Niebezpieczne suplementy diety - zioła, które szkodzą

W 1990 r. w jednej z brukselskich klinik specjalizujących się w programach odchudzających do terapii wprowadzono mieszankę ziół chińskich, która miała składać się z 2 surowców: Stephania tetrandra i Magnolia officinalis. W ciągu następnych 2 lat 9 kobiet przyjmujących te roślinne pigułki musiało rozpocząć dializoterapię z powodu szybko postępującego włóknienia nerek. W badaniach patomorfologicznych pobranych od nich wycinków obserwowano bardzo rozległe zwłóknienie śródmiąższowe.

24 lipiec 2019
Artykuł na: 23-28 minut
Zdrowe zakupy

W poszukiwaniu przyczyny postępującej nefropatii w klinice przebadano m.in. suplement z chińskimi ziołami. Analiza toksykologiczna wykazała, że nie ma w nim alkaloidu zioła Stephania tetrandra, co nasunęło podejrzenie, że mogło dojść do zastąpienia go innym, toksycznym preparatem. Jak się okazało, był to słuszny trop - dalsze dociekania potwierdziły, że doszło do zamiany Stephania tetrandra na zioło Aristolochia fangchi1.

Prawdopodobnie była to przypadkowa pomyłka. Oba surowce w tradycyjnej chińskiej klasyfikacji botanicznej należą do tego samego rodzaju Pin Yin, a dodatkowo ich nazwy (Han Fang Ji i Guang Fang Ji) brzmią bardzo podobnie.

Nefropatia arystolochowa

Aristolochia fangchi jest rośliną o diuretycznych i detoksykacyjnych właściwościach, występującą naturalnie w Chinach. Stosowano ją w tradycyjnej medycynie w celu łagodzenia bólu i oczyszczania organizmu, m.in. przy obrzękach i problemach z oddawaniem moczu. Dopiero kiedy Lancet opublikował informacje, z których wynikało, że w belgijskiej klinice właśnie ten surowiec mógł spowodować u pacjentek włóknienie nerek, zaczęto wycofywać go z ziołowych mieszanek.

W 2003 r. większość państw zakazała stosowania wszystkich surowców z rodziny Aristolochia, ale niektóre kraje, takie jak Indie i Chiny, nadal wykorzystują je w tradycyjnych lekach ziołowych2. Jak się okazało, problem polega na tym, że główną substancją czynną Aristolochia fangchi jest kwas arystolochowy - związek o udokumentowanym działaniu nefrotoksycznym, który uszkadza kanalik proksymalny.

To odkrycie sprawiło, że początkową nazwę "nefropatia ziół chińskich" zastąpiono "nefropatią arystolochową". Do 2012 r. na całym świecie rozpoznano co najmniej 296 przypadków tego rodzaju niewydolności nerek - najwięcej w Belgii, Chinach i na Tajwanie, ale pojedyncze doniesienia pochodzą z wielu krajów. Przebieg nefropatii arystolochowej jest bardzo niejednorodny, ale w badaniach obrazowych obserwuje się zmniejszenie wymiarów nerek, a często również ich asymetrię3.

Choroba postępuje ku stadium schyłkowemu w ciągu 6 miesięcy, a pacjenci wymagają leczenia nerkozastępczego lub przeszczepu. Równie niepokojące są dalsze konsekwencje narażenia na kwas arystolochowy. Schyłkowa niewydolność nerek zwiększa ryzyko rozwoju raka dróg moczowych, ale związek ten dodatkowo je potęguje, ponieważ sam w sobie wykazuje działanie kancerogenne i mutagenne. Wśród 39 pacjentów leczonych nerkozastępczo z powodu nefropatii arystolochowej częstość występowania nowotworów górnych dróg moczowych wyniosła aż 46%4.

Bałkańska zagadka

Kwas arystolochowy może odpowiadać również za dotąd nie do końca rozumiane przypadki endemicznej nefropatii bałkańskiej, obserwowanej u mieszkańców wiosek położonych wzdłuż dopływów Dunaju w Bośni i Hercegowinie, Bułgarii, Chorwacji, Rumunii i Serbii. Choroba występuje rodzinnie, ale nie w sposób dziedziczny, co wskazuje na rolę czynników środowiskowych. Szybko dostrzeżono podobieństwa między tymi typami nefropatii.

Postęp ubytku filtracji kłębuszkowej w przypadku bałkańskiej jest wprawdzie wolniejszy (schyłkowa faza pojawia się dopiero po 20 latach), ale obie charakteryzują się bardzo zbliżonym obrazem morfologicznym oraz tendencją do występowania atypii w komórkach nabłonka dróg moczowych i rozwoju nowotworów na tym podłożu5. Związek między endemiczną nefropatią bałkańską a kwasem arystocholowym był rozważany jeszcze w latach 70. XX w.

Na obszarze występowania tego schorzenia wśród upraw pszenicy rośnie chwast Aristolochia clematitis, zawierający ten toksyczny związek. Mogło to oznaczać, że przyczyną nefropatii jest zanieczyszczenie mąki pszennej ziarnami A. clematitis. Z czasem jednak tę teorię wyparły inne podejrzenia, z których na pierwszy plan wysunęła się możliwość patogenetycznego udziału ochratoksyny A - mykotoksyny o udowodnionym działaniu kancerogennym. Dopiero kiedy odkryto, że u 70% chorych w korze wycinków nerek - podobnie jak w nefropatii ziół chińskich - znajdują się połączenia kwasu arystolochowego z komórkowym DNA, a u 95% potwierdzono ekspozycję na ten związek, uznano go za najbardziej prawdopodobną przyczynę endemicznej nefropatii bałkańskiej6.

W 2003 r. większość państw zakazała stosowania wszystkich surowców z rodziny Aristolochia, choć niektóre kraje, takie jak Indie i Chiny, nadal wykorzystują je w tradycyjnych lekach ziołowych.

Suplementy na odchudzanie 

Odkrycie nefrotoksycznego i kancerogennego oddziaływania kwasu arystolochowego - roślinnego składnika - dobrze obrazuje, że nie zawsze to, co wytworzyła natura, jest w pełni bezpieczne dla człowieka. Z kolei historia chińskich mieszanek ziołowych na odchudzanie, które w rzeczywistości zawierały składnik inny niż deklarowany na opakowaniu, to tylko jeden z licznych przypadków tego typu. Niestety z ziołami jest tak, jak z lekami czy suplementami - nie zawsze wytwarzane są w sposób zrównoważony, pod kontrolą, z gwarancją skuteczności i bezpieczeństwa.

A właśnie preparaty odchudzające wydają się najbardziej podatne na nadużycia. To prosta zależność: klienci oczekują szybkich efektów, więc niektórzy producenci poszukują sposobów, które je zapewnią. Niestety roślinne surowce, nawet jeśli przyspieszają metabolizm, ułatwiają diurezę i trawienie czy wykazują inne właściwości sprzyjające utracie zbędnych kilogramów, nie zagwarantują spektakularnych efektów, zwłaszcza w krótkim czasie. Wówczas najprostszym rozwiązaniem może okazać się dyskretne "wzbogacenie" ich substancjami farmaceutycznymi, które takie efekty dadzą.

Niechlubnym przykładem może być sibutramina o właściwościach anorektycznych (zmniejszająca łaknienie), ale i groźnych działaniach niepożądanych, dodawana również do suplementów na odchudzanie (patrz tekst pt. "Nie łykaj wszystkiego"). W 2009 r. Medicines and Healthcare Products Regulatory Agency (MHRA) ogłosiła raport o suplemencie diety Jia Yi Jian, sprzedawanym w wielu angielskich sklepach tradycyjnej medycyny chińskiej, deklarowanym jako całkowicie ziołowy, a zawierającym tak naprawdę aż 68 mg groźnej sibutraminy (dawka czterokrotnie przekraczająca stosowaną w lecznictwie)7.

Również w innych "ziołowych" preparatach odchudzających tak naprawdę znajdowała się sibutramina, czego oczywiście nie wzmiankowano na opakowaniach. Podobnie rzecz miała się z "ziołowymi" preparatami na problemy z erekcją - zawierały one tadalafil (organiczny związek chemiczny z grupy inhibitorów fosfodiesterazy typu 5, który pomaga w rozszerzeniu naczyń krwionośnych członka, co umożliwia napływ krwi) lub sildenafil (lek stosowany w leczeniu zaburzeń erekcji oraz w pierwotnym nadciśnieniu płucnym). Niestety takich przypadków jest znacznie więcej, a dotyczą one różnych kategorii preparatów, które oficjalnie zawierają jedynie roślinne surowce.

Krótka historia wielkich oszustw

Amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) regularnie kontroluje rynek suplementów w Stanach Zjednoczonych, publikując na swojej stronie internetowej informacje na temat produktów, których skład odbiega od deklarowanego na opakowaniu. W samym 2015 r. ostrzegła przed kilkoma ziołowymi preparatami, które tak naprawdę zawierały dodatek środków farmaceutycznych15.

5 czerwca FDA poinformowała, że promowany w USA suplement na stawy Pyrola Advanced Joint Formula, który miał zawierać wyciąg z rośliny o nazwie gruszyczka, ma w składzie diklofenak (niesteroidowy lek przeciwzapalny) i przeciwhistaminową chlorfeniraminę.

4 maja FDA ogłosiła, iż analizy laboratoryjne potwierdziły, że:

  • "ziołowy" preparat Jianbu Huqian Wan na bóle stawów zawiera deksametazon (kortykosteroid), chlorfeniraminę oraz furosemid (silny środek moczopędny);
  • preparat Ginseng She Lian Wan na ból i zapalenie stawów, który miał być z żeń-szenia, zawiera deksametazon i chlorfeniraminę;
  • Saurean Fong Sep Lin, produkt "ziołowy" na bóle pleców, zawiera deksametazon i cyproheptadynę (lek przeciwalergiczny);
  • Asihuri Plus Forte, "ziołowy" produkt na bóle stawów i nerwów, zawiera deksametazon i fenylobutazon (pochodna butylopirazolidyny z grupy niesteroidowych leków przeciwzapalnych - NLPZ).

Jaki jest prawdziwy skład suplementów ziołowych?

Przykład jednego z najbardziej oburzających oszustw dostarczają wyniki kontroli, które w 2015 r. opublikowało Biuro Prokuratora Generalnego stanu Nowy Jork. W dokumencie oskarżono 4 największych sprzedawców detalicznych w USA o rozpowszechnianie fałszywych i potencjalnie niebezpiecznych suplementów ziołowych. Nie były to pomówienia - przeprowadzone testy DNA wykazały, że aż 80% ich produktów nie zawierało któregokolwiek z ziół umieszczonych w składzie.

Czym zatem wypełniono pastylki? Często były to po prostu tanie wypełniacze, takie jak sproszkowany ryż i czosnek (tak było np. z popularnym preparatem żeń-szenia). Rzodkiewka w proszku i pszenica zastąpiły miłorząb japoński (Ginkgo biloba) w suplemencie reklamowanym na etykiecie jako bezglutenowy, a w produktach ziołowych ułatwiających zasypianie, które miały zawierać miłorząb, dziurawiec i korzeń kozłka, testy DNA nie wykazały żadnego z tych składników. Zamiast tego zidentyfikowano ryż, fasolę, groch i marchew8.

Dochodzenie prokuratora generalnego zostało zresztą zainicjowane przez wcześniejszą aferę związaną z etykietowaniem suplementów ziołowych. W 2013 r. badania przeprowadzone na Uniwersytecie w Guelph w Kanadzie wykazały, że większość (59%) testowanych produktów zawierała DNA gatunków roślin niewymienionych na etykietach, a w 1/3 zidentyfikowano zanieczyszczenia i/lub wypełniacze, o których nie wspomniano na opakowaniu. Zastąpienie deklarowanego produktu innym nastąpiło w aż 30 na 44 badane suplementy ziołowe9.

Fałszywe suplementy

Tak naprawdę trudno oszacować wielkość i wartość rynku fałszowanych suplementów, w tym ziołowych. Na pewno jednak gwałtownie zwiększająca się ich sprzedaż przez internet jest obecnie głównym sposobem rozpowszechniania takich produktów w Europie, przy czym zjawisko to najlepiej rozpoznano w Wielkiej Brytanii, gdzie w ciągu roku wysyłanych jest 8 mln przesyłek z lekami o wartości ok. 425 mln funtów.

W 2008 r. skontrolowano tam ok. 100 aptek internetowych i 30 leków, które wybrano z listy najpopularniejszych na rynku, najczęściej kupowanych w sprzedaży internetowej i najbardziej atrakcyjnych dla fałszerzy. Okazało się, że 62% suplementów stanowiły produkty sfałszowane i substandardowe. Dodatkowo 62% aptek internetowych działało nielegalnie, a 90% sprzedawało leki bez wymaganej recepty10.

Te niepokojące dane powinny zwrócić naszą uwagę na fakt, że bogaty rynek o ograniczonych możliwościach kontroli bywa pułapką, a za niską ceną może stać kiepska jakość i wynikająca z tego nieskuteczność.

Zanieczyszczenie gleby, wody, powietrza lub aparatury przemysłowej może powodować skażenie surowca fragmentami innych gatunków roślin, pozostałościami pestycydów, a nawet metalami ciężkimi.

Zanieczyszczenia suplementów ziołowych

Nawet jeśli preparat rzeczywiście zawiera zioło, którego w nim szukamy, na jego przydatność może negatywnie wpłynąć wiele czynników. Jakość surowca roślinnego zależy m.in. od klimatu, sposobu uprawy i zbioru oraz późniejszej obróbki, pakowania i przechowywania.

Zanieczyszczenie gleby, wody, powietrza lub aparatury przemysłowej może powodować skażenie surowca fragmentami innych gatunków roślin, pozostałościami pestycydów, a nawet metalami ciężkimi. Różnorodna mikroflora gleby jest głównym źródłem niepożądanych składników. Występują w niej bakterie Gram-dodatnie (Proteus, Streptococcus, Corynebacterium), przetrwalnikowe bakterie z rodzaju Bacillus i Clostridium, promieniowce i pleśnie, a także pałeczki z rodzaju Escherichia11.

Nieprawidłowy proces suszenia (np. zbyt długie przetrzymywanie w niskiej temperaturze lub składowanie niedosuszonego surowca w zbyt grubej warstwie) zwykle powoduje rozwój grzybów pleśniowych, a niewłaściwe zbiór, magazynowanie i przetwarzanie prowadzą niekiedy do skażenia Staphylococcus aureus, który po spożyciu w większych ilościach wywołuje zatrucia pokarmowe.

Bez względu na źródło pochodzenia zanieczyszczenia mikrobiologicznego skażony surowiec leczniczy może przyczynić się do wywołania negatywnych skutków, szczególnie u osób starszych i osłabionych oraz dzieci. Jest to o tyle istotne, że niektóre zioła lecznicze (np. przyprawowe) dodawane są do potraw po ich ugotowaniu i nie podlegają już obróbce kulinarnej, a zatem drobnoustroje takie jak Salmonella nawet po długotrwałym przechowywaniu wysuszonego surowca mogą przeżyć i spowodować zatrucia pokarmowe.

Jeszcze większe niebezpieczeństwo stanowią mykotoksyny, będące produktem wtórnym metabolizmu grzybów pleśniowych. Prowadzą one do chorób i stanów przewlekłych (takich jak uszkodzenia wątroby, obniżenie odporności na zakażenia, zaburzenie płodności, martwica mózgu, a nawet intensyfikacja rozwoju choroby nowotworowej nerek, okrężnicy, wątroby, dwunastnicy, żołądka czy przełyku), a ponadto przejawiają działanie terato- i kancerogenne12.

Jak utrzymać dobrą jakość surowców?

Oczywiście to ryzyko jest minimalizowane dzięki opracowaniu norm, które określają maksymalne stężenia poszczególnych zanieczyszczeń chemicznych i biologicznych. Plantatorzy muszą ich przestrzegać, a badania jakościowe określające czystość i przydatność rośliny w celach leczniczych przeprowadzają wyłącznie referencyjne laboratoria13.

Z kolei do obniżenia poziomu drobnoustrojów (dekontaminacji mikrobiologicznej) w surowcach zielarskich wykorzystuje się różne metody chemiczne lub fizyczne (np. ozonowanie, oddziaływanie dwutlenkiem węgla pod ciśnieniem, zastosowanie promieniowania jonizującego i podczerwonego, mikrofal, wysokiego ciśnienia hydrostatycznego, pary wodnej pod ciśnieniem, a także wykorzystanie wysokich temperatur lub procesu ekstruzji)14.

Część z nich może jednak wpływać na zawartość surowców leczniczych, np. powodować straty olejków eterycznych, a na producentach spoczywa niełatwy dobór metody zapewniającej jak najlepszą czystość przy jak największym zachowaniu wartościowych składników.

Dlatego sięgając po suplementy roślinne, które niewątpliwie może uchronić nas przed rozwojem wielu chorób i złagodzić codzienne dolegliwości, kierujmy się rozsądkiem, a nie tylko ceną. Przede wszystkim dokładnie sprawdzajmy, co producent pisze na opakowaniu czy ulotce reklamowej na temat źródła pochodzenia surowca, jego składu i sposobu produkcji - im więcej wiadomości zbierzemy, tym większa szansa na zakup skutecznego i bezpiecznego preparatu.

 Artykuł ukazał się w wydaniu papierowym O Czym Lekarze Ci Nie Powiedzą Maj 2019.

Bibliografia

  1. Lancet, 1993; 341:387-391; Kidney Int. 1994;45:1680-1688
  2. Drug Saf. 2015 Feb; 38(2):117-128
  3. Nephrol Dial Transplant 1997; 12:81-86
  4. N Engl J Med 2000; 342:1686-1692
  5. Kidney Int. 1994; 45:1680-1688
  6. Kidney Int. 2012; 81:513-515; Kidney Int. 2012; 81:559-567
  7. Farm Pol, 2009, 65(7):467-475
  8. O’Connor A. New York Attorney General Targets Supplements at Major Retailers [online version]. New York Times, Feb 3, 2015
  9. BMC Medicine 2013; 11:222
  10. European Commission, Taxation and Customs Union (2007). Summary of community customs activities on counterfeit and piracy
  11. Przem Spoż 2011; 6(65):50-3
  12. Żywn-Nauk Technol Jakość 2007; 3(52):137-46; Laborat Przegl Ogólnop 2008; 4:28-31
  13. Eliksir 2016; 2(4):19-22
  14. Chemik 2014; 2(68):97-102
  15. www.fda.gov
Wczytaj więcej