Dlaczego Martin Shkreli podniósł cenę leku o 5500%?

Odkąd powstały media społecznościowe, ludziom na całym świecie łatwiej nawiązywać nowe znajomości i być w kontakcie z osobami o podobnych zainteresowaniach.

27 listopad 2017
Artykuł na: 4-5 minut
Zdrowe zakupy

Zainteresowania te mogą być różne: od zdrowego odżywiania w ciąży, przez hodowlę koszatniczek, rękodzieło, motocykle, do naśmiewania się z celebrytów. Istnieje nawet społeczność internetowa przekonująca nas o tym, że koncerny farmaceutyczne to największe zło tego świata. I szczerze mówiąc, kiedy czytam o poczynaniach osób takich jak Martin Shkreli, jestem w stanie w to uwierzyć.

Jego twarz zna już chyba każdy. Okrzyknięty najbardziej znienawidzonym człowiekiem, Shkreli zasłynął z wykupienia praw do leku Daraprim i drastycznego podniesienia jego ceny. Daraprim jest stosowany u nas w terapii toksoplazmozy, malarii i kilku innych chorób. W Stanach Zjednoczonych, skąd pochodzi Shkreli, lekarstwo przepisuje się też chorym na raka i na AIDS, jako że wzmacnia ono układ odpornościowy. W 2015 r. Shkreli postanowił podnieść cenę leku 55-krotnie. O ile u nas pacjenci raczej tego nie odczują, o tyle w Stanach Zjednoczonych to już dramat - podobno wypisuje się tam na niego kilka tysięcy recept rocznie.

Nie chodzi tylko o nastawienie tego trzydziestolatka na zysk. Przecież firmy farmaceutyczne powstają po to, aby zarabiać na produkcji i sprzedaży leków. Konkurencja jest silna, dlatego starają się udoskonalać receptury leków, podnosić ich skuteczność, a czasem nawet obniżać ceny. Zdarza się też, że producenci sprzedają rzadkie leki po kosztach, a niektóre udostępniają nawet za darmo, jeśli ich produkcja nie wiąże się z wysokimi nakładami finansowymi. W ten sposób obydwie strony są zadowolone: firmy znajdują sobie nisze ekonomiczne, a pacjenci zyskują dostęp do niezbędnej terapii. Najtrudniej nam się oswoić z sytuacją, gdy producent nawet nie próbuje udawać, że zależy mu na dobru pacjenta, zgodnie z często powtarzaną w mediach społecznościowych dewizą, iż "pacjent wyleczony to pacjent stracony." Ale i to nie wyjaśnia motywów działania Martina Shkrelego. Przecież tak znaczne podniesienie ceny zniechęca do kupna specyfiku! Czemu więc miałoby służyć?

Zachowanie Shkrelego wydaje się tym bardziej bezsensowne, że prawa patentowe do produkcji, które wykupił, już wygasły. Okazuje się jednak, że właśnie na tym polega jego okrutny żart. Skoro wygasły prawa, to każda firma farmaceutyczna będzie mogła wypuścić na rynek tańszy zamiennik Daraprimu, ale sukces sprzedażowy zapewni sobie dopiero wtedy, gdy udowodni, że jej produkt ma porównywalną skuteczność. A do tego będzie potrzebowała tabletek dla grupy kontrolnej, których udostępnienia Shkreli może odmówić z różnych powodów. A zatem mimo wygaśnięcia praw patentowych ten człowiek trzyma w szachu konkurencję. Dlaczego jednak nie zainteresował się jakimś bardziej popularnym produktem, np. paracetamolem?

Przychodzą mi do głowy dwie możliwości. Daraprim - po pierwsze - stosowany jest w terapii AIDS, a na tę rozprzestrzeniającą się chorobę wciąż brakuje skutecznego lekarstwa. Z czasem koncern Shkrelego mógłby faktycznie zbić fortunę na cudzym nieszczęściu. Po drugie, może to tylko rozgrzewka, a najbardziej znienawidzony człowiek tylko sprawdza teraz, jak daleko może się posunąć w swoich knowaniach, i myśli o jakimś bardziej poszukiwanym produkcie?

A potrafi być bezczelny. Kiedy ubiegająca się o prezydenturę Hillary Clinton próbowała go namówić na obniżenie ceny leku, na jednym z portali społecznościowych wysłał jej podobno krótką wiadomość LOL (ang. laughing out loud, czyli ha, ha, bardzo śmieszne). Takie zachowanie niewątpliwie świadczy o tym, że jest to osoba nie do końca zdająca sobie sprawę z konsekwencji swoich poczynań.

Pozostaje pytanie, czy kiedykolwiek Martin Shkreli się "nawróci"? Historia zna przypadki, że po doświadczeniu osobistej tragedii ludzie o 180 stopni zmieniali poglądy. Nie odnoszę jednak wrażenia, że gdyby Shkreli sam ciężko zachorował (czego życzy mu wielu internautów), to zrozumiałby, że leczenie jest ważne również dla innych ludzi. Pozostaje trzymać kciuki za to, aby jak najmniej biznesmenów poszło w jego ślady. Bo w porównaniu z nim koncerny mogą uchodzić za bohaterów, którzy codziennie ratują życie tysięcy pacjentów na całym świecie.

(cj)

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
Holistic Health 6/2017
Holistic Health
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny