Wyszłam z depresji. Rozmowa z Beatą Pawlikowską

Rozmowa z Beatą Pawlikowską, podróżniczką i autorką bestsellerowych książek będących zapisem wędrówek po świecie i w głąb siebie. Optymistką, która pokonała depresję i żyje holistycznie, pełnią życia.

28 listopad 2018
Artykuł na: 9-16 minut
Zdrowe zakupy

Agnieszka Podolecka: Istnieje wiele chorób, których możemy uniknąć lub które udaje się pokonać holistycznie. Jedną z nich jest depresja. Pani z nią sobie poradziła, zmieniając tryb życia.

Beata Pawlikowska: Miałam o tyle łatwiejszą sytuację, że kiedyś depresja nie była uważana za chorobę.

Agnieszka Podolecka: A przecież osoby cierpiące na depresję wiedzą, że jest to jedna z gorszych chorób, ponieważ pozbawia nas nadziei na poprawę losu.

Beata Pawlikowska: Są dwie strony tego medalu. Jedna strona jest taka, że jeśli dowiaduje się pani, że jest na coś chora, to w pewien sposób czuje się pani skazana. Bezradna. Bo przecież "choroba" z założenia jest czymś, co jest niezależne od człowieka. Więc jeżeli myśli pani "jestem chora na depresję", to podświadomie zakłada pani jednocześnie swoją całkowitą bezsilność wobec choroby. I dodatkowo - też podświadomie - jest pani przekonana, że tę chorobę można wyleczyć tylko przy pomocy lekarstw. Tak jest przecież zorganizowana medycyna w naszej zachodniej cywilizacji. Kojarzy się z apteką i tabletkami.

Podejście do zdrowia w naszej zachodniej kulturze jest takie, że dopóki jestem zdrowy, to fajnie, a jak zachoruję, to lekarz ma mnie wyleczyć. Przerzucam więc odpowiedzialność na lekarza, a jak przepisane przez niego tabletki nie działają, to mam do niego pretensje. Takie jest powszechne nastawienie. Ale przecież to jest nieporozumienie, ponieważ to ja jestem odpowiedzialna za to, czy jestem zdrowa i jak się czuję.

Agnieszka Podolecka: Myślę, że wiele osób o tym nie wie. Co to właściwie znaczy?

Beata Pawlikowska: To bardzo proste. Jeśli dbasz o swój samochód, wymieniasz mu regularnie płyny i wlewasz do niego dobre paliwo, to samochód będzie długo dobrze jeździł. Tak samo jest z ludzkim organizmem. Kiedy dbasz o ciało, uprawiasz sport, spędzasz codziennie czas na świeżym powietrzu, żeby się dotlenić, karmisz się zdrowym jedzeniem i zdrowymi myślami, to będziesz zdrowy i silny. Ciało, umysł i dusza są jednym naczyniem, są jednością i są od siebie współzależne. Trzeba mądrze o nie dbać, żeby uniknąć choroby. Czyli mówiąc inaczej - chodzi o to, żeby prowadzić taki tryb życia, który buduje zdrowie. Jest jeszcze druga strona medalu, o której się nie mówi. Moim zdaniem depresja jest rodzajem uzależnienia. To jest uzależnienie od postrzegania zła i negatywnych stron rzeczywistości.

Agnieszka Podolecka: I to jest również sposób na uzależnienie od siebie otoczenia: tak długo, jak mam depresję, inni czują się winni i będą się starać w jakiś sposób mi pomóc.

Beata Pawlikowska: Ma pani rację. Kiedy ja miałam depresję, mieszkałam sama i nie mówiłam nikomu o mojej depresji, ale jednak oczekiwałam, że inni ludzie sprawią, że moje życie będzie lepsze i stanę się szczęśliwa. Moim zdaniem depresja ma podobny mechanizm działania jak alkoholizm czy anoreksja, dlatego depresję należy leczyć tak jak inne uzależnienia. A to oznacza, że najważniejsze w leczeniu depresji jest leczenie umysłu, duszy, przekonań i myśli nawykowych.

Agnieszka Podolecka: Jak czytałam pani książkę "Kody podświadomości", to zaskoczyła mnie jedna rada. Napisała pani, że bez względu na to, jaka jest pora roku i pogoda, należy wyprowadzić siebie na spacer, choćby na dziesięć minut dziennie i wykorzystać ten czas na mówienie do siebie miłych słów - czyli połączyć aktywność ciała z aktywnością umysłową. I to przełoży się pozytywnie na naszą duszę. Posłuchałam pani rady, gdy sama miałam depresję i potem te dziesięć minut przerodziło się w godzinę sportu na dworze i dziś patrzę na życie inaczej. Ale te dziesięć minut na początku to był maleńki - a zarazem ogromny - krok ku wzięciu zdrowia we własne ręce.

  

Beata Pawlikowska: To jest najważniejsze. Lekarstwa stymulują organizm do pewnych mechanicznych reakcji, blokują pewne receptory, ale przecież niczego nie leczą. Mogą jedynie na pewien czas przyćmić postrzeganie rzeczywistości i ukoić ból, ale nie mają wpływu na to, jakie ma pani podświadome myśli i przekonania. A to one moim zdaniem są prawdziwą przyczyną depresji i innych uzależnień.

Agnieszka Podolecka: Dlatego tak ważne jest holistyczne, całościowe podejście do siebie i choroby. Im bardziej nam się nie chce, tym bardziej wyjdźmy na spacer i zdobądźmy się na wysiłek fizyczny.

Beata Pawlikowska: I właśnie nie chodzi o to, żeby się zmuszać, tylko żeby z dobrocią i przyjaźnią do samego siebie wypełnić wcześniej podjęte zobowiązanie.

Agnieszka Podolecka: To, co mnie urzeka w pani książkach, to droga rozwoju, którą pani przeszła. Jesteśmy z pokolenia, któremu wmawiano, że dziewczynki mają siedzieć cicho i że pokorne ciele dwie matki ssie. Takie myślenie jest zakodowane w naszej podświadomości. Pani przebudzenie, podjęcie decyzji "moje życie jest moje", to już ogromna odwaga. Gdy zrozumiem, że moje życie zależy ode mnie, że jeśli mam depresję, bulimię albo boję się być sama, powinnam się zmobilizować do podjęcia pierwszego kroku i zaprzyjaźnić się ze sobą.

Beata Pawlikowska: Tak. Nie ma takiej miłości, którą ktoś mógłby mi dać, która zastąpi moją miłość do siebie. Nie ma takiej przyjaźni na całym świecie, która może zastąpić przyjaźń między mną a moim wewnętrznym ja. To jest najważniejsze i od tego wszystko się zaczyna.

Agnieszka Podolecka: To jest bardzo trudne w naszej kulturze katolickiej, gdzie człowiek rodzi się po to, by dźwigać krzyż, a nie po to, by być szczęśliwym i zadowolonym z siebie.

Beata Pawlikowska: Pamiętam, jak zawsze buntowałam się, słysząc: "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie". Jak to nie jestem godzien? Właśnie jestem godzien! I dlatego mam kontakt z Bogiem! To dlatego Bóg do mnie przychodzi, dlatego Bóg jest miłością i się mną opiekuję, bo jestem godna tego, by o mnie dbać, żeby mnie kochać. Ja jestem ważna dla Boga i dlatego Bóg mnie kocha.

Agnieszka Podolecka: I poczucie tej miłości i godności w naszej kulturze też może być pierwszym krokiem do wyjścia z depresji. Skoro jestem na tym świecie, to znaczy, że jestem ważna i potrzebna.

Beata Pawlikowska: Takie myślenie jest bardzo ważne, dlatego często podkreślam, że nie ma przypadków. To, że jestem na świecie, że każdy z nas tu jest, oznacza, że mamy do wypełnienia jakąś misję. Każdy z nas jest inny i ta różnorodność jest wspaniała.

Agnieszka Podolecka: Wypieramy to, czego nie chcemy dostrzegać, ale i to, co w nas jest i co społeczeństwo uznało za złe. I tu wróciłabym do polskiej kultury. Spójrzmy na 10-12-letnią dziewczynkę, superprzebojową, świetnie strzelającą gole, której rodzina wmawia, że piłka nożna jest dla chłopców i ona powinna się zachowywać bardziej dziewczęco, wpisać się w ramki. A potem jeszcze widzimy udoskonalone w Photoshopie, nierealnie piękne kobiety - to wpływa na naszą samoocenę.

Beata Pawlikowska: To jest właśnie to kreowanie sztucznego ideału, mówiącego, co jest ładne, a co brzydkie. A chodzi o to, by uświadomić sobie, że wszystko, co jest we mnie, jest do czegoś potrzebne. Doskonałość jest iluzją, która w rzeczywistości nie istnieje, więc jeśli coś ma zawierać w sobie prawdę, musi zawierać też w sobie jakąś ułomność.

Agnieszka Podolecka: I uświadomienie sobie tej inności, tej prawdy, danie sobie do niej prawa, jest pierwszym krokiem do wyjścia z chorób duszy, takich jak depresja.

Beata Pawlikowska: Nikt nam nigdy tego prawa nie zabrał. Ja też bardzo długo żyłam w więzieniu moich własnych myśli, tak jakby ktoś zabraniał mi robienia tego, co mi sprawia przyjemność. Kiedyś coś sprawiło, że podświadomie uwierzyłam w taki zakaz i dopóki go w sobie nie cofnęłam, sama sabotowałam własne myśli, decyzje i życie. Wolność nie polega na tym, by ktoś nam powiedział, że możemy coś zrobić, lecz na tym, żeby samemu dostrzec, że świat jest pełen możliwości i ja mogę z nich czerpać do woli.

Agnieszka Podolecka: Pokonała pani niesamowitą drogę od osoby nieszczęśliwej do pełnej radości. Pani doświadczenia, przemyślenia i wypowiedzi są inspirujące. Ludzie nie tylko czytają pani książki, ale też biorą udział w warsztatach, by pani posłuchać.

Beata Pawlikowska: Raczej uczestniczyć, bo nie chcę wygłaszać wniosków, tylko doprowadzić do tego, żeby uczestnicy sami je odkryli. Kiedy człowiek słyszy coś z zewnątrz, szybko o tym zapomina. Ale jeśli sam coś odkryje, sam zrozumie i nazwie własnymi słowami, to pozostaje w nim na zawsze.

Wczytaj więcej
Nasze magazyny