Leki: ile wynosi marża?

Marża narzucana na lekarstwa należy do najwyższych na świecie, przez co przemysł farmaceutyczny przynosi nie mniejsze zyski niż bankowość.

01 grudzień 2017 Artykuł na: 4-5 minut
Zdrowe zakupy

Firmę Pfizer, molocha na rynku farmaceutycznym, ukarano niedawno rekordową grzywną w wysokości prawie 390 mln zł za wymuszenie wzrostu ceny leku na padaczkę o nazwie Epanutin o 2600%.

Niestety, w rzeczywistości nie było w tym nic niezwykłego. Narzucanie ogromnych marży to standardowa procedura w przemyśle farmaceutycznym, a brytyjski koncern i tak zachował względną powściągliwość. W Stanach Zjednoczonych, gdzie system zdrowia publicznego finansują przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe, gigantyczne marże są na porządku dziennym.

W dzisiejszych czasach nikogo nie dziwi marża 200% nałożona na butelkę wina w restauracji, czy też fakt, że markowe ubrania kosztują 2000% więcej, niż wynosi cena materiałów i siły roboczej potrzebnych do ich uszycia. Jednak to właśnie ceny lekarstw i produktów medycznych są niewiarygodnie zawyżane.

569 958% wynosi marża nałożona na bazowe benzodiazepiny potrzebne do wyprodukowania Xanaxu, leku przeciwlękowego. Jeśli chodzi zaś o dobrze rozpoznawalny antydepresant Prozac, marża sięga 224 973%. Firmy farmaceutyczne pragną w ten sposób odzyskać pieniądze zainwestowane w prace badawczo-rozwojowe, a zdobycie pozwolenia na wypuszczenie nowego leku na rynek może kosztować nawet 600 mln zł. Nie można jednak powiedzieć, by przemysł farmaceutyczny na tym tracił.

Wręcz przeciwnie, produkcja i handel lekami przynoszą roczne korzyści rzędu 20%, a więc tyle samo, co cieszące się wątpliwą sympatią finanse i bankowość, co czyni z obu tych dziedzin najbardziej dochodowe sektory gospodarki na świecie.

Marże narzucane na leki spędzają sen z powiek wszystkim poza udziałowcami koncernów farmaceutycznych. Pewna grupa onkologów wystosowała ostatnio list otwarty do jednej z firm farmaceutycznych, w którym poproszono jej akcjonariuszy o obniżenie marży na leki wykorzystywane przy chemioterapii.

- Skoro na sprzedaży jednego leku zarabiają 3 mld dolarów, to może równie dobrze mogliby zarabiać 2 mld? - pyta jeden ze wspomnianych lekarzy dr Brian Druker z Knight Cancer Institute w amerykańskim stanie Oregon. - Gdzie kończy się zarabianie pieniędzy, a zaczyna zwyczajne szubrawstwo?

Prezesi koncernu najwyraźniej nie czytali listu: w kolejnym roku zgłosili jeszcze większy przychód ze sprzedaży chemioterapeutyku, tym razem sięgający aż 4,65 mld dolarów.

Wczytaj więcej