wrzody żołądka, przerzuty w wątrobie, niedokrwistość sierpowatokrwinkowa, niewydolność serca, obrzęk mózgu, jaskra i choroba Ménière'a.

Naukowcy z Uniwersytetu Michigan podkreślili w jednym z badań, że mocznik jako tzw. diuretyk osmotyczny należy do "czynników pierwszego rzutu, używanych do obniżenia podwyższonego ciśnienia śródczaszkowego". Jego hipertoniczny roztwór ma wpływ na zmniejszenie ciśnienia płynu mózgowo-rdzeniowego.

Urokinaza, wyizolowana po raz pierwszy z ludzkiego moczu, jest śladowym białkiem o udowodnionym oddziaływaniu na wiele aspektów biologii nowotworów

Mocz - lek na wszystko?

Jeśli spojrzymy na urynoterapię z mniej klinicznego punktu widzenia, okaże się ona jeszcze bardziej interesująca.

Z perspektywy tradycyjnej medycyny ludowej, autourynoterapia jest pomocna w niemal wszystkich schorzeniach, jakie mogą dotknąć człowieka lub zwierzę.

Długa lista problemów zdrowotnych, które podobno leczy ta metoda, obejmuje zapalenie stawów, astmę, infekcje pęcherza moczowego, zbyt wysokie i zbyt niskie ciśnienie krwi, zapalenie spojówek, zaparcie, cukrzycę, zgorzel, grypę, trąd, toczeń, malarię i zapalenie otrzewnej.

- Po napisaniu książki, otrzymałem setki listów od osób, u których urynoterapia przyniosła niewiarygodne rezultaty, poczynając od leczenia przeziębienia aż po pewne problemy skórne - wspomina van der Kroon.

- Jestem całkowicie przekonany, że mocz jest najlepszym lekiem o szerokim spektrum działania, jaki znamy - potwierdza Harald Tietze, australijski autor książki "Urine: the Holy Water" (Mocz: święta woda) i dwukrotny wykładowca na Światowym Kongresie Urynoterapii (zwoływanym co trzy lata – VII Światowy Kongres odbędzie się w Londynie we wrześniu 2016 r.) - Wierzę, że mocz może też być odpowiedzią na wirus Ebola.

Większość zwolenników i propagatorów autourynoterapii cechuje gorący entuzjazm. Nietrudno to zrozumieć, gdy weźmie się pod uwagę jej niski koszt, uniwersalną przydatność, powszechną dostępność, a także to, jak zadziwiające mogą być jej rezultaty.

Niestety, wyniki badań i wiarygodne treści medyczne często przysłaniane są przez pochopne stwierdzenia, anegdoty, plotki i cytaty bliżej nieokreślonych naukowców. Kiedy powiążemy tę sytuację z mocnymi oskarżeniami pod adresem medycznego establishmentu i wielkich koncernów farmaceutycznych, które miałyby spiskować w celu zakazania stosowania tej ogólnodostępnej terapii, oddzielenie faktów od fikcji nie jest łatwym zadaniem.

Jak wyleczył mnie mocz?

Bardzo wielu pacjentów wychwala zalety urynoterapii, lecz metoda ta obciążona jest takim piętnem, że tylko nieliczni spośród tych, którym przyniosła korzyść, decydują się opowiedzieć o tym publicznie.

Gina Tyler - terapeutka stosująca medycynę alternatywną - przez cały miesiąc cierpiała na silną migrenę. Nie pomagały jej zioła, leki homeopatyczne ani nawet zmiana diety. Ostatnią deską ratunku okazał się dla niej... własny mocz. O dziwo - ból głowy zniknął.

Andrew N. Webber, aktualny przewodniczący VI Światowego Kongresu Urynoterapii, cierpiał na zagrażającą życiu alergię na osy. Kiedy został użądlony podczas rąbania drewna, zaaplikował sobie 10 kropli własnego moczu pod język.

- Potem złapałem mój EpiPen [automatyczny wstrzykiwacz epinefryny] oraz kluczyki do samochodu i czekałem. Przez cały czas trzymałem mocz w ustach. Po 40 minutach absolutnie nic się nie stało. Czułem się świetnie - wspomina Webber.

Martha Christy, autorka książki "Your Own Perfect Medicine" (Twój własny doskonały lek), opisuje przypadek pewnego lekarza, u którego zdiagnozowano raka gardła. Przeszedł chemioterapię i terapię kobaltową, po czym został zakwalifikowany do operacji. Lecz zanim poddał się dalszym zabiegom medycyny konwencjonalnej, postanowił spróbować urynoterapii.

- Po ponad miesiącu prowadzenia urynoterapii objawy choroby zniknęły, a proponowana operacja została odwołana - twierdził lekarz.

Martha Christy opisuje również pacjenta chorego na AIDS, u którego w momencie rozpoczęcia urynoterapii jedynym objawem była obniżona liczba limfocytów T. Po czterech miesiącach liczba komórek T wzrosła u niego z 285 do 489 /μl.

- To zaczyna przypominać religię - zauważa van der Kroon, przyznając, że byłoby łatwiej propagować tę terapię, gdyby jej zwolennicy powstrzymali się od przesady w twierdzeniu, że pomaga ona na wszystko, w każdej sytuacji i w dowolnym momencie.

- Nasze ciała są skomplikowanymi układami i urynoterapia może zarówno pomagać, jak i szkodzić. Nie zawsze warto ją prowadzić. Trzeba naprawdę dobrze wiedzieć, z czym ma się do czynienia, by ocenić, czy dla danej osoby może okazać się skuteczna.

Zdaniem van der Kroona, brak umiarkowania w ocenach wzmaga podejrzliwość medycznego establishmentu w odniesieniu do autourynoterapii i zmniejsza szanse na przeprowadzenie profesjonalnych, standaryzowanych badań w tym kierunku...

Nawet lekarze, którzy zdają sobie sprawę ze skuteczności tej metody, stają się coraz ostrożniejsi, gdy idzie o przyznawanie się do jej propagowania, dlatego najczęściej z niej rezygnują. Trudno znaleźć specjalistów, którzy są na tyle odważni, by wypowiadać się na temat tak prostego i powszechnie dostępnego sposobu leczenia. Przygotowując ten artykuł, zwróciliśmy się do ponad 15 lekarzy i badaczy klinicznych, lecz tylko trzech z nich zgodziło się z nami rozmawiać. Jeden, z którym nie zdążyliśmy skontaktować się wystarczająco wcześnie, został już pozbawiony prawa wykonywania zawodu za stosowanie i zalecanie autourynoterapii.

Pewien urolog ze Stanów Zjednoczonych odmówił rozmowy na temat swych rozległych doświadczeń i wykorzystywania urynoterapii w praktyce medycznej, gdyż - jego zdaniem - temat ten budzi zbyt wiele kontrowersji.

Podobnie jak inne kuracje, autourynoterapia jest potężnym narzędziem, niepozbawionym powikłań. Jeden z lekarzy wyraził zastrzeżenia co do długoterminowej autourynoterapii ze względu na toksyny obecne w krwiobiegu większości z nas. Dr Andrew Iverson, naturopata ze stanu Washington i długoletni propagator autourynoterapii, niedawno wycofał się z zalecania doustnego przyjmowania własnego moczu, ze względu na ilość metali ciężkich, rozpuszczalników i ksenoestrogenów znajdujących się w próbkach pochodzących od pacjentów.

- Praktycznie jedyną formą urynoterapii, którą obecnie rekomenduję, jest podawanie roztworów homeopatycznych - mówi. - Można wysłać mocz do firmy homeopatycznej, która wyprodukuje z niego izody o niewiarygodnej mocy.

W tym miejscu nasuwa się kilka pytań. Przede wszystkim: jeżeli składniki moczu są dla nas tak pożyteczne, to dlaczego nasz organizm się ich pozbywa? A jeśli nie są dla nas dobre, to czy ponowne ich spożywanie może być niebezpieczne? Odpowiedzi terapeutów są proste, podobnie jak zalecana przez nich terapia. Organizm człowieka funkcjonuje w sposób wyjątkowo efektywny i zużywa tylko to, czego potrzebuje w określonym momencie do zachowania optymalnego zdrowia i stabilności. Równowaga ta zmienia się z każdą chwilą - dlatego też zwolennicy autourynoterapii korzystają codziennie ze świeżych próbek moczu.

Jak wyjaśnia van der Kroon, potrzeby naszego ciała nieustannie się zmieniają. Organizm na bieżąco eliminuje to, co jest zbędne. Potrafi poza tym systematycznie usuwać substancje szkodliwe. Aczkolwiek zagadnienia te budzą niewielkie zainteresowanie badaczy, wskutek czego brak jest obecnie danych klinicznych na ten temat.

Podobnie jak w przypadku każdej innej terapii, opinie lekarzy stosujących urynoterapię różnią się. Dr Partyková odrzuca argumenty o szkodliwym działaniu toksyn i w dalszym ciągu rekomenduje i przepisuje wszystkie metody urynoterapii.

- Sama używam swojego moczu od 20 lat. W tym czasie nie napotkałam żadnych problemów ani trudności. Podczas terapii zawsze jednak popijam filtrowaną i destylowaną wodę - mówi lekarka.

Aktualny przewodniczący VI Światowego Kongresu Urynoterapii, Andrew Norton Webber, radzi tym, którzy nie wyobrażają sobie przełykania własnego moczu, by po prostu umieścili na języku 10 kropli i potrzymali je w ustach przez kilka minut. - Nie trzeba nawet nic przełykać, a na końcu lepiej wszystko wypluć - radzi specjalista.

Urynoterapia może być czasem bardzo pomocna, a czasem nieskuteczna. Trzeba naprawdę dobrze wiedzieć, z czym ma się do czynienia

Urynoterapia w salonie kosmetycznym

Żadne omówienie urynoterapii nie będzie kompletne bez wspomnienia o jej zastosowaniach kosmetycznych.

Mocznik jest czynnikiem zmiękczającym, który wchłania, przyciąga i zatrzymuje wodę. Występuje w moczu w towarzystwie witamin A, D i E i od kilkudziesięciu lat dodaje się go do antyperspirantów, środków nawilżających, płynów do płukania ust, dezodorantów, szamponów oraz drogich kremów. Ma również działanie przeciwzapalne i pomaga chronić skórę przed podrażnieniem przez promienie słoneczne.

- To największy sekret supermodelek - nakładają go na twarz przed pójściem spać - mówi Webber. - Kremy Urea intensywnie nawilżają suchą skórę i wyraźnie redukują zmarszczki - reklamują producenci. Mowa tu, oczywiście, o wykorzystaniu zewnętrznym, ponieważ nie ma żadnych dostępnych dowodów klinicznych, które potwierdzałyby skuteczność autourynoterapii w walce z oznakami starzenia, choć nie brakuje na ten temat zaskakujących opowieści. Najciekawsze są te, w które trudno uwierzyć.

Mistrz Mantak Chia, twórca Uniwersalnego Systemu Uzdrawiającego Tao leczy poprzez (uwaga!) masaże moczem. Według niego pomagają one nie tylko pozbyć się zmarszczek, ale także są skuteczne w przypadku żylaków i torbieli (odwiedź jego stronę internetową).

Przez tysiące lat kobiety w imię próżności robiły gorsze rzeczy, niż picie moczu czy smarowanie nim skóry. Jeśli przy okazji można pozbyć się swędzącej wysypki lub wrzodów żołądka - może warto na chwilę pozbyć się uprzedzeń i zamiast szampana wznieść toast kieliszkiem... własnego moczu. Sto lat! Na zdrowie!

Cate Montana

 Artykuł pt. "Pij mocz... na zdrowie" ukazał się w numerze Lipiec-sierpień 2015 >>

Bibliografia

  1. J Clin Invest, 1963; 42: 1340–52
  2. Dr William Hitt and Dr John Humiston, Foundation for Alternative and Integrative Medicine, Tijuana, Mexico
  3. Diagn Immunol, 1983; 1: 303–9
  4. J Bioenerg Biomembr, 2012; 44: 163–70
  5. ‘PreScience Labs Announced that the FDA Accepts IND Application for Novel Oncology Drug’. Reuters, 24 July 2013
  6. Indian J Phys, 2001; 75B: 73–7
  7. J Clin Med, 2014; 3: 1043–9
  8. Clin Pharm, 1990; 9: 762–72
  9. J Physiol, 1962; 164: 252–64
  10. Coen van der Kroon, Złota fontanna: Kompletny przewodnik po urynoterapii
  11. Martha Christy, Your Own Perfect Medicine
  12. Akademia Studiów Ajurwedyjskich: www.ayurvedicstudies.nl
  13. Dr Vilma Partyková: www.urinoterapie.eu
  14. VII Światowy Kongres Urynoterapii: aquariusthewaterbearer.com
  15. Naturopaci: Dr Andrew Iverson i dr Cy Fisher: www.tacomahealth.net
  16. J Perinatol, 2005; 25: 341–8l>
Wczytaj więcej
Nasze magazyny