Zakaz aborcji - i co dalej?

Temat ustawy aborcyjnej wyzwala w Polakach silne emocje. Można byłoby sądzić, że w kraju, gdzie ponad 90% społeczeństwa to katolicy, nie powinno być żadnych kontrowersji wokół terminacji ciąży. Przykład Irlandii pokazuje jednak, że takie rozumowanie jest błędne.

21 czerwiec 2018
Artykuł na: 4-5 minut
Zdrowe zakupy

W Irlandii o złagodzeniu prawa dotyczącego aborcji zadecydowało w ostatnim referendum właśnie w większości katolickie społeczeństwo. I jest to niewątpliwie skutek malejącego autorytetu Kościoła, który tuszował nadużycia seksualne, jakich w tym kraju dopuszczali się wobec dzieci księża. Wykrycie choćby jednego przypadku pedofilii w swoich szeregach Kościół powinien potraktować jako wystarczający powód, by ustalić skalę zjawiska i stawić czoło problemowi. Jednak wybrano inną drogę, choć od lat 80. ubiegłego wieku było wiadomo, że dzieje się źle. Irlandczycy, nie licząc chlubnych wyjątków, i tak wykazywali się niezrozumiałą dla mnie pobłażliwością wobec tak bardzo skompromitowanej instytucji.

Ale nadszedł ten dzień, zakwestionowali autorytet Kościoła w sprawie dla niego zasadniczej, można powiedzieć, że zaczęli myśleć samodzielnie. Ale nie o tym chciałam pisać, powróćmy do Polski. W tej chwili terminację ciąży dopuszcza się u nas wtedy, gdy jest ona wynikiem gwałtu, stanowi zagrożenie dla matki lub przebiega nieprawidłowo (jest źle umiejscowiona bądź też płód jest bardzo zdeformowany). Zgodnie z nowymi zasadami ciężka wada u dziecka nie będzie już wskazaniem do aborcji. Ale przecież i teraz są kobiety, rodziny, które decydują się na przyjęcie takiego potomka. Mimo że wiedzą, iż maleństwo umrze kilka godzin po narodzinach, chcą doświadczyć cudu rodzicielstwa i dać dziecku to niesamowite doświadczenie, jakim jest poznanie świata wszystkimi zmysłami i zachłyśnięcie się nim - choćby na chwilę.

Nie muszę dodawać, że wiele kobiet decyduje się na donoszenie ciąży również wtedy, gdy jest oczywiste, że przez resztę życia będą kilka razy w ciągu dnia zmieniać swojemu dziecku pieluchę i stawiać się o 2 w nocy na szpitalnym oddziale ratunkowym z powodu nieregularnej pracy jego serca. Radość z posiadania dziecka rekompensuje im to. Czy dziecko wybrałoby dla siebie taki los, to już zupełnie inna kwestia.

No dobrze, załóżmy, że prawo aborcyjne zostanie zaostrzone. I co to zmieni? Kobiety, które postanowią urodzić dziecko nawet z wadą genetyczną, która spowoduje jego śmierć tuż po przyjściu na świat, i tak urodzą. A te, które zdecydują inaczej, będą skazane na szukanie pomocy w aborcyjnym podziemiu lub za granicą. A jeśli przyjdzie im jednak urodzić? Jak sobie poradzą z tym poczuciem bezradności wobec śmierci upragnionego dziecka? Poród - i co dalej? Kobieta rodzi niepełnosprawne dziecko, dostaje na dzień dobry 4 tys. złotych, ewentualnie 500+, jeśli to nie jest jej pierwszy potomek, a do tego dochodzi jakiś marny zasiłek wypłacany do uzyskania przez dziecko pełnoletności. A potem niech rodzina radzi sobie sama, dodajmy: rodzina najczęściej pozbawiona ojca, który ją po prostu opuszcza. To nie jest żadne wsparcie, to przypomina wykluczenie, zepchnięcie poza margines społeczeństwa. A becikowe dla chorego dziecka jest jak bilet w jedną stronę: masz, i nie zawracaj mi już głowy; następny, proszę!

Sama nie poddałabym się aborcji, wynika to z moich poglądów. Ale stanowisko to jest rezultatem wolności, jaką daje mi możliwość dokonania wyboru. Chcę urodzić dziecko, taka jest moja wola. Jeśli zostaję pozbawiona prawa do podjęcia decyzji, gdzie jest wolność? Gdzie heroizm, który stawiają na piedestale przeciwnicy aborcji? Staję się narzędziem propagandy i niewolnicą swojej kobiecości.

(cj)

ARTYKUŁ UKAZAŁ SIĘ W
Holistic Health 4/2018
Holistic Health
Kup teraz
Wczytaj więcej
Nasze magazyny