Jak to było ze szczepionką na polio?

Rozpoczynamy nowy cykl - panteon bohaterów medycyny. Na początek przypominamy nieco zapomnianą już historię twórcy szczepionki na polio - doktora Jonasa Salka.

11 luty 2016
Artykuł na: 6-9 minut
Zdrowe zakupy

12 kwietnia to data znana miłośnikom podboju przestrzeni kosmicznej. Tego bowiem dnia, w 1961 r. odbył się pierwszy lot człowieka, Gagarina, w kosmos. Sześć lat wcześniej, również dwunastego kwietnia, miało miejsce coś, co zmieniło historię ludzkości tak samo jak pierwszy lot w kosmos.

Tego właśnie dnia odbyła się konferencja prasowa, podczas której ogłoszono, że opracowana przez doktora Jonasa Salka, 40-letniego naukowca z uniwersytetu w Pittsburghu, szczepionka przeciw chorobie Heine-Medina działa. Gdy podawano raport z udanych testów, miliony ludzi w USA wstrzymało oddech.

W sali konferencyjnej tłum dziennikarzy bił się o materiały prasowe, w miastach i miasteczkach, jak USA długie i szerokie, biły dzwony w kościołach, ludzie padali sobie w objęcia, płakali i cieszyli się, jakby to był dzień zwycięstwa po długiej, wyczerpującej wojnie.

I tak w pewnym sensie było, bo polio od dekad zbierało żniwo nie mniej tragiczne niż niejedna wojna. Wirus paraliżował ludzi strachem i, w sensie dosłownym paraliżował dziesiątki tysięcy dzieci, przykuwając je na całe życie do wózków inwalidzkich, jeśli udawało im się w ogóle przeżyć. Prezydent Dwight Eisenhower, sam w końcu weteran wojenny, przez łzy dziękował doktorowi Salkowi za to, czego dokonał.

Pod koniec życia Jonas Salk próbował jeszcze pracować nad szczepionką przeciw HIV.

Pandemia polio jak wojna jądrowa

Świat żył w paraliżującym strachu przed porażeniem dziecięcym od międzywojnia. Choroba Heinego- Medina, wirusowa choroba zakaźna wywoływana przez wirus polio (wirus zapalenia rogów przednich rdzenia kręgowego), przenoszona drogą fekalno-oralną, do XIX w. występowała sporadycznie.

Później nastąpiła pandemia, obejmująca głównie półkulę północną. W pierwszej fazie po przedostaniu się do organizmu wirus atakuje pobliskie węzły chłonne i układ krwionośny.

Jeśli organizm nie poradzi sobie z tą infekcją, następuje kolejna faza. Mikroby rozprzestrzeniają się po całym organizmie.

Receptory dla nich znajdują się w wielu komórkach, w tym w komórkach ośrodkowego układu nerwowego głównie rogów przednich rdzenia kręgowego, rdzenia przedłużonego i mostu. Przebieg choroby jest różny, od łagodnego do śmiertelnego.

W pewnym odsetku przypadków kończy się trwałym paraliżem, tak jak to miało miejsce u prezydenta USA, Franklina Delano Roosevelta, który zapadł na polio w wieku 39 lat.

Na przełomie lat 40. i 50. ludzie w małych miasteczkach bali się wychodzić z domów, aby nie paść ofiarą zakażenia. Rocznie odnotowywano w Stanach Zjednoczonych ponad 20 tys. przypadków polio, a mniej więcej co dwudziesty z nich kończył się śmiercią chorego. Latem 1952 r. sytuacja stała się rozpaczliwa - odnotowano 58 tys. zachorowań. Ludzie byli przerażeni.

Rok przed ogłoszeniem sukcesu szczepionki doktora Salka, w 1954 r., gdy Narodowa Fundacja na rzecz Dotkniętych Paraliżem Dziecięcym postanowiła sfinansować masowe testy szczepionki, w kolejkach ustawiły się prawie dwa miliony dzieci w wieku szkolnym i nie trzeba było szczególnie namawiać rodziców do ich szczepienia. Na początku lat 50. Amerykanie, jak wskazywały sondaże, bali się polio niemal tak jak wojny nuklearnej ze Związkiem Radzieckim.

Nie dziwi zatem radość i natychmiastowa wielka sława twórcy skutecznej szczepionki na tę przerażającą chorobę. Doktor Salk na honory i uznanie zasłużył. Okazał się nie tylko wielkim uczonym, ale również wielkiej miary człowiekiem. Gdy zapytano go, dlaczego nie opatentował swojego wynalazku i zlekceważył miliardowe dochody, które mógłby na nim mieć, był szczerze oburzony, że w ogóle można pomyśleć o bogaceniu się na ludzkim nieszczęściu i chorobie. „Jak to, kto ma patent? Cały naród. Nie ma żadnego patentu. Czy można opatentować słońce?”.

Politycznie podejrzany, naukowo zwalczany

Przed II wojną światową skończył studia medyczne na Uniwersytecie Nowojorskim a studiował tam dlatego, że była to wówczas jedna z niewielu uczelni amerykańskich niestosujących limitów przyjęć dla Żydów. Nie do końca czuł powołanie lekarskie - bardziej pociągały go badania nad drobnoustrojami atakującymi ludzki organizm.

Podczas wojny opracował szczepionkę przeciw grypie, która w pierwszej kolejności miała być podawana amerykańskim żołnierzom. Na uniwersytecie w Pittsburghu dostał szansę prowadzenia własnego laboratorium, więc się do tego miasta przeniósł i zaczął pracować nad szczepionką przeciw polio.

Trwała w najlepsze zimna wojna a doktor Salk miał mocno lewicowe, by nie powiedzieć komunizujące, poglądy. Zainteresowało się nim FBI i zgromadziło na jego temat grubą teczkę. Mimo sukcesów w ważnej dziedzinie nauki i medycyny, jego kariera naukowa, z powodów politycznych stanęła pod znakiem zapytania.

Ostro zwalczany był również na polu nauki. Pomysł Salka był kontrowersyjny. Polegał na zastosowaniu w szczepieniu nie żywych - lecz martwych komórek wirusowych. Wielu badaczy, zwłaszcza znany doktor Albert Sabin, który opracował konkurencyjną szczepionkę opartą na żywych wirusach, zwalczał Salka z wielką gorliwością, oskarżając go o podawanie niesprawdzonych szczepień.

Pod koniec lat 40. Salk poznał prawnika Basila O’Connora - dawnego współpracownika prezydenta Roosevelta, z którym założył i zorganizował wspomnianą fundację, zwaną też popularnie March of Dimes (Marsz Dziesięciocentówek). Dzięki jest wsparciu badania i testy zaczęły iść bardzo szybko, zdaniem niektórych, zbyt szybko. Testy na małpach wykazały, że szczepionka działa. Przyszedł czas na trudną decyzję - podjęcie testów na ludziach. Pierwszy był on sam i jego asystenci.

Potem grupa dzieci z ośrodka dla upośledzonych. Następnie podał szczepionkę sobie i swojej rodzinie, żonie Donnie (poznał ją na wakacjach i poślubił dzień po obronie doktoratu) oraz trzech synów. We krwi zaszczepionych pojawiły się przeciwciała. Jesienią następnego roku Salk i fundacja O’Connora zwrócili się do amerykańskich rodziców, aby poddali własne dzieci eksperymentalnemu szczepieniu.

Zakrojona na masową skalę akcja wzbudziła w środowiskach naukowych kontrowersje. Konkurent, dr Sabin, zaczął ostrzegać, że szczepionka Salka zamiast zapobiec - wręcz wywoła epidemię polio.

Jednak terror polio był w USA wówczas tak ogromny, że rodzice nie wahali się zgłaszać dzieci do testów. Preparat na bazie szczurzego mózgu podano 1 800 000 dzieci.

Kilka tysięcy szczepionych dzieci rozchorowało się, a setki spośród nich dotknął paraliż. Oczywiście rywal Sabin natychmiast zareagował triumfalnie, lecz szybko umilkł, gdy okazało się, że przyczyną zachorowań było wynikające z niewłaściwej kontroli akcji zastosowanie preparatu z wirusem niedostatecznie martwym.

A więc można powiedzieć, że nieudane szczepienia były spowodowane „żywym” wirusem, jakim chciał szczepić Sabin, a nie martwym szczepem Salka. Niedociągnięcia naprawiono a szczepionka działała.

W 1955 r. można było ogłosić jej skuteczność w 97% przypadków. W 1962 r. zanotowano w Stanach Zjednoczonych już tylko tysiąc zachorowań, zaś w 1994 r. USA ogłoszono krajem bez polio.

Wieloletni konkurent Salka - Albert Sabin - nie odszedł wcale w zapomnienie, bo to on właśnie opracował później, według własnej metody, bardziej przyjazną, doustną wersję szczepienia na tę chorobę, którą wielu z nas zapewne dobrze pamięta z dzieciństwa, jako „najprzyjemniejszą” ze szczepionek.

Doktor Salk kontynuował po swoim wielkim sukcesie karierę badawczą. Założył instytut badawczy noszący jego imię w La Jolla w Kalifornii. Poszukiwano tam m.in. metod walki z rakiem czy stwardnieniem rozsianym. Pod koniec życia Salk próbował jeszcze pracować nad szczepionką przeciw HIV.

W drugiej odsłonie swojego życia był bardziej gwiazdorem mediów niż naukowcem. W odróżnieniu jednak od większości współczesnych celebrytów, nie był znany tylko z tego, że był znany, ale pozostawał w pamięci jako ktoś, kto uratował wielu, naprawdę wielu ludzi.

Mirosław Usidus

 

Wczytaj więcej
Nasze magazyny